Uporczywie nie mogła zasnąć. Kiedy ostatni raz
spojrzała na zegarek było grubo po 2., a ona nadal przewracała się z boku na
bok. Po raz pierwszy jednak taki stan rzeczy zupełnie jej nie przeszkadzał.
Wręcz przeciwnie. Zamiast sfrustrowania czuła radość, bo mogła ciągle na nowo
odtwarzać wydarzenia sprzed kilkunastu godzin.
Chłopak
zbliżył się do niej na tyle, że dzieliła ich już bardzo niewielka odległość.
Włożył już dawno zdjęte rękawiczki do kieszeni kurtki i, ciągle milcząc,
pogładził opuszkami palców jej chłodne policzki. Pod jego dotykiem Agnes lekko
zadrżała, nie poruszyła się jednak, nie wypowiedziała ani jednego słowa, po
prostu patrzyła wciąż otępiała i zastanawiała się dlaczego to powiedziała. Czy
naprawdę miała to na myśli? A może to tylko impuls? Pożądanie..?
- Nie wiem czy to miłość, chyba jeszcze nie. – zaczął
spokojnie. – Ale na pewno nie jesteś mi obojętna. Nigdy nie byłaś.
Szybko objął ją w pasie i przyciągnął do siebie.
Uśmiechnął się pod nosem i po raz kolejny ją pocałował. Inaczej niż wcześniej.
Ten pocałunek, to krótkie złączenie ich ust, bardzo subtelne i delikatne, było
obietnicą. Cichą obietnicą, że może być już tylko lepiej.
Tylko biedny Axel patrzył na nich z boku nie
rozumiejącymi oczami i pewnie zastanawiał się o co w tym wszystkim chodzi…
Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie i przewróciła na
bok. Nieoczekiwanie poczuła zmęczenie, które po chwili nasiliło się na tyle, by
pozwolić jej wpaść do spokojniej krainy snu.
*
-
Jak. To. Powiedziałaś. Mu. Że. Go. Kochasz.?! – Kate prawie zakrztusiła się
popijaną colą. – Zwariowałaś.
- Przecież sama tego chciałaś! –
Agnes momentalnie zaoponowała.
- Nie myślałam, że weźmiesz to
tak dosłownie i że tak to się rozwinie, ale dobra, nieważne. Opowiadaj! –
przyjaciółka podekscytowana odłożyła na stoliczek puszkę z napojem i zwróciła
się w stronę blondynki.
- Nie ma co opowiadać. –
wyciszyła jej radość Agnes – To tylko słowa.
- Pocałował cię.
- No tak, ale…
- Dwa razy.
- Kate, to tylko słowa. Wiesz, że
„kocham cię” i „nie jesteś mi obojętna” nie mają już takiego znaczenia w
dzisiejszych czasach jak pięćdziesiąt lat temu. Poza tym, jak ja mogę mu ufać?
Jak mogę ufać samej sobie? Nie wiem już, może to się rozwinie, może nie. W
każdym razie miałaś rację. Muszę ci to przyznać. Dziękuję.
Blondynka
objęła przyjaciółkę i mocno przytuliła. Prawda była bowiem taka, że naprawdę
zawsze mogła na nią liczyć, nie ważne co. Działało to z resztą w obie strony.
-
Dostałam sms’a w nocy. – zaczęła Kate, biorąc z powrotem puszkę w obie dłonie. –
Tom chce się ze mną spotkać.
- Oni się chyba jakoś umawiają.
Działają tak synchronicznie, że aż mnie to zadziwia.
- Agnes, to nie jest zabawne.
- Przepraszam. Co zamierzasz?
- Mam dziecko. Nie mogę.
Agnes
odetchnęła głęboko. Za każdym razem, gdy w życiu Kate pojawiał się jakiś
interesujący mężczyzna, z którym mogłaby stworzyć udany związek, brunetka
odpychała go, a sama chowała się w cień, myśląc, żyjąc w przekonaniu, że nie
zasługuje na miłość.
-
Nie możesz przez tego drania.
- To nie tak.
- A jak jest..? Poza tym
powiedział czemu chce się spotkać? Daj spokój, idź po prostu. Jaki widzisz w
tym problem?
- Jutro wieczorem. Ktoś musiałby
zostać z mamą… Zostałabyś z nią? – Kate proszącym wzrokiem spojrzała na
blondynkę, która życzliwie się uśmiechnęła.
- Nie pytaj głupio. Idź. Będzie
dobrze.
*
Nie
wiedzieć kiedy minęły następne godziny, a kolejny dzień jak szybko się
rozpoczął tak szybko się kończył. Anges miała za kilkadziesiąt minut wyjść do
Kate, by popilnować Loli. Pozostały czas chciała jednak spożytkować na ostatnią
powtórkę do jutrzejszego zaliczenia na studniach. Przeglądała notatki,
analizowała książkowe dane i wykresy aż w końcu zdała sobie sprawę, że naprawdę
wie już wystarczająco dużo, a wiadomości z „Socjologii dewiacji i kontroli
społecznej” miała już prawie do perfekcji opanowane.
Dziewczyna
zamknęła więc książki i podeszła do lodówki po swój ulubiony owocowy jogurt,
który miała w zwyczaju pic wieczorami. Gdy już po niego sięgała usłyszała
dźwięk przychodzącej rozmowy telefonicznej. Szybko wyciągnęła telefon z
kieszeni dżinsów i spojrzała na wyświetlacz. Była przekonana, że to Kate chcę
potwierdzić jej przybycie, jakie było jednak jej zaskoczenie, kiedy zamiast jej
imienia, zobaczyła na wyświetlaczu „Gregor”.
-
Tak? – odebrała po chwili.
- Masz jakieś plany na wieczór? –
chłopak od razu przeszedł do konkretów.
- Mam. – odparła Agnes. – Muszę
jechać do przyjaciółki.
- Kate?
- Owszem.
- Muszę się koniecznie z Tobą
zobaczyć.
- Gregor… nie dzisiaj. –
dziewczyna westchnęła ciężko, przeklinając się w duchu.
- Czy Kate nie mogłaby poczekać?
– nie ustępował.
- Chcesz żebym odstawiła dla
Ciebie przyjaciółkę? – z wyrzutem z głosie zapytała Agnes.
- Nie, nie, to nie tak. – od razu
się poprawił. – Nie mógłbym pójść z Tobą?
- Nie, naprawdę nie ma takiej
możliwości. Przepraszam.
- Rozumiem. – odparł po chwili
milczenia. – Trzymaj się.
*
Zdenerwowana
Kate była już coraz bliżej malutkiej kawiarenki, w której umówiła się z Tomem.
Nie wiedzieć dlaczego, bardzo starała się, by tego wieczoru prezentować się jak
najlepiej. I rzeczywiście, w obcisłych szarych rurkach, czarnych, skórzanych
kozakach z malutką klamerką w okolicach kostki i czerwonym płaszczu wyglądała
imponująco. Uroku dodawały jej okalające twarz ciemne proste włosy do ramion,
które kiedyś sięgały jej prawie do pasa.
Wzięła
dwa głębokie oddechy i pokonała dwa małe schody, by następnie przekroczyć próg.
Miejsce rzeczywiście było urokliwe. Urządzone było w starym stylu; małe,
drewniane stoliczki okryte były biało-niebieskimi ceratami w kratkę. Na każdym
ze stoliczków położony był niewielki świecznik, z trzema małymi świeczkami,
palącymi się w zależności od tego czy ktoś znajdował się przy nich czy też nie.
Przy ścianie stały dwa wieszaki, a na jednym z nich Kate dostrzegła charakterystyczną
czarną kurtkę z napisem „Norge Team”. Dopiero wtedy rozejrzała się dokładniej. Kiedy,
po krótkiej chwili, spostrzegła Tom’a siedzącego na stoliku przy oknie
przełknęła głośno ślinę i powoli pokonała dzielące ich metry.
-
Kate. – chłopak wstał, pomógł zdjąć płaszcz, po czym odsunął krzesło.
- Czego chcesz, Tom? – brunetka
nie miała zamiaru wdawać się z nim w żadne poważniejsze dyskusje. Od razu więc
zaatakowała go, kierując na niego chłodne spojrzenie.
- To wszystko nie wyszło tak jak
powinno. – zaczął. – To nie jest takie proste, gdy jesteś…
- Czy mogę przyjąć już
zamówienie? – jego monolog przerwała młoda kelnerka, uśmiechająca się z
przesadną słodyczą.
- Małą latte, poproszę. –
odezwała się Kate.
- Dla mnie będzie espresso. – zawtórował
jej Tom, a gdy dziewczyna oddaliła się, kontynuował. – Gdy jesteś skoczkiem. –
spojrzał na nią znacząco. – Ciężko jest znaleźć sobie stałą partnerkę, nie
mówiąc już o tym, gdy nie jest ona związana z naszym światem.
- Nie musisz się tłumaczyć. – brunetka
zaczęła niespokojnie przyglądać się trzem płonącym świeczkom i skupiać na nich
część swojej uwagi.
- Kate. – chłopak niespodziewanie
położył swoją dłoń na jej dłoni. – Po ostatnim konkursie poszliśmy z chłopakami
na imprezę. Wiesz jak jest. Fannemel, Stjernen, Vilberg… To się wszystko kręci
wokół jednego. – mimowolnie zaczął gładzic kciukiem zewnętrzną część jej dłoni,
a dziewczyna, jakby wbrew sobie, nie cofnęła jej, lecz z uwagą słuchała co też
Norweg ma jej do powiedzenia. – Zdałem sobie sprawę, że nie chce już tak
dłużej. Nie mam siły.
- Tom…
- Daj mi skończyć. Ja zwyczajnie
chcę…
- Mała latte i espresso. – po raz
kolejny drobna kelnerka przerwała jego wypowiedź. Tym razem jednak zeszła im z
oczu prawie momentalnie po położeniu na stoliczku oczekiwanego zamówienia.
- Co chcesz Tom? – zaintrygowana
Kate ponagliła go.
- Chcę mieć do kogo wracać.
Chciałbym móc wracać do ciebie.
Przeszył
ją zimny dreszcz. Objęła rękami filiżankę z kawą i zaczęła intensywnie się w
nią wpatrywać, by po chwili podnieść wzrok na milczącego Tom’a.
- Czy ty właśnie… na swój chory i
pokręcony sposób… zapytałeś mnie czy będę z tobą? – ledwo wypowiedziała te
słowa.
Jakim cudem
rozmawiają na ‘takim poziomie’? Ta konwersacja miała chyba przebiegać zupełnie
inaczej…
- Posłuchaj mnie. – Tom
dynamicznym ruchem wstał z wygodnego, cedrowego krzesła i, przestawiając je
bliżej dziewczyny, usadowił się tuż obok niej – Sprawmy, żeby to wszystko było
proste.
- To nie jest proste. – Kate
wyraźnie zaprotestowała, czując, że chce stamtąd jak najszybciej wyjść.
Prawda
była taka, że w innych okolicznościach, gdyby życie poukładało jej się inaczej,
jej serce skakałoby pewnie z radości, słysząc słowa Norwega. Niestety. Nic nie
było proste.
-
Oczywiście, że jest! – chłopak nie dawał za wygraną. – To wszystko jest
prostsze niż myślisz. – zatrzymał się na chwilę, by dodać – Bądź ze mną, Kate.
- Nie mogę. – brunetka spojrzała
na niego przepełnionymi smutkiem brązowymi oczami, po czym odwróciła je w drugą
stronę, bojąc się by przypadkiem nie upuściły niechcianej łzy.
- Dlaczego?
- Nie mogę, Tom.
- Masz kogoś.
- Nie, nie mam. To nie tak. Nie
szukaj powodów. Znajdź sobie inną, lepszą. Poza tym, przecież się nie znamy. Co
ci w ogóle odbiło? To niedorzeczne.
- Myślisz, że to niedorzeczne? –
złapał ją za rękę i zmusił, by na niego spojrzała – Niedorzeczne, bo w końcu
zdałem sobie sprawę, że to wszystko nie ma już dla mnie znaczenia?
Schlierenzauerowe ruchanie znudziło mi się już dawno temu, wierz mi. Tamten
wieczór u Gregor’a sprawił, że coś się we mnie zmieniło. Chyba zapragnąłem w
końcu stać się prawdziwym mężczyzną. – zaśmiał się pod nosem, czym
niespodziewanie wywołał również uśmiech na twarzy Kate. – Chciałbym być
mężczyzną i mieć u swego boku kobietę. Boże, to brzmi jakbym się oświadczał. –
znowu zaśmiał się, lecz tym razem inaczej, głośniej. – Po prostu… spróbujmy.
Proszę.
- Tom. – Kate charakterystycznym
gestem poprawiła włosy, chcąc zyskać na czasie i odciągnąć to co musiała
powiedzieć. – Nie jestem dla ciebie. Zrozum to. Nie chcę żebyś teraz mówił „to
nie tak”, bo to i tak niczego nie zmieni. Nie możemy być razem, rozumiesz?
- Kate…
- Uwierz mi, tak będzie lepiej.
- Komplikujesz to.
- Nauczyłeś się życia bez
komplikacji. Przynajmniej tego w sferze towarzyskiej. To tak nie działa, wiesz?
Czasami w życiu po prostu trzeba powiedzieć „nie”, bez względu na to, czy się
tego chce czy nie.
Dziewczyna
nie chciała już dłużej kontynuować tej rozmowy. Nie mogła. Cierpiała z każdą
kolejną prośbą Tom’a. Chciała go, chciała być z nim, może nawet go pokochać…
Ale nie mogła tego zrobić, nie będąc z nim całkowicie szczera. A zdanie: „No
wiesz, mam 4-letnią córkę” przekreśliłoby wszystko, tak czy inaczej. Nie było
więc sensu dalej tego ciągnąć.
-
Dobranoc, Tom. – powiedziała i zdecydowanie wstała, biorąc swój czerwony
płaszcz.
- Poczekaj. – chłopak powstrzymał
ją gestem. – Tydzień. Spróbujmy. Proszę.
- Tydzień? – niespodziewanie,
wahanie wdarło się w jej podświadomość. Może powinna była jednak spróbować?
- Tydzień.
Jeśli się nie uda, to zapomnimy o tym… Ale jeśli się uda…
- Zgoda. – zanim Kate
zorientowała się co mówi, było za późno. – Ale jeśli rzeczywiście się nie uda,
to zapominamy o sobie raz na zawsze, dobrze?
- Umowa stoi.
Podali
sobie ręce jak dwoje biznesowych wspólników i razem wyszli z kawiarenki. Na
dworze zrobiło się nieprzyjemnie. Z nieba prószył brudny śnieg, zmieszany z
drobnymi kroplami deszczu, a na domiar złego wiał zimny wiatr. To jednak nie
przeszkadzało dwójce (Zakochanych? Zauroczonych? Szczęśliwych?) młodych ludzi
iść przed siebie z uśmiechami na twarzach.
Żadne z nich nie było na tyle inteligentne, by
pomyśleć o wzięciu ze sobą parasola, dlatego też musieli, oczywiście nie bez
obopólnej przyjemności, iść jak najbliżej siebie, trzymając się za ręce, by
razem uczucie chłodu nie sprawiało niechcianego dyskomfortu, który mógł zepsuć
ten, już teraz, nieźle wyglądający wieczór.
-
Nie zaprosisz mnie? – szepnął cicho Tom, kiedy znaleźli się już pod kawalerką
Kate.
- Nie sądzisz, że jeszcze na to
za wcześnie?
Dziewczyna kokieteryjnie
zatrzepotała rzęsami i zaśmiała się lekko, ukrywając tym samym zakłopotanie i
chęć powiedzenia: „Nie możesz. Moja córka już śpi.” Tak bardzo chciała mu
powiedzieć, być z nim szczera… Ale jednak coś w środku nie pozwalało jej tego
zrobić.
- No wiesz, teoretycznie rzecz
biorąc, to spędziliśmy już razem noc.
- To prawda. Ale dzisiaj spędzimy
ją osobno.
- Dobranoc, moja słodka
dziewczyno.
Norweg
przyciągnął ją do siebie i musnął ustami jej wargi. Delikatnie, zmysłowo, jakby
były obiektem kultu. Kiedy już odsunął się od niej, puścił jej dłoń i poszedł w
drugą stronę, do siebie, zostawiając Kate w poczuciu strachu i niepewności. Bo…
co będzie, jeśli naprawdę zacznie się zakochiwać?
*
Blondynka
nerwowo poruszyła powiekami. Obejrzała się wokoło. Spała przytulona do małej
Loli, trzymając w jednej ręce książkę z bajkami. Wstała, uważając by nie obudzić
dziewczynki i po cichu wyszła z pokoju, ostrożnie zamykając drzwi. Poszła do
kuchni, gdzie odwrócona Kate, popijała whisky z lodem.
-
O nic nie pytaj. – powiedziała, gdy tylko usłyszała kroki przyjaciółki. –
Powiem ci, ale jeszcze nie teraz. Powiem, gdy będę gotowa.
Agnes
podeszła do niej i obejmując ją w talii, przytuliła się do niej.
-
Wiesz, że cokolwiek by się nie działo, jestem z tobą. Zawsze. – uśmiechnęła się
pod nosem i puściła wyraźnie spiętą Kate. – Pójdę już. Dobranoc.
Kiedy
tylko wyszła, bruneta wypiła do końca alkohol i stanęła nieruchomo, zastanawiając
się, co też najlepszego zrobiła. Przecież ma dziecko…
*
Nie
mogła się powstrzymać. Coś w środku mówiło jej, że nie może dzisiaj zasnąć bez
zobaczenia jego brązowych oczu, chamskiego wyrazu twarzy i ironicznego
uśmieszku. Przecież to tylko niewinne spotkanie. To nic nie znaczy, prawda?
-
Gregor? – odezwała się, gdy tylko odebrał. – Nadal chcesz się spotkać?
Było już
późno, ale najwyraźniej nie przeszkadzało mu to. Zgodził się od razu. Szła więc
przed siebie, mimowolnie się uśmiechając. Jakieś dziwne uczucie przepełniało ją
całą, podobne do tego, które czuła wtedy, w szpitalu. Tyle się przecież stało
od tego czasu, jednak nadal chciała patrzeć na niego w taki sposób jak wtedy. Chciałaby,
żeby znowu opowiadał o Austrii, żeby przyniósł ciasteczka, które kruszyłyby się
na kołdrę…
Z
przemyśleń wyrwały ją oślepiające światła samochodowych reflektorów. Auto
zatrzymało się obok niej, a szyba od strony pasażera otworzyła się.
-
Wsiadaj. – zakomunikował chłopak.
Nie mówiąc nic wsiadła i zapięła
pasy. W końcu tego właśnie chciała, czyż nie?
- Dokąd
jedziemy? – zapytała zaintrygowana.
- Do hotelu. – odpowiedział,
patrząc ja jezdnię. Ani na chwilę nie odwrócił się do niej, więc nie mogła
niczego odczytać z jego wyrazu twarzy.
- Hotelu…?
- Taki duży budynek, pięć
gwiazdek, luksusowe apartamenty, niebanalny wystrój wnętrz. Coś nie tak?
- Dlaczego jedziemy tam teraz? –
spytała, nieco speszona.
- Chcę ci coś pokazać. – tylko na
moment skierował ku niej twarz, uśmiechając się lekko, jednak zamiast
zadowolenia lub chociaż cienia szczęścia zobaczył w jej oczach niepewność i
obawę. – Boisz się mnie. – ponownie odwrócił wzrok, prychając z niesmakiem. –
Boisz się, że chcę cię wykorzystać, że jesteś jedną z wielu.
- Gregor.
- Nie gregoruj. Wiem, że tak
jest.
Nie
mogła zaprzeczyć. Miał rację. Panicznie się tego bała.
Pozostałe
kilkanaście minut przejechali w milczeniu. Kiedy dotarli na miejsce jej oczom
ukazał się ogromny hotel, jak wcześniej wspomniał jej towarzysz, pięciogwiazdkowy.
Szybko weszli do środka. Portier przy drzwiach uprzejmie ukłonił się, a
recepcjonistka od razu ożywiła się, gotowa udzielać wszelkich informacji
-
Rezerwacja na nazwisko Schlierenzauer. – powiedział machinalnie, nie zwracając
na słodką szatynkę najmniejszej uwagi.
- Pokój 216. – powiedziała kobieta,
podając chłopakowi kluczyk.
Gregor
chwycił Agnes za rękę i pociągnął ją w stronę widny. Przejeżdżali kolejne
piętra, aż w końcu znaleźli się na odpowiednim piętrze. Od razu rzucił im się w
oczy potężny hol, z którego wychodziły cztery korytarze. Poszli jednym z nich,
by w końcu stanąć przed wejściem do odpowiedniego pokoju. Blondyn przekręcił
kluczyk i uchylił drzwi.
-
Panie przodem. – uśmiechnął się szelmowsko i wykonał zapraszający gest.
Blondynka
posłusznie weszła, nadal nieco onieśmielona. Zobaczyła przepiękny, przestronny
pokój z wielkimi oknami, wychodzącymi na ośnieżone szczyty Alp. W oddali widać
było światła usypiającego miasta i górującą nad nim Bergisel, wspaniale oświetloną,
prezentującą się jak zwykle dostojnie i monumentalnie.
Widok zaparł
dech w piersiach dziewczyny. Zachwycona podeszła do okien, by zbliżyć się do
przepięknych krajobrazów jeszcze bardziej. Mieszkała już jakiś czas w Austrii,
poznała piękno Innsbrucka, była pod słynną skocznią, ale nigdy nie widziała
tego wszystkiego w taki sposób, w jaki ujrzała teraz.
- Lubisz pokazywać
mi piękno. – szepnęła cicho, słysząc zbliżającego się Gregora.
- Chciałem tylko żebyś to
zobaczyła. – odparł. – Właściwie możemy już iść.
Blondynka
odwróciła się napięcie i zszokowana przyjrzała mu się uważnie. Nie widać było w
nim żadnej sprzeczności, żadnego podstępu, lecz coś na wzór zrezygnowania i
zniechęcenia.
-
Nie możemy zostać jeszcze chwilę? – spytała z nieukrywaną nadzieją w głosie.
- Przecież się boisz. –
nieoczekiwanie podniósł głos. – Boisz się, że cię przelecę, na tej satynowej
pościeli, nie czekając ani chwili. Przecież chcę cię tylko zaliczyć, żeby mieć następną.
Tak, masz rację. Taki właśnie jestem. Szczęśliwa? – wbił w nią oskarżycielski
wzrok.
- Boję się, że jesteś bezuczuciowym dupkiem,
który zrani mnie, zanim zdążę się zorientować co tak naprawdę się dzieje.
- Raniłem wszystkie. – powiedział
przez zaciśnięte zęby. – Powiedziałem już, masz rację. Z tobą miało być tak
samo.
- Wcześniej w to wierzyłam, teraz
już nie zamierzam.
W
jednej chwili przestawiła swoje myślenie z „Pamiętaj, musisz być odpowiedzialna”
na „Pamiętaj, żyjesz tylko raz”. Porzuciła obawy, wahania i niepewność, zdając
sobie sprawę czego tak naprawdę chce. Bała się, owszem, ale przecież go kochała,
powiedziała mu to, więc jeżeli jutro miałaby zginąć, to dzisiaj musiała żyć pełnią
życia, bez względu na to, co przyniesie przyszłość.
Spojrzała
na niego, by już po kilku sekundach złączyć się z nim w namiętnym, zachłannym
pocałunku. Oplotła ręce wokół jego szyi, przywierając do niego. On objął ją w
talii, przechylając tak, by móc zjechać ustami niżej, pieszcząc jej szyję i
dekolt. Powoli przesuwali się w stronę łóżka. Wsunął chłodnął dłoń pod jej
niebieski sweter, odszukując zapięcie stanika. Szybko jednak zrezygnował z jego
odpinania, wręcz nieśmiało uśmiechając się pod nosem.
-
Nie bój się. Nie zrobię niczego, czego byś nie chciała. – szepnął, nie mogąc uspokoić
oddechu.
- Czy ja powiedziałam, że tego
nie chcę? – zapytała Agnes, odsuwając się od niego na chwilę, by zdjąć sweter. -
Nie chcę tego, bo jesteś skoczniem. Nie, bo jesteś Schlierenzauerem, na którego
tyle lasek leci. Nie przez twoją sławę i pieniądze. – spojrzała na niego
wymownie. – Boję się, że z tego nic nie wyjdzie i że będę cierpieć, ale mimo to
chcę.
- Nawet sobie nie wyobrażasz jak
cholernie mnie kręcisz. – powiedział, biorąc ją za rękę, kierując się w stronę
łóżka.
Kiedy
już usiadła na łóżku, delikatnie objął ją i nie przestając całować, odpiął
biały biustonosz. Im dłużej znajdowali się na satynowej pościeli, tym
przestrzeń wokół łóżka coraz bardziej zapełniała się częściami ich garderoby. Usta
błądziły po rozgrzanych ciałach, by w końcu połączyć się w namiętnym,
zachłannym tańcu. Jakby jutra miało nie być.
***
W końcu dodaję kolejny
rozdział. Przez tą piosenkę i pamiętną scenę z ostatniego odcinka „Pretty Little
Liars” musiałam skończyć go tak jak skończyłam.
Za 9 dni kończę 18
lat. Nie wiem kiedy tak te lata przeleciały, przecież dopiero zaczynałam
liceum. Nie ogarniam tego. Jakoś dziwnie zaczęłam się bac dorosłości. Powinnam?
-.-
Powiedzcie mi, jakie
pytania zadałybyście na chwilę obecną polskim skoczkom? Czego jesteście
ciekawe? Nie mówię tutaj o sprawach związanych z karierą i nadchodzącym
sezonem, tak letnim, jak i zimowym, ale wiecie (xd) takie bardziej na luzie,
jak do normalnych chłopaków :D
Pozdrawiam! I do
następnego <3