niedziela, 20 stycznia 2013

4.




Podkład muzyczny: Ed Sheeran - The A Team


Słońce powoli wynurzało się zza ośnieżonych gór. Pierwsze promienie słońca zaczęły wpadać do mieszkań przez oszronione okna. Słychać było jak sąsiedzi z niższych pięter wychodzą do pracy. Na ulicach pojawili się już ludzie, a także służby drogowe, które od tygodnia starały się naprawić nawierzchnię. Rozpoczynał się kolejny dzień w pięknej Austrii, kolejny dzień pełen przygód.
Dziewczyny zasnęły na kanapie późnym popołudniem i przespały całą noc, bez ani jednej pobudki. Tak twardy sen zawdzięczały pewnej szkockiej, którą znacznie upiły z butelki.
To Kate zbudziła się pierwsza. Momentalnie zaatakowały ją wspomnienia wczorajszego dnia. Dzięki Bogu za szkocką, bo pewnie skończyłoby się płaczem w ramię Agnes. Bo tak, tego można było się spodziewać, a ona, znowu głupia i naiwna dała się nabrać.
Nie chcąc budzić przyjaciółki po cichu odchyliła brązowo-szary koc i wstała z kanapy. Lekkie zawroty głowy sprawiały, że czuła się nieco niepewnie na własnych nogach. Zdecydowanie lepsze było jednak przejmowanie się takim stanem, niż dwoma chamami, którzy zabawili się kosztem dwóch niewinnych kobiet.
Brunetka udała się do kuchni i wypiła szklankę orzeźwiającej wody mineralnej, oczyszczającej niestety tylko ciało. Umysł nadal pozostawał zbrudzony. Przeczesała charakterystycznym dla niej ruchem włosy, starając ułożyć sobie w głowie jakiś sensowny plan na dzisiejszy dzień. Ciężko było jej zebrać myśli. Z zamyślenia wybił ją dźwięk dzwoniącego telefonu. Niefortunnie zostawiła telefon na stoliku tuż obok sofy, na której spała jeszcze Agnes. Kate zerwała się natychmiast, chcąc odebrać głośno dzwoniącą komórkę zanim zbudzi słodko śpiącą blondynkę.
- Tato? – szepnęła cicho, i przymknęła drzwi do kuchni, przy okazji kątem oka obserwując, czy Agnes śpi. – Ja szepcze? Nie, wcale, nie szepcze. Dlaczego dzwonisz tak wcześnie? Coś się stało? … Tak, wszystko u mnie w porządku. … Jak mama? … O, to całe szczęście. … O? Powiedz, że wrócę jutro i przywiozę coś wspaniałego. … Oczywiście, że ucałuj. I to mocno!
Po tych słowach Kate rozłączyła się i postanowiła zbudzić Agnes. Robiło się już późno, a obie miały jeszcze tyle ważnych spraw do załatwienia.
- Hej, wstawaj. – usiadła na łóżku i powiedziała do blondynki. Ta sennie otworzyła zamglone oczy i rozejrzała się po pokoju, natrafiając w końcu na przepełnione brązem spojrzenie przyjaciółki.
- Dawno wstałaś? Zdawało mi się, czy dzwonił telefon? – zapytała od razu, robiąc małą przerwę na długie ziewnięcie.
- Tata dzwonił… Mówił, że w domu wszystko dobrze.
- To dobrze – mówiąc to podrapała się po brodzie i rozejrzała dookoła. – Śniadanko?
- Jakoś nie jestem głodna. Pójdę pod prysznic.
- W takim razie sama zjem pyszną jajecznicę! – wystawiła przyjaciółce język, na co ta przewróciła oczami.
- Załatwimy dzisiaj wszystkie sprawy… a później mam ochotę na zakupy.
- Nie mam ani grosza. Biedne życie studentki.
- Ja stawiam, że tak się wyrażę – Kate wystawiła rządek swoich perliście białych zębów i zniknęła w zakamarkach łazienki.
- Nie zamykaj drzwi, to wpadnę umyć Ci plecy!
Kate uśmiechała się do siebie pod nosem, biorąc jasnozielony ręcznik z szuflady. Och, ta Agnes, potrafiła wywołać na jej twarzy uśmiech jak mało kto. 
Dziewczyna szybko znalazła się pod orzeźwiającym strumieniem wody. Zaczęła się zastanawiać co byłoby, gdyby zaczęła śpiewać pod prysznicem. Nigdy tego nie próbowała, a podobno dźwięk rozchodzi się tutaj zdecydowanie lepiej niż w innych pomieszczeniach.
Zachichotała i zaczęła ochoczo nucić „As long as you love me” Justina Biebera. Nie musiała długo czekać  na reakcję blondynki.

*

Tymczasem  Tom siedział w barze mlecznym i czekał na zamówione naleśniki. Właściwie zamówił śniadanie dla siebie i swojego kolegi z którym miał konkretnie do pogadania. Miła kelnerka podała Norwegowi zamówienie i zgrabnie się nachyliła, pokazując duży dekolt.
- Coś jeszcze dla pana? – zachichotała i napięła mięśnie w ten sposób, że jej piersi jeszcze bardziej zbliżyły się do siebie.
- Eeee… ja właściwie – zaczął się jąkać nie mogąc oderwać wzroku od „ogromu”, który się przed nim pojawił.
- Może bitej śmietany do tych naleśników?
- Przeleciałbym panią, ale nie jestem w nastroju.
Kelnereczce prawie opadła szczęka. Spodziewała się wszystkiego, ale nie takiej odpowiedzi. Naburmuszona i w pewnym stopniu upokorzona zakryła swoje wdzięki i pewnym siebie krokiem wróciła za bar. Tam, gdzie z resztą było jej miejsce.
- No hej. – Norweg usłyszał za sobą głos, jakby go tu nazwać…  Gregora, który usadowił się szybko na miejscu naprzeciwko niego. – Chciałeś pogadać. Jestem. Co jest grane?
- To ty mi wytłumacz! – potrząsnął zabawnie głową, na co kąciki ust Gregora same powędrowały w górę.
- Jak to ja?
- Byłem wczoraj u Kate i nagle wpadła Agnes i kazała mi się wynosić. Podejrzewam, że masz z tym coś wspólnego – teraz Tom zabawnie podniósł jedną brew, jednak z powagi sytuacji twarz Austriaka prawie nie drgnęła.
- W zasadzie to tak…
- Co się stało?
- Wygadałem się – oznajmił, przywołując ręką tę samą kelnerkę, którą wcześniej Tom bezczelnie spławił.
- Odnośnie czego?
- Naszego układu.
- Słucham?! – Norweg prawie krzyknął na cały bar, a kelnerka, która niechętnie, powolnym krokiem zmierzała do ich stolika, odwróciła się napięcie i uznała, że lepiej nie wchodzić teraz w drogę tej męskiej kupie testosteronu. 
- Tak wyszło… - odpowiedział cicho Gregor.
Taka była prawda. To samo wyszło… Lepiej było kłamać jej w żywe oczy? I tak sama by się pewnie domyśliła.
- Rozwaliłeś mi coś, na co czekałem od tak dawna, Schlierenzauer! – syknął wręcz zrozpaczony Tom.
- Nie myśl tylko o sobie, dobrze?! – odwdzięczył się Gregor. – Ja też chciałem w końcu znowu kogoś do siebie dopuścić…  Ona jest inna. Już w tym szpitalu to wiedziałem.. A teraz wszystko spieprzyłem.
Hilde rozłożył dynamicznie ręce i strącił prawie całą zastawę ze stołu, łącznie z naleśnikami. Pozostali klienci momentalnie oderwali się od jedzenia, i skupili na tym co dzieje się za ich plecami. 
- Uspokój się!  - krzyknął agresywnie Greg i złapał kolegę za ramię. Hilde wyprostował się i ciężko oddychając spojrzał towarzyszowi w oczy.
- Możesz mi naskoczyć.
- Chodźmy stąd. – zaproponował Gregor i szybko ruszył w stronę wyjścia, a Norweg podążył w ślad za nim.
Kiedy już znaleźli się na świeżym powietrzu, Austriak spojrzał na kumpla, zdając sobie sprawę, że jest winny.
- Wiem, źle wyszło.. – zaczął, ale nie dane mu było skończyć. Nieoczekiwanie poczuł srogi cios na prawej stronie twarzy.
- To jest za to, że mnie w to wciągnąłeś. – powiedział Hilde, jednocześnie uderzając go jeszcze raz. – A to za to, że niczego nie dopilnowałeś. To twoja wina.
- Pojebało Ci się?! – krzyknął Austriak, dotykając ręką policzka. – Opanuj się!
Tom spojrzał na niego, wkładając ręce do kieszeni bluzy, dając tym samym znać, że nie ma zamiaru już się na nim wyładowywać. Mimo to złość nadal była widoczna w jego oczach.
- Ile my to już ciągniemy? – zapytał przez zaciśnięte zęby. – Nie masz czasami dosyć?!
- Jak Ci to ostatnio zaproponowałem, to byłeś innego zdania! – odkrzyknął w odpowiedzi.
- Może dlatego, że dawno nie poczułem się przy dziewczynie, jak gówniarz z liceum.
- To znaczy? – Gregora zainteresowało to, do czego pije Tom. Zmienił ton głosu i odwrócił się do kolegi.
- Chodzi o to – odgarnął włosy z twarzy i ciągnął dalej – że to wspaniałe uczucie stracić na chwilkę dla kogoś głowę. A ja wczoraj straciłem… Poczułem się jak licealista, który boi się podejść do koleżanki, która mu się podoba. Myślałem, że już nigdy się tak nie poczuje!
- Nie możesz tylko mnie obwiniać… jesteś tak samo winny jak ja – po chwili milczenia, Greg wreszcie wtrącił swoje zdanie.
Im dłużej Norweg myślał nad sensem tych słów, tym bardziej dochodził do wniosku, że w pewnym sensie Gregor ma racje. Razem są winni, razem się w to wplątali i razem muszą się z tego wyplatać.
- Jesteś coś w Kate… - odezwał się Tom, niespokojnym, chrapliwym głosem – Co nie daje mi spokoju. Czasami wydaje się być taka bezbronna, zagubiona, a ja chciałbym jej pomóc. Całe ruchanie schodzi na dalszy plan.
Na twarzy obojga pojawił się zdradziecki cień uśmiechu, sygnalizujący porozumienie.
- Jakiś plan działania?
- Zacznij płakać krojąc marchewki, żeby cebula nie myślała, że jest brzydka.
- Hilde, to jakaś zagadka jest?
- Nasz plan działania!
- Jesteś idiotą, mówił Ci to ktoś? Wsiadaj do samochodu!
- Co my robimy? – zapytał nerwowo Tom, zajmując miejsce pasażera.
Jak zwykle, połączenie tych dwojga nie wróżyło niczego dobrego. Austriak zamiast odpowiedzieć, patrzył tępo na drogę, zmierzając w tylko sobie znanym kierunku.
- Może mi powiesz co zamierzasz? – ponowił pytanie.
- Zobaczysz gdy dojedziemy – uśmiechnął się szelmowsko i mocniej wcisnął pedał gazu.

*

Tymczasem dziewczyny również zdążyły wsiąść do samochodu i wyruszyć w drogę. Był to okres przerwy świątecznej. Chciały zapomnieć o upokarzającym je incydencie, oddając się gorączce świątecznych zakupów.
- Jestem załamana – pisnęła pod nosem Agnes, odkładając na półkę butelkę wina. – Wszystko jest tak potwornie drogie! Nie mam pieniędzy na prezenty!  - oburzona wyciągnęła siłą przyjaciółkę ze sklepu i zaproponowała wspólną kawę.
- Nie musimy sobie robić prezentów jeśli nie chcesz. U mnie też krucho z kasą… - stwierdziła Kate biorąc kolejny łyk małej białej, którą zawsze słodziła” dwoma łyżeczkami cukru i jeszcze troszkę”.
- Chcę Ci dać to o czym zawsze marzyłaś! Co chcesz dostać.. – Agnes namawiała przyjaciółkę, by ta dała jej chociaż wskazówkę.
- Nie powiem Ci – zaśmiała się i upiła jeszcze troszkę.
- Daj mi jakąś podpowiedź!  Może… - zastanowiła się – powiedz mi, jak dużego pudełka na to potrzebuję.
- Tego nie da się zapakować do pudełka…
- Kate! – prychnęła Agnes, śmiejąc się jednocześnie. – Jesteś naprawdę niemożliwa.
- Nie przesadzajmy. Twojego prezentu też nie da się włożyć do pudełka. – odparła brunetka, a widząc sprzeciw w oczach przyjaciółki, dodała z dezaprobatą. - I nawet nie próbuj zaprzeczać.
Agnes przewróciła tylko oczami i upiła spory łyk espresso. Zupełnie tak jak jej towarzyszka, od zawsze słodziła wszystko „dwie i troszkę”. Może to dlatego tak dobrze się ze sobą dogadywały. Małe sprawy i przyzwyczajenia łączyły ich, a różnice pozwalały na dopełnianie się nawzajem.
- Chcesz żeby wrócił. – powiedziała cicho Agnes, podnosząc głowę znad prawie pustej już filiżanki. – Tom.
- Nie zaczynaj. – westchnęła Kate.
- Sama zaczęłaś temat.
- Powiedziałam tylko, że to czego chcę nie zmieściłoby się w pudełku. To ty przylepiłaś do tego tą norweską kłamliwą wywłokę.
- Chce faceta – stwierdziła blondynka,  zmieniając temat. - Chce Gregora…
- Zależy Ci na Gregorze czy na jakimkolwiek facecie? – błyskotliwie zapytała Kate.
- Przestań…  przecież nie lecę na wszystko co się rusza.
- Oh, naprawdę?  - brunetka zgniotła w ręce kubek po kawie i dała znak do wyjścia. Agnes wstała bez słowa analizując to co przed chwilą usłyszała. Przerodziło się to w potworny ścisk w gardle, który panicznie starała się ukryć.
- A co do prezentu dla mnie – Kate wreszcie przerwała panującą od kilkunastu minut ciszę – chodziło mi o miłość. Chcę dostać w prezencie prawdziwą miłość.
- Tak. Też chcę miłości. – Agnes rzuciła w stronę przyjaciółki znaczące spojrzenie. – Ale według Ciebie polecę na każdego, kto się nawinie.
            Dziewczyny wsiadły do samochodu. Musiały jeszcze załatwić najważniejszą sprawę, czyli małą kawalerkę, którą Kate mogłaby wynająć, by w końcu odciąć się od przeszłości i zacząć nowe życie tutaj, w Austrii. Na razie jednak, zamiast poruszać istotne kwestie, uporczywie milczały.
- Nie chcę żebyś tak myślała. – odezwała się Kate. – Przepraszam. Źle to zabrzmiało.
- Masz rację. – przyznała cicho blondynka, patrząc na krajobraz za szybą. – Ostatnio czuję, że mogłabym pokochać każdego, ale… naprawdę chcę jego.
- Nie możesz. Ja też nie mogę.
- Wiem, dlatego właśnie o nich zapomnimy.
- Nie uważasz, że to zbyt radykalne posunięcie? – wtrąciła przełykając głośniej ślinę.
- Słucham?! – w oczach Agnes pojawiły się złowieszcze iskierki, które niedługo potem przerodziły się w prawdziwy ogień, będący w stanie strawić lasy równikowe. – Oni są oszustami! O S Z U S T A M I – przeliterowała – nie pojmujesz tego!? Mamy dać się krzywdzić?
- Agnes! Ja już niczego nie rozumiem. Z jednej strony mówisz, że chcesz Gregora, a jak tylko nawiązuje do tego, że może warto dać im drugą szansę, to mnie sprowadzasz na ziemie. Desperatka…
- Desperatka?! Ja?! To nie ja w liceum pieprzyłam się z co drugim facetem, bo nikt mnie nie chciał. A prawda była taka, że nikomu nie dałaś szansy, żeby cię miał! Zmalowałaś sobie ba… Uważaj!!!
Agnes krzyknęła przeraźliwie, widząc zaistniałą na drodze sytuację. Samochód, który jechał przed dziewczynami gwałtownie przyhamował. Najprawdopodobniej ktoś wszedł w ostatniej chwili na pasy. Kate zajęta przysłuchiwaniem się wyrzutów Agnes rozkojarzyła się do tego stopnia, że nie zwracała uwagi na jezdnię. Spanikowana brunetka ostro przyhamowała, wysyłając błagalne modlitwy, by nic się nie stało. Te jednak nie zostały w porę wysłuchane i zanim obie się zorientowały, ich audi stuknęło w tył samochodu.

*

- Kurwa, jakaś stuknięta baba wjechała mi w tył! – krzyknął rozwścieczony blondyn. – Jakby mało było problemów!
Po tych słowach dał kierunkowskazem znak, by audi zjechało na pobocze.
- Wzywasz policję? – zapytał Tom, gdy oba pojazdy zatrzymały się we wskazanym miejscu.
- Ty to zrób. – fuknął, pałający gniewem Gregor – Ja tymczasem sobie z nią porozmawiam.
Mówiąc to wysiadł zgrabnie z samochodu, trzaskając za sobą drzwiami. Och, ironio. Przy każdej nadarzającej się okazji napominał innych, jak ważne jest, by szanować zamki w jego samochodzie. Teraz jakoś sam o to nie dbał. Stąpał pewnym krokiem, rzucając na prawo i lewo niesmacznymi wyzwiskami.

*

- Czy ty to widzisz? – przerażona Kate wskazała palcem na postać zmierzającą ku samochodowi.
- Nie wierze… - dziewczyny oniemiały z zaskoczenia. Chłopak w pierwszej chwili ich nie zauważył, najprawdopodobniej ze względu na przyciemniane szyby. Jednak przez jego głowę przebiegła myśl, że gdzieś już widział ten samochód. Podszedł do szyby i zapukał gwałtownie.
- Co ja mam zrobić!?
- Otwórz! – Agnes dobitnie zaproponowała, a brunetka otworzyła okno.
- Naucz się jeździć, kobieto! Mój kumpel dzwoni już po policję, więc radziłbym Ci się przy… Kate?! – Gregor w końcu z przerażeniem zdał sobie sprawę na kogo tak strasznie wrzeszczał, ale na refleksje i przeprosiny było już trochę za późno.
- Co ty sobie w ogóle myślisz?! – nie wiedzieć kiedy, Agnes wysiadła z samochodu i znalazła się naprzeciw Austriaka. – To twoja wina! Gdybyś uważał na drogę, nie musiałbyś hamować tak gwałtownie i to wszystko nie miałoby miejsca!
Blondynka nie zamierzała mu odpuścić. Pomyśleć, że jeszcze chwilę temu chciała, żeby to on był jej świątecznym prezentem. Cóż, dobrze, że nie mieści się do pudełka.
- A twoja przyjaciółeczka niby patrzyła jak jedzie? – ton głosu chłopaka zelżał, ale ego nie pozwoliło mu na oddanie przeciwniczce całkowitej racji. Szedł w zaparte, nie dając po sobie poznać tego, co naprawdę w tym momencie czuł.
Usłyszawszy te krzyki Hilde, zerwał się z fotela z telefonem w ręku. Już łączyli go z drogówką. Jego serce zabiło mocniej, gdy zobaczył z kim awanturuje się jego towarzysz.
- Halo? Czy jest ktoś po drugiej stronie.. – słyszał w słuchawce, jednak nie odpowiedział na te słowa. Rozłączył się. Momentalnie znalazł się przy sprzeczających się. Zamiast jednak krzyczeć, złapał Agnes za rękę i zaczął wypytywać:
- Agnes nic Ci nie jest!? Wszystko w porządku? – troskliwym głosem starał się załagodzić napiętą atmosferę.
- Weź ogarnij się, Hilde! – wyrwała mu się i włożyła ręce do kieszeni dżinsów.
Tylko Kate siedziała jeszcze w samochodzie, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Najchętniej odjechałaby stąd z piskiem opon, zostawiając ich, kłócących się o to kto zawinił, ale jaki byłby w tym sens? Prawda była taka, że jedyne o czym marzyła, to zobaczyć znowu jego łobuzerski uśmiech.
- Dajcie już spokój. – w końcu wysiadła i stanęła w środku, walcząc ze sobą, by nie spojrzeć na Toma. – Gregor, ile jestem Ci winna?
Chłopak zakłopotany spojrzał na tył samochodu. Lampa była rozbita, karoseria obdarta… Przeczesał zgrabnym ruchem swoje włosy i wysoko podniósł brwi.
- Prawdę mówiąc nie znam się na tym, nie mam pojęcia ile to może kosztować – wzruszył ramionami i spojrzał pytająco na Toma.
- Ja niestety też – odpowiedział ukradkiem spoglądając na Kate.
- W takim razie jedźmy do mechanika, chyba, że macie ochotę na zabawę z policją – Agnes błyskotliwie wtrąciła.
- Nie, zdecydowanie nie będziemy się bawić z policją. – Gregor spojrzał znacząco na Agnes. – Z resztą u mechanika też nie mam zamiaru spędzić kilku godzin, a ty Hilde?
- Ja też nie.
- Zrobimy tak. – Agnes stanęła bliżej Kate. – Gregor? Wyślesz Kate rachunek, ona przeleje Ci pieniądze i sprawa będzie zamknięta, dobrze?
- Musisz za wszelką cenę robić z siebie tą urażoną, paniusię? – chłopak nie zdołał się pohamować. – Dobrze wiesz, że mam obecnie na tyle pieniędzy, że mogę sobie kupić drugi taki wóz i wasze pieniądze nie są mi do niczego potrzebne.
- Urażona paniusia?! – wrzasnęła Agnes – Masz w ogóle pojęcie co mówisz?!

*

- Masz siłę ich słuchać? – konspiracyjnie zagadnął Tom. Brunetka tylko potrząsnęła głową, pozwalając, by Hilde pociągnął ją na drugą stronę drogi.
- Kate, ja…
- Nie tłumacz się, proszę – powiedziała łagodnie.
- Jesteś zła? – nerwowo przełknął ślinę.
- Nie, prędzej bym powiedziała, że zawiedziona – uśmiechnęła się i rozejrzała, chcąc ponownie przejść przez ulicę.
- Poczekaj – chwycił ją za nadgarstek, sygnalizując tym, żeby wróciła.
- Czego chcesz, Tom? – wbiła w niego chłodne spojrzenie, zatrzymując się jeszcze.
- To już przeszłość. Nie chcę tak dalej żyć. Uwierz mi, proszę…
- Nie, Tom. – Kate wyrwała się z uścisku chłopaka i włożyła ręce do kieszeni dżinsów. – Ja już zaufałam raz… I to, że dałam Ci szansę, było tylko zasługą Agnes. Może zadzwonię, kiedyś. Ale nie teraz, dzisiaj, ani nie jutro. – mówiąc to dziewczyna szybko odwróciła się, przebiegła na drugą stronę ulicy i pospiesznie wsiadła do samochodu, patrząc na Norwega, który jak posąg stał wpatrzony w audi.
- Agnes wsiadaj! – przez uchyloną szybę dziewczyna zawołała przyjaciółkę, która w mgnieniu oka znalazła się na miejscu pasażera.
- Spadamy? – podenerwowana blondynka niepewnie zapytała, nie wiedząc co jej towarzyszce chodzi po głowie.
- Masz jakiegoś agenta ubezpieczeniowego?
- Podać Ci telefon?
- Daj mi wizytówkę. Niech się z nim skontaktują i wsadzą sobie tę kasę w dupę. Później oddam ci wszystko, co do grosza…
            Dziewczyna przekręciła kluczyk w stacyjce i spokojnie ruszyła przed siebie. Zatrzymała się na wysokości stojącego, w tym samym miejscu co przed chwilą, Gregora.
- Trzymaj – Agnes rzuciła w chłopaka wizytówką. – I już nie płacz… Ten koleś pokryje wszystkie straty.
- Mówiłem, że nie chce waszych pieniędzy!
- Chcesz czy nie, to już twoja sprawa. – Agnes zamknęła szybkę i odetchnęła głęboko. Przez chwilę siedziała w milczeniu z przyjaciółką, słuchając tylko cichego szumu silnika.
- Musimy załatwić mi tą kawalerkę. – Kate odezwała się, przechodząc od razu do neutralnego tematu. – Jedziemy tam jeszcze dzisiaj, czy wolisz kolejną butelkę szkockiej?
- Jedziemy, przecież nic się nie stało.
- Agnes, nie udawaj, że..
- Nieważne, okay? – blondynka powstrzymała gestem jej przypuszczalny potok słów. – Najważniejsze, żebyś zamieszkała tutaj, chodziła ze mną na uczelnię. Pamiętasz jaka to była ulica?
- Ubernettstrasse 12/37.
- Więc za tym skrzyżowaniem w lewo i jesteśmy na miejscu.
- To takie niesamowite, że znasz to miejsce tak dobrze – Kate uśmiechnęła się wystawiając rządek swoich perłowych ząbków i szturchnęła dziewczynę chcąc rozładować atmosferę.
- Daruj sobie…

*

- Przecież to było bezczelne! – poirytowany Schlierenzauer schylił się aby podnieść małą tekturową karteczkę, która wpadła do pośniegowej kałuży.
- Bezczelne? Przecież ty jesteś jakiś nienormalny… - Hilde rozpędzał się. Łatwo było przewidzieć potok obelg, które zaraz mogły spaść na Gregora, jednak powstrzymał złość i nic więcej nie powiedział. Spojrzał jeszcze raz na tył samochodu i wsiadł do niego trzaskając drzwiami.
- Nie trzaskaj kurwa! – rozpaczliwym głosem krzyknął blondyn.
- Sam przedtem trzasnąłeś!
- Bo byłem wkurzony!
- Teraz i ja jestem!
            Austriak odpalił silnik. Nie miał siły kłócić się już z przyjacielem. To nie tak wszystko miało wyjść, nie taki miał plan. Coraz wyraźniej w jego głowie przewijała się myśl, że może Agnes nie jest dla niego… że Kate to nieodpowiednia osoba dla Toma… Powinni przecież obaj skupić się na skokach, a nie rozpamiętywać dwie dziewczyny, o których tak naprawdę nic nie widzą.
- Mam nową umowę. – powiedział Gregor, patrząc oschle w przestrzeń przed nimi.
- Kolejną genialną? – prychnął jego towarzysz.
- Nie ironizuj. Koniec z tym całym bagnem, słyszysz? – na moment odwrócił się w stronę miejsca dla pasażera. – Zapominamy o laskach. Skupiamy się na rywalizacji .
- Podwieź mnie pod hotel i spadam…
- Wchodzisz w to?
- Podwieź mnie.
- Słyszysz co do Ciebie mówię? – w Austriaka znów wstąpił gniew, w oczach pojawiły się małe ogniki. Nie lubił gdy ktoś go ignorował. Zacisnął mocniej kierownicę i ponowił pytanie.
- W dupie mam twoje układy, plany i inne akcje. Nie będę robił tego co mi karzesz!
- Jesteś idiotą Hilde… - parsknął śmiechem i stanął na światłach.
- Ale przynajmniej ja mam uczucia, pozerze. – Tom otworzył drzwi i wysiadł, trzaskając dwa razy mocniej niż poprzednio.
- I po co się zgrywasz? – krzyknął przez otwartą szybę, ale Norweg się nie odwrócił. Włożył na nos ciemne okulary i zniknął za rogiem.
- Kutas. – syknął Gregor przez zaciśnięte zęby i skierował się w drogę powrotną do domu. K     Kiedy tylko dotarł, przebrał się w czarne szorty i tego samego koloru podkoszulek z napisem „Austria Ski Team”, wziął dużą butelkę wody mineralnej, puszkę Red Bulla i szybkim krokiem zbiegł do siłowni. Co prawda, dzisiaj rano zaliczył już efektywny trening, lecz teraz potrzebował wysiłku trzy razy bardziej niż zazwyczaj. Dla rozgrzewki zrobił tylko kilka skłonów, brzuszków i kilometr na bieżni, by w końcu móc chwycić za sztangę i podnosić ją, raz za razem dokładając jej ciężaru.

*

            - To jakaś rudera! Widziałaś te ściany? – Kate starała się jakoś zagadać ale Agnes wydawała się być bardzo nieobecna. - Obama zradził swoją żonę z sekretarką.
- Co? A tak, tak…
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Tak. Słuchaj mam ochotę na imprezę. Co ty na to? – blondynka błyskawicznie się ożywiła.
- Jaką imprezę?
- Jakąkolwiek – uniosła ku górze jedną brew i sięgnęła po telefon. - Dostałam wczoraj zaproszenie. To napisze, że przyjdziemy.
- A co z moim mieszkaniem? – brunetka nie dawała za wygraną. Zapewne dlatego, że wiedziała, jak skończy się ta impreza w przypadku Agnes i nie był to wymarzony scenariusz.
- Znajdziemy jutro coś innego, obiecuję. – dziewczyna spojrzała błagalnie na przyjaciółkę, trzymając wyczekująco palec na ikonce „wyślij” w swoim iPhonie.
- No dobra. Też potrzebuję się napić.
- Dzięki! To ostatni raz. – Agnes zadowolona wysłała smsa i skierowała się z przyjaciółką w drogę powrotną do domu. Musiały przecież się przygotować.
- Miałaś wieści z domu? – zagadnęła Agnes, kiedy Kate wyszła spod prysznica.
- Nie, zaraz zadzwonię. Mam nadzieję, że nie tęskni za bardzo...
[…]
- Widziałaś gdzieś moje perfumy? – zapytała Agnes, mknąc ku łazience, aby sprawdzić czy przypadkiem ich tam nie zostawiła.
- Nie wiem czy dobrze robimy – zdezorientowana Kate nie odpowiedziała na pytanie przyjaciółki, jednak podświadomie rozglądała się wokół siebie, sprawdzając czy flakonik nie znajduje się w jej zasięgu.
- Dlaczego? Skąd te wątpliwości?
- Mam jakieś złe przeczucia… poza tym może to mieszkanie nie było najgorsze?
- Sama powiedziałaś, że to rudera.
- No tak, ale jeśli niczego innego nie znajdę…
- Znajdziesz, znajdziesz. – odpadła dziewczyna, triumfalnie się uśmiechając. – Widzisz? – wskazała na buteleczkę perfum. – Ja znalazłam.
- Och, to nie to samo. – prychnęła brunetka. – Nie mam ochoty znowu iść na imprezę. Znowu się upiję, a co jeśli ktoś z domu zadzwoni? Nie mogę być przecież pod wpływem.
            Przyjaciółki usiadły na czekoladowej kanapie, zastanawiając się co w końcu zrobić. Sytuacja Kate nie była łatwa, dlatego właśnie potrzebowała szybkiego działania, gruntownych zmian i oddechu, a nie kolejnej szkockiej czy następnego drinka. Tego miała już w życiu za nadto. W końcu.. miała się kim opiekować.
Zarzuciła na ramiona sweter i usiadła na fotelu, podążając wzrokiem za przygotowującą się do wyjścia Agnes. Dziewczyna biegała z kąta w kąt, jak zahipnotyzowana. Ciągle coś jej nie pasowało, to przebierała kolczyki, to zmieniała spodnie na spódnicę i na odwrót, to szminka była nie taka. Kate przyglądała się z zafascynowaniem, i można też rzec, z lekkim niedowierzaniem, że można mieć tyle wątpliwości co do swojego wyglądu. Jednocześnie błądziły gdzieś między szarymi komórkami myśli, o tym jak wykręcić się z nietrafionego pomysłu przyjaciółki.
- Wyglądasz pięknie, nie kładź więcej różu!
- Jesteś pewna? – zapytała Agnes, robiąc niepewną minę.
Cóż, zawsze przed imprezami zachowywała się jak stuknięta nastolatka, ale chyba właśnie za to Kate kochała ją najbardziej.
- Tak, wyglądasz ślicznie!
- Idziesz w końcu czy nie? – zapytała blondynka, stając nad przyjaciółką – Smutno mi będzie bez Ciebie.
Dziewczyna nie wiedziała za bardzo jak się zachować, co zrobić. Było w niej tyle wątpliwości, pragnień, marzeń, a tak naprawdę niczego nie potrafiła dopiąć na ostatni guzik. Każda, nawet najmniejsza decyzja była dla niej problemem, czymś z czym trzeba się uporać, a ona miała już dosyć tego typu sytuacji.
- Nie wiem. – odparła w końcu.
- Chodź! Gwarantuje dobrą zabawę – uśmiechnęła się i złapała koleżankę za rękę, próbując ściągnąć ją z fotela.
- Nie mam siły. To nie jest dobry pomysł. Zostanę w domu i poszukam ofert, może znajdę jakieś mieszkanie.
- Cały wieczór będziesz siedziała w domu? – parsknęła, oddalając się po torebkę.
- Pójdę na spacer – Kate szepnęła cicho i zmieniła pozycję na wygodniejszą.
- W takim razie, ja wychodzę. Portfel, lusterko, szminka, preze…
- Hej, baw się ostrożnie! – brunetka uniosła się, słysząc wyliczankę Agnes.
- Nie martw się już tak! – dziewczyna uścisnęła przyjaciółkę i pomachała tuż przy wyjściowych drzwiach – Wrócę jak będę, kocham cię!
- Ja ciebie też! – odkrzyknęła Kate, ale blondynka była już za drzwiami.
I tak oto brunetka została sama. Z problemami, brakiem mieszkania i tumanami własnych myśli. Siedziałaby tak długo, gdyby nie wibracje telefonu, które poczuła w kieszeni spodni. Kiedy tylko zobaczyła kto dzwoni, momentalnie wcisnęła zieloną słuchawkę.
- Tak, kochanie? – odezwała się wesoło – Wszystko w porządku? … Oczywiście, że tęsknie. Niedługo się zobaczymy. Tak, tak. Też cię kocham… - gdy się rozłączała samotna łza spłynęła po jej różowym policzku. Otarła ją dynamicznie, tak jakby ze strachu, że ktoś ją zobaczy, a była przecież sama, sama ze swoimi myślami.
Ciągle siedziała w wygodnym do granic możliwości fotelu, nieruchomo, jakby zaczarowana. Zaczęła przeglądać zdjęcia w swoim telefonie, szukając w końcu tego jednego, najpiękniejszego. Uśmiechnęła się do ekranu, gdy tylko je zobaczyła. Duże, lekko skośne, niebieskie oczy radośnie uśmiechały się do osoby, która wykonała zdjęcie. Różowe, pełne usteczka ugięte jak podkowa pokazywały jak szczęśliwe jest dziecko na fotografii. Tak, dziecko. Mała, śliczna blondynka, o alabastrowej cerze.  Wyciągała w górę ręce w geście triumfu, po wygranej w łapki. Kate dokładnie pamiętała kiedy zrobiła to zdjęcie. Miała w tym momencie, tylko jedno marzenie, wziąć na ręce małą perełkę i mocno ją przytulić. To ona była dla niej kwintesencją miłości.

***

            Nie dodawałam rozdziału bardzo długo, wiem i przepraszam, ale byłam strasznie nieogarnięta. Szkoła, nauka, dom, a potem Zako, które znowu wycięło mi tydzień z życia. Ale było cudownie, cudownie! A teraz tęsknię i chciałabym już żeby był następny styczeń, kolejne skoki, albo chociaż LGP. Może wybiorę się do Planicy? ;>
            Teraz mam ferie i mogę odetchnąć chociaż przez chwilę. W środę półmetek… nie, nie, nie, nie chce mi się! Ale cóż, może będzie miło : )
            Pozdrawiam was gorąco i do następnego! <3