Podkład muzyczny: Tom Odell - Another Love
Piąta nad ranem. Za drzwiami
słychać było szmery i charakterystyczny odgłos nieudolnego mocowania się z
dziurką od klucza. W końcu zamek odpuścił i drzwi otworzyły się. Do mieszkania
weszły dwie osoby… Dwie?
- Powinieneś wyjść. – szeptała dziewczyna, wypowiadając
słowa między kolejnymi pocałunkami i płytkimi oddechami.
Mężczyzna nie odpowiedział, a
zamiast tego ściągał koszulę, potem podkoszulek… bluzkę Agnes.
- Nie powinniśmy. – mimo chęci, opór blondynki stawał się
coraz mnie namacalny.
Nie chciała już z tym walczyć, bo po co? Jej giętkie ciało,
tańczyło tak jak on zagrał. Poddała się mu. Namiętnie wgryzała w jego usta, i
czekała na kolejny krok, błędnego kochanka. Po chwili w domu dały się słyszeć
pierwsze, jeszcze ciche jęki.
- Co do cholery? - szepnęła rozbudzona Kate. Ciche jęki? A jednak
słyszalne, dla ucha brunetki. Może była już po prostu wyczulona na każdy, nawet
najcichszy pisk.
Dziewczyna leniwie spojrzała na zegarek. 5.29. Była tak
zaspana i rozdrażniona, że nie potrafiła jeszcze połączyć faktów w jedną
logiczną całość. Zeszła więc z łóżka i powolnym krokiem podreptała przez
korytarz do głównego salonu, na środku którego znajdowała się ich ulubiona
czekoladowa kanapa. Ta była jednak zupełnie pusta. No, może nie zupełnie. Tu i
ówdzie dostrzec można było długopis, czy zeszyt z studyjnymi notatkami, poza
tym nic jednak nie rzucało się w oczy. Cóż, przynajmniej na kanapie, gdyż przed
nią, na chłodnych panelach znajdowało się dwoje pijanych, ujaranych
namiętnością młodych ludzi, którzy nie mieli pojęcia, że zszokowana Kate patrzy
na ich miłosne… nie, raczej zwierzęce igraszki.
Czuła się bardzo niezręcznie, to było dla niej wręcz
żenujące. Lewą dłonią zaczęła wodzić po ścianie w poszukiwaniu włącznika
światła. Gdy mały, zgrabny pstryczek
znalazł się w jej palcach zrodziło się pytanie – zaświecić czy nie
zaświecić? Kiedy do jej uszu dotarł kolejny pełen pożądania jęk, przestała się
wahać, a salon napełnił się ciepłym żółtym światłem.
Kiedy jej oczy spoczęły na złączonej ze sobą dwójce,
przyłapanych na gorącym uczynku, studentów, w końcu oprzytomniała.
- Koniec przedstawienia. – powiedziała stanowczo.
Nie krzyczała. Po prostu za nic w świecie nie chciała, by
Agnes znalazła się kiedyś w takiej samej sytuacji jak ona. To też była jedna
impreza. Chłopak… którego znała już tak długo, którego kochała całym sercem,
wiedząc jednocześnie, że on nigdy nie będzie jej. A potem wszystko potoczyło
się tak szybko i gdyby nie pomoc bliskich, a w szczególności najlepszej
przyjaciółki, jej życie wyglądałoby teraz zapewne zupełnie inaczej.
- Kate, ja… - Agnes szukała czegoś, czym mogłaby się zakryć,
jednak nic przydatnego nie wpadło w jej ręce.
- Nic nie mów. – brązowooka powstrzymała ją gestem. – Pokaż
mu drzwi i idź spać.
Brunetka nie zmieniając wyrazu twarzy, ominęła parę
kochanków i skierowała się do kuchni, chcąc łyknąć czegoś zimnego. Wyciągnęła z
lodówki butelkę niegazowanej wody. Jednocześnie oparta o chłodny blat,
nasłuchiwała czy nieporoszony gość opuścił mieszkanie. Gdy dał się słyszeć
dźwięk zamykanych drzwi, ruszyła swobodnie w kierunku salonu, gdzie Agnes zbierała z podłogi swoje
ubrania.
- Wstyd i hańba, kochanie –
mruknęła zasiadając na kanapie.
- Nie mam siły. – odparła lakonicznie dziewczyna. – Idę się
położyć. Boli mnie głowa.
Kate tylko wzruszyła ramionami i również poszła do łóżka.
Szybko zasnęła zastanawiając się, na ile dzisiejszy wybryk przyjaciółki, był
podyktowany sfrustrowaniem przez pewnego zarozumiałego Austriaka.
*
- Schlierenzauer,
znowu najlepszy. – Pointer pochwalił swego podopiecznego. – Gratuluję.
- Dzięki. – Gregor spakował rzeczy, ominął kolegów, sztab,
dziennikarzy i szybkim krokiem powędrował do autobusu.
Rzucił niedbale swoje
rzeczy z myślą, że wylądują w jakimś neutralnym miejscu. Te jednak, w czasie
lotu zmieniły trasę i wylądowały tuż w przejściu. Nie chciało mu się schylać,
przenosić. Wzruszył ramionami i z impetem padł
na kanapę. Chwilkę po nim do autobusu wbiegł Morgi. Miał na sobie
sportowy strój, on jeszcze nie skończył treningu. Zaaferowany nie zauważył
przeszkody na drodze i głośno padł na ziemie, niczym postrzelony żołnierz na
froncie.
- Kto się tłucze! – rozdrażniony Gregor podniósł głowę chcąc
zidentyfikować, złośnika, który ośmielił się przerwać mu drzemkę.
- Jesteś idiotą, mogłem się zabić! – krzyknął zdenerwowany
blondyn, który po chwili jednak uśmiechnął się przyjacielsko. – Po co się
drzesz, co? Znowu gwiazdorzysz? Wiesz, że Pointer tego nie lubi, my z resztą
też nie.
Gregor nie odpowiedział nic, wiedząc, że prawdopodobnie
najzwyczajniej w świecie wyładowałby się na Thomasie, a to mu w tym momencie
nie było potrzebne. Przewrócił się na drugi bok, czekając aż kumpel w końcu
wyjdzie i dam mu przysłowiowy „święty spokój”. I chociaż wyszedł, a w autobusie
zagościła błoga cisza, głowa skoczka aż huczała. Spokój był więc w tej chwili
jednym z najbardziej abstrakcyjnych dla niego pojęć.
- Nie panujesz nad tym stary… - zaczął mówić do siebie. –
Czegoś ci brakuje twardzielu…
*
- Przepraszam, naprawdę cię przepraszam. – blondynka
tłumaczyła się już od pół godziny, ciągle powtarzając te same słowa.
- Skończ już. – przerwała jej w końcu Kate. – Znalazłam mieszkanie.
- Tak? To cudownie! – ucieszyła się Anges, wstając z łóżka. Cóż, było już grubo po 13., czas więc najwyższy, by wziąć się do życia.
Godzinę później obie były już w małej kawalerce, którą brunetka była zdecydowana wynająć. Oczywiście, na razie wynająć. Potem może przyjść czas na kupno, ale to jest melodia odległej przyszłości.
- No i co o tym myślisz? – zapytała przyjaciółkę.
- Skończ już. – przerwała jej w końcu Kate. – Znalazłam mieszkanie.
- Tak? To cudownie! – ucieszyła się Anges, wstając z łóżka. Cóż, było już grubo po 13., czas więc najwyższy, by wziąć się do życia.
Godzinę później obie były już w małej kawalerce, którą brunetka była zdecydowana wynająć. Oczywiście, na razie wynająć. Potem może przyjść czas na kupno, ale to jest melodia odległej przyszłości.
- No i co o tym myślisz? – zapytała przyjaciółkę.
- Szczerze? – Agnes ponownie rozejrzała się po małym
mieszkanku. – To nie moja bajka…
- Nie jest najpiękniejsze ale nie mogę siedzieć Ci cały czas na głowie – oznajmiła i podeszła do okna. – Widoki nie są najgorsze.
- Jest tu w ogóle ciepła woda? – blondynka podeszła do sprawy bardzo luźno. Jej zachowanie mocno irytowało Kate. Na te słowa, szepnęła coś do siebie pod nosem i jakby troszkę zawiedziona zawiesiła swój wzrok w oddali.
- Przepraszam…
- Nie, nic już nie mów. Wracajmy.
- Nie jest najpiękniejsze ale nie mogę siedzieć Ci cały czas na głowie – oznajmiła i podeszła do okna. – Widoki nie są najgorsze.
- Jest tu w ogóle ciepła woda? – blondynka podeszła do sprawy bardzo luźno. Jej zachowanie mocno irytowało Kate. Na te słowa, szepnęła coś do siebie pod nosem i jakby troszkę zawiedziona zawiesiła swój wzrok w oddali.
- Przepraszam…
- Nie, nic już nie mów. Wracajmy.
- Kiedy zamierzasz się tu przenieść? - Agnes powstrzymała
przyjaciółkę gestem, wymuszając, by ta na nią spojrzała.
- W najbliższym czasie. Główne wyposażenie już jest. Muszę jeszcze urządzić najcudowniejszy pokój dla małej. Rodzice obiecali, że pomogą mi finansowo…
Słysząc te słowa blondynka poczuła ukłucie w sercu. Po raz kolejny tego dnia zdała sobie sprawę, jak lekkomyślne było jej zachowanie. Jak wiele mogłoby ją to kosztować. Przytuliła do siebie mocno Kate, gładząc ją po plecach. Wiedziała, że tego nie lubiła, ale czasami po prostu musiała w ten sposób dać jej do zrozumienia, że mimo, iż się różnią, a słowa czasami nie wystarczają by oddać prawdziwe uczucia, zawsze jest dla niej i będzie ją wspierać.
- W najbliższym czasie. Główne wyposażenie już jest. Muszę jeszcze urządzić najcudowniejszy pokój dla małej. Rodzice obiecali, że pomogą mi finansowo…
Słysząc te słowa blondynka poczuła ukłucie w sercu. Po raz kolejny tego dnia zdała sobie sprawę, jak lekkomyślne było jej zachowanie. Jak wiele mogłoby ją to kosztować. Przytuliła do siebie mocno Kate, gładząc ją po plecach. Wiedziała, że tego nie lubiła, ale czasami po prostu musiała w ten sposób dać jej do zrozumienia, że mimo, iż się różnią, a słowa czasami nie wystarczają by oddać prawdziwe uczucia, zawsze jest dla niej i będzie ją wspierać.
Brunetka delikatnie odepchnęła Agnes dając jej do
zrozumienia, że te słowa były niepotrzebne. Ponadto ciągle miała w głowie obraz
roznegliżowanej Agnes leżącej na środku salonu, który wprawiały ją w lekkie
zakłopotanie.
- To co zrobiłaś wczoraj… było śmieszne i lekkomyślne – Kate znowu charakterystycznie przeczesała włosy. – To przez Gregora, prawda? – dokończyła i uważnie zaczęła obserwować reakcje dziewczyny. Na jej policzkach pojawił się ognisty rumieniec, a oczy jak oszalałe zaczęły błądzić po kątach pokoju.
- To co zrobiłaś wczoraj… było śmieszne i lekkomyślne – Kate znowu charakterystycznie przeczesała włosy. – To przez Gregora, prawda? – dokończyła i uważnie zaczęła obserwować reakcje dziewczyny. Na jej policzkach pojawił się ognisty rumieniec, a oczy jak oszalałe zaczęły błądzić po kątach pokoju.
- Nie, przestań. – Agnes momentalnie spochmurniała. – Nie
chcę słyszeć o nim ani słowa. Zrobiłam to, bo chciałam. Koniec, kropka.
- Czyżby? – przyjaciółka nie dała za wygraną, ale widząc gniewne spojrzenie blondynki, zrezygnowała z dalszego drążenia tematu.
Po powrocie do mieszkania, dziewczyny usiadły wspólnie zastanawiając się jak rozwiązać problem z przeprowadzką, urządzeniem domu i załatwieniem wszystkich formalności.
- Słuchaj, mam dla ciebie propozycję. – zaczęła Agnes niepewnie. – Mogę urządzić ci tanio mieszkanie, mam znajomą w tej branży. Poza tym, wiem co lubisz. – obdarzyła ją ciepłym spojrzeniem. – A ty w tym czasie wróć do domu i przygotuj małą do zmiany.
- Czyżby? – przyjaciółka nie dała za wygraną, ale widząc gniewne spojrzenie blondynki, zrezygnowała z dalszego drążenia tematu.
Po powrocie do mieszkania, dziewczyny usiadły wspólnie zastanawiając się jak rozwiązać problem z przeprowadzką, urządzeniem domu i załatwieniem wszystkich formalności.
- Słuchaj, mam dla ciebie propozycję. – zaczęła Agnes niepewnie. – Mogę urządzić ci tanio mieszkanie, mam znajomą w tej branży. Poza tym, wiem co lubisz. – obdarzyła ją ciepłym spojrzeniem. – A ty w tym czasie wróć do domu i przygotuj małą do zmiany.
- Wiesz co lubię? – z dozą ironii zapytała Kate. – To miłe z
twojej strony, ale chcę zrobić to sama. Prawdę mówiąc, to mam u ciebie dług
wdzięczności. Nikt mi tak nie pomógł jak ty…
- Jak chcesz – zawiedziona odpowiedzią przyjaciółki gwałtownie wstała i udała się do kuchni, pozostawiając dziewczynę samą sobie.
- Nie denerwuj się… - brunetka po chwili na namysłu udała się za Agnes. – Wiem, że ostatnio jestem nie do życia. Tyle rzeczy na mnie spadło…
- I co? Nikt nie chce Ci pomóc… - zironizowała wchodząc jednocześnie w zdanie przedmówczyni.
- Jak chcesz – zawiedziona odpowiedzią przyjaciółki gwałtownie wstała i udała się do kuchni, pozostawiając dziewczynę samą sobie.
- Nie denerwuj się… - brunetka po chwili na namysłu udała się za Agnes. – Wiem, że ostatnio jestem nie do życia. Tyle rzeczy na mnie spadło…
- I co? Nikt nie chce Ci pomóc… - zironizowała wchodząc jednocześnie w zdanie przedmówczyni.
- Dobra, nie ma sensu dalej ciągnąc tej rozmowy. –
dziewczyna zrezygnowana spuściła wzrok. – Chcę to zrobić sama, powinnaś to
zrozumieć. Jak już się z tym uporam, pojadę po małą.
- Dobrze, ale wiesz, że zawsze jestem.
Kolejne dni upłynęły przyjaciółkom bardzo szybko. Nim się spostrzegły miejsce na uczelni było załatwione, mieszkanie urządzone, czynsz za pierwszy miesiąc zapłacony, a bilet do domu spokojnie czekał w notesie Kate.
- Dobrze, ale wiesz, że zawsze jestem.
Kolejne dni upłynęły przyjaciółkom bardzo szybko. Nim się spostrzegły miejsce na uczelni było załatwione, mieszkanie urządzone, czynsz za pierwszy miesiąc zapłacony, a bilet do domu spokojnie czekał w notesie Kate.
Wreszcie nadszedł dzień odprowadzenia przyjaciółki na
lotnisko, godzina odlotu. W ten oto sposób Agnes została sama w „wielkim
mieście”. Niecierpliwie odliczała dni do przyjazdu Kate, która chciała
pozamykać wszystkie stare sprawy, aby zacząć nowe życie, z czystym kontem.
Blondynka chciała wykorzystać wolny czas na nadrobienie zaległości na uczelni i
przerzucenie się na zdrowy tryb życia, którego zawsze zazdrościła Kate. Regularne
zdrowe posiłki, siłownia… Ponadto jej celem stało się poukładanie kawałków
rozsypanego przed kilkoma tygodniami serca, które jak na złość do siebie nie
pasowały. - Czyżby brakowało jakiegoś elementu? – zastanawiała się cicho
popijając gorące kakao.
Brunetki nie było już dobre kilka dni. Regularnie
telefonowała, opowiadając o sytuacji. Zwlekała z powrotem do Austrii, co w
ogóle nie dziwiło Agnes. Zwyczajnie bała się, jak zmiana wpłynie na Lolę, która
już i tak wystarczająco przeszła, jak na swoje 4 latka. Dziewczyna starała się
więc ze wszystkich sił, które podjęła wraz z wyjazdem przyjaciółki. Chodziła
nawet na basen, którego tak nie lubiła w dzieciństwie. Cały podejmowany wysiłek
fizyczny i umysłowy, związany z kolejnymi kolokwiami na uczelni, sprawiał, że
mogła przyznać się sama przed sobą, że Gregor Schlierenzauer zawrócił jej w
głowie. Na chwilę, która jest już tylko wyblakłym wspomnieniem.
*
Długonoga szatynka zbierała swoje
ubrania z podłogi i po kolei wkładała na siebie. Majtki, stanik, czarny top,
czerwona spódniczka…
- Zadzwonię za kilka dni. – chłopak przeciągnął się na
łóżku, jeszcze bardziej mierzwiąc swoje potargane włosy. – Będziesz musiała się
bardziej postarać.
- Co, proszę? – dziewczyna spojrzała na niego z wyższością –
Spałam już nie z takimi „wymagającymi”. Źle ci? Idź do innej. Ciekawe, która
pozwoliłaby na takie wulgarne zachowania z twojej strony..
- Zejdź mi z oczu. – Gregor stanowczo uciął temat. – Wiesz
gdzie są drzwi.
Po jego słowach szatynka prychnęła tylko i odeszła, zostawiając
po sobie zapach perfum średniej klasy.
Tak
wyglądały teraz jego dni. Praca, treningi, a potem upojne noce z paniami
lekkich obyczajów, które zaspokajały jego oczekiwania. Bez emocji, bez uczuć,
bez zobowiązań. Tylko seks. Zdążył już do tego przywyknąć i bądź, co bądź nie
narzekał. Tylko czasami przez jego podświadomość przemykały myśli o porannej
kawie i krótkim pocałunku, dającym wszystko, czego tylko mężczyźnie potrzeba.
Szybko jednak odganiał te wizje, zamieniając się na powrót w zimnego Adonisa.
Z letargu
wyrwał go dynamiczny dzwonek do drzwi. W pośpiechu założył bokserki, dżinsy, a
zbiegając na dół starał się doprowadzić swoje włosy do jakiegokolwiek ładu.
- O, hej. – powiedział do Toma, zapraszając go do środka. –
Co tam?
- Znowu to samo, co? – kumpel obdarzył go szyderczym
uśmiechem. – Kiedy się w końcu ogarniesz?
- Zajmij się sobą, okay?
- Czemu po prostu się nie przyznasz, że ci zależy?
- Zależy? – Gregor zaśmiał się głośno. – Za dwa tygodnie
pierwsze zawody. Myślisz, że będę się przejmował jakąś nic nieznaczącą
dziewczyną? Mam zawody do wygrania, rekord do pobicia. Nie mam na to czasu.
- Wiesz co? Łżesz jak pies, nie ubliżając oczywiście żadnym
słodkim kundlom.
- Co masz na myśli? – Austriak spojrzał na gościa wymownie,
oczekując od niego wyjaśnień. Gestem wskazał kanapę, na której po chwili obaj
usiedli.
- Pamiętasz co mówiłeś po
powrocie ze szpitala…? – zaczął Tom. – To było pół roku temu. Wróciłeś inny,
zmieniony. Były dni, że nie mogłeś nawet patrzeć na Sandrę. Chciałeś jej. Dziewczyny,
o której właściwie nic nie wiedziałeś i nadal nie wiesz. A potem ona zjawiła
się tutaj. Niestety, ty chciałeś tylko się zabawić, zapominając o tych
nieprzespanych przez nią nocach. Co cię tak zmieniło? – chłopak skończył swój
wywód, wlepiając oczy w zamyślone oblicze Gregora.
Fakt. Zmienił się. W ciągu
ostatnich sześciu miesięcy tyle się zmieniło. I chociaż nie chciał tego
przyznać, Tom miał rację. Przynajmniej w jakimś stopniu.
Po
wyleczonej w klinice kontuzji, Sandra przestała mu wystarczać. Nie miała tych
ciepłych, a jednocześnie tajemniczych zielonych oczu. Nie pragnęła Austrii, bo
przecież w niej żyła, mając u swojego boku kochającego chłopaka. Na szczęście
dla niego, czas płynął i płynął, aż w końcu chwile spędzone z Agnes prawie całkowicie
wyblakły, przywracając dawne prawdziwie uczucie w idealnym świecie
Schlierenzauera.
Potem
wszystko toczyło się już swoim normalnym rytmem. Kawa, pocałunki, deklaracje
dozgonnej miłości, a w konsekwencji długo wyczekiwane przez Sandrę oświadczyny.
I pewnie cały ten dramat nie miałby teraz miejsca, gdyby nie ta suka –
niewierność, która na zawsze zmieniła spojrzenie brązowych oczu na kobiety i
miłość.
Nawet, gdy
znowu ją spotkał, nie był w stanie niczego poczuć. A wyglądała tak inaczej,
zupełnie inaczej niż zdołał zapamiętać… Bladość twarzy, zmęczenie, szpitalne
znudzenie, ustąpiły, by zrobić miejsce
dla tego pięknego radosnego uśmiechu.
To były jej
pierwsze dni w Austrii. W końcu, dzięki stypendium naukowemu, mogła spełnić
swoje marzenia i studiować w tym pięknym kraju, o którym on jej tyle opowiadał.
Nie chciała być wtedy sama, wiec poprosiła Kate, by pojechała razem z nią i
była tam przynajmniej przez kilka dni, dopóki blondynka nie zaaklimatyzuje się.
I pojechały. We trzy. Agnes, Kate i jej mały skarb.
I
najprawdopodobniej mijaliby się nadal, gdyby nie brunetka, która przypadkiem
dowiedziała się o wystawie Schlierenzauera w wiedeńskiej galerii sztuki.
- Po co miałabym tam jechać? – Agnes odwróciła się w stronę
okna, patrząc na migające światła miasta.
- Przecież chcesz. – przyjaciółka zbliżyła się do niej i
spojrzała w tym samym kierunku.
- Nie odezwaliśmy się do siebie od tamtej nocnej rozmowy.
- To ma być powód, dla którego odmawiasz sobie zobaczenia
jego zdjęć?
- Fotografie pokazują kim jest naprawdę, pokazują jego
duszę.
- Wiem, że się boisz, ale wiem również, że będziesz
żałowała, jeśli ich nie zobaczysz. Jeśli nie zobaczysz jego duszy.
- Masz rację.
Przypadek,
los, przeznaczenie.. któraś z tych sił, może żadna, a może wszystkie na raz,
sprawił, że Gregor akurat tego samego dnia postanowił zobaczyć jaką
popularnością cieszy się jego wystawa. Cieszył się, że ludzie są ciekawi jego
punktu widzenia. Człowieka, który poza skokami ma jeszcze masę innych pasji.
Przyglądał
się zdjęciom jeszcze raz, każdemu z osobna, po kolei. Rozmawiał z
odwiedzającymi, słuchał ich uwag z wielkim zainteresowaniem. Było to jedno z
niewielu miejsc, gdzie opinia czy zdanie innych miało dla niego tak olbrzymie
znaczenie. Chciał jeszcze dowiedzieć się, dlaczego drobna blondynka już od
dłuższej chwili wpatruje się w zdjęcie zrobione ponad rok termu, w tyrolskiej
dolinie.
- Nawet
sobie nie wyobrażasz, jak bardzo lubię to zdjęcie. Oddaje majestatyczność i
piękno gór, pokazując jednocześnie niemoc człowieka wobec ich potęgi.
Zadrżała. Po tylu dniach
usłyszała znów jego głos. Głos człowieka, który potrafi oddać swój zachwyt nad
pięknem. Głos, który tak dobrze zapamiętała. Głos tego pieprzonego dupka ze
szpitala. Głos gościa, który częstował ją Mannerami. Głos Schlierenzauera. Jego
głos.
- To przepiękne zdjęcie. Gratuluje talentu.
- Agnes…? – poznał ją.
Poznał jej cichy, delikatny głos.
Nie był jednak zdolny poczuc czegokolwiek. Zamknął się przecież na wyższe
uczucia. Obiecał sobie, że miłość już nigdy nie doprowadzi go do wewnętrznej
ruiny i był zdeterminowany trwać w tym postanowieniu.
Porozmawiali chwilę, wymienili
spostrzeżenia, aż w końcu mała blondyneczka przydreptała do nich i ciekawsko
spoglądała w stronę blondyna. Za nią pojawiła się Kate, obdarzając go delikatnym
uśmiechem. Nie zadawał już zbędnych pytań, po prostu cicho pożegnał się i
wyszedł z budynku, chcąc jak najszybciej o tym zapomnieć.
- Gregor, kurwa, co się z Tobą
dzieje?
- Co…? Przepraszam. – odezwał się, nie wiedząc co dzieje się
wokół – Słuchaj, pogadamy jutro, albo pojutrze. Muszę coś załatwić.
- Okay, okay, jak chcesz. – przyjaciel wyszedł, zostawiając Austriaka
samego, pogrążonego w natłoku myśli. Może nadszedł czas, by się naprawdę zmienić…
?
***
Tak, to krótkie beznadziejne coś to ja napisałam. Super, dzięki pozdro dla mnie ;]
Ogólnie to jest taka sytuacja, że 48 zwycięstw, wszystko super, ale gdzieś po drodze zginął prawdziwy uśmiech Schlierenzauera. I tęsknię za dawnym Gregorem.
I pewnie dlatego nie mogę niczego dobrego napisać. + inne życiowe czynniki, ale pomijając wszystko, życie jest czadowe!
JADĘ NA KONCERT 30 SECONDS TO MARS! *.*