poniedziałek, 13 maja 2013

8.




            Uporczywie nie mogła zasnąć. Kiedy ostatni raz spojrzała na zegarek było grubo po 2., a ona nadal przewracała się z boku na bok. Po raz pierwszy jednak taki stan rzeczy zupełnie jej nie przeszkadzał. Wręcz przeciwnie. Zamiast sfrustrowania czuła radość, bo mogła ciągle na nowo odtwarzać wydarzenia sprzed kilkunastu godzin.

            Chłopak zbliżył się do niej na tyle, że dzieliła ich już bardzo niewielka odległość. Włożył już dawno zdjęte rękawiczki do kieszeni kurtki i, ciągle milcząc, pogładził opuszkami palców jej chłodne policzki. Pod jego dotykiem Agnes lekko zadrżała, nie poruszyła się jednak, nie wypowiedziała ani jednego słowa, po prostu patrzyła wciąż otępiała i zastanawiała się dlaczego to powiedziała. Czy naprawdę miała to na myśli? A może to tylko impuls? Pożądanie..?
            - Nie wiem czy to miłość, chyba jeszcze nie. – zaczął spokojnie. – Ale na pewno nie jesteś mi obojętna. Nigdy nie byłaś.
            Szybko objął ją w pasie i przyciągnął do siebie. Uśmiechnął się pod nosem i po raz kolejny ją pocałował. Inaczej niż wcześniej. Ten pocałunek, to krótkie złączenie ich ust, bardzo subtelne i delikatne, było obietnicą. Cichą obietnicą, że może być już tylko lepiej.
            Tylko biedny Axel patrzył na nich z boku nie rozumiejącymi oczami i pewnie zastanawiał się o co w tym wszystkim chodzi…

            Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie i przewróciła na bok. Nieoczekiwanie poczuła zmęczenie, które po chwili nasiliło się na tyle, by pozwolić jej wpaść do spokojniej krainy snu.

*

            - Jak. To. Powiedziałaś. Mu. Że. Go. Kochasz.?! – Kate prawie zakrztusiła się popijaną colą. – Zwariowałaś.
- Przecież sama tego chciałaś! – Agnes momentalnie zaoponowała.
- Nie myślałam, że weźmiesz to tak dosłownie i że tak to się rozwinie, ale dobra, nieważne. Opowiadaj! – przyjaciółka podekscytowana odłożyła na stoliczek puszkę z napojem i zwróciła się w stronę blondynki.
- Nie ma co opowiadać. – wyciszyła jej radość Agnes – To tylko słowa.
- Pocałował cię.
- No tak, ale…
- Dwa razy.
- Kate, to tylko słowa. Wiesz, że „kocham cię” i „nie jesteś mi obojętna” nie mają już takiego znaczenia w dzisiejszych czasach jak pięćdziesiąt lat temu. Poza tym, jak ja mogę mu ufać? Jak mogę ufać samej sobie? Nie wiem już, może to się rozwinie, może nie. W każdym razie miałaś rację. Muszę ci to przyznać. Dziękuję.
            Blondynka objęła przyjaciółkę i mocno przytuliła. Prawda była bowiem taka, że naprawdę zawsze mogła na nią liczyć, nie ważne co. Działało to z resztą w obie strony.
            - Dostałam sms’a w nocy. – zaczęła Kate, biorąc z powrotem puszkę w obie dłonie. – Tom chce się ze mną spotkać.
- Oni się chyba jakoś umawiają. Działają tak synchronicznie, że aż mnie to zadziwia.
- Agnes, to nie jest zabawne.
- Przepraszam. Co zamierzasz?
- Mam dziecko. Nie mogę.
            Agnes odetchnęła głęboko. Za każdym razem, gdy w życiu Kate pojawiał się jakiś interesujący mężczyzna, z którym mogłaby stworzyć udany związek, brunetka odpychała go, a sama chowała się w cień, myśląc, żyjąc w przekonaniu, że nie zasługuje na miłość.
            - Nie możesz przez tego drania.
- To nie tak.
- A jak jest..? Poza tym powiedział czemu chce się spotkać? Daj spokój, idź po prostu. Jaki widzisz w tym problem?
- Jutro wieczorem. Ktoś musiałby zostać z mamą… Zostałabyś z nią? – Kate proszącym wzrokiem spojrzała na blondynkę, która życzliwie się uśmiechnęła.
- Nie pytaj głupio. Idź. Będzie dobrze.

*

            Nie wiedzieć kiedy minęły następne godziny, a kolejny dzień jak szybko się rozpoczął tak szybko się kończył. Anges miała za kilkadziesiąt minut wyjść do Kate, by popilnować Loli. Pozostały czas chciała jednak spożytkować na ostatnią powtórkę do jutrzejszego zaliczenia na studniach. Przeglądała notatki, analizowała książkowe dane i wykresy aż w końcu zdała sobie sprawę, że naprawdę wie już wystarczająco dużo, a wiadomości z „Socjologii dewiacji i kontroli społecznej” miała już prawie do perfekcji opanowane.
            Dziewczyna zamknęła więc książki i podeszła do lodówki po swój ulubiony owocowy jogurt, który miała w zwyczaju pic wieczorami. Gdy już po niego sięgała usłyszała dźwięk przychodzącej rozmowy telefonicznej. Szybko wyciągnęła telefon z kieszeni dżinsów i spojrzała na wyświetlacz. Była przekonana, że to Kate chcę potwierdzić jej przybycie, jakie było jednak jej zaskoczenie, kiedy zamiast jej imienia, zobaczyła na wyświetlaczu „Gregor”.
            - Tak? – odebrała po chwili.
- Masz jakieś plany na wieczór? – chłopak od razu przeszedł do konkretów.
- Mam. – odparła Agnes. – Muszę jechać do przyjaciółki.
- Kate?
- Owszem.
- Muszę się koniecznie z Tobą zobaczyć. 
- Gregor… nie dzisiaj. – dziewczyna westchnęła ciężko, przeklinając się w duchu.
- Czy Kate nie mogłaby poczekać? – nie ustępował.
- Chcesz żebym odstawiła dla Ciebie przyjaciółkę? – z wyrzutem z głosie zapytała Agnes.
- Nie, nie, to nie tak. – od razu się poprawił. – Nie mógłbym pójść z Tobą?
- Nie, naprawdę nie ma takiej możliwości. Przepraszam.
- Rozumiem. – odparł po chwili milczenia. – Trzymaj się.

*

            Zdenerwowana Kate była już coraz bliżej malutkiej kawiarenki, w której umówiła się z Tomem. Nie wiedzieć dlaczego, bardzo starała się, by tego wieczoru prezentować się jak najlepiej. I rzeczywiście, w obcisłych szarych rurkach, czarnych, skórzanych kozakach z malutką klamerką w okolicach kostki i czerwonym płaszczu wyglądała imponująco. Uroku dodawały jej okalające twarz ciemne proste włosy do ramion, które kiedyś sięgały jej prawie do pasa.
            Wzięła dwa głębokie oddechy i pokonała dwa małe schody, by następnie przekroczyć próg. Miejsce rzeczywiście było urokliwe. Urządzone było w starym stylu; małe, drewniane stoliczki okryte były biało-niebieskimi ceratami w kratkę. Na każdym ze stoliczków położony był niewielki świecznik, z trzema małymi świeczkami, palącymi się w zależności od tego czy ktoś znajdował się przy nich czy też nie. Przy ścianie stały dwa wieszaki, a na jednym z nich Kate dostrzegła charakterystyczną czarną kurtkę z napisem „Norge Team”. Dopiero wtedy rozejrzała się dokładniej. Kiedy, po krótkiej chwili, spostrzegła Tom’a siedzącego na stoliku przy oknie przełknęła głośno ślinę i powoli pokonała dzielące ich metry.
            - Kate. – chłopak wstał, pomógł zdjąć płaszcz, po czym odsunął krzesło.
- Czego chcesz, Tom? – brunetka nie miała zamiaru wdawać się z nim w żadne poważniejsze dyskusje. Od razu więc zaatakowała go, kierując na niego chłodne spojrzenie.
- To wszystko nie wyszło tak jak powinno. – zaczął. – To nie jest takie proste, gdy jesteś…
- Czy mogę przyjąć już zamówienie? – jego monolog przerwała młoda kelnerka, uśmiechająca się z przesadną słodyczą.
- Małą latte, poproszę. – odezwała się Kate.
- Dla mnie będzie espresso. – zawtórował jej Tom, a gdy dziewczyna oddaliła się, kontynuował. – Gdy jesteś skoczkiem. – spojrzał na nią znacząco. – Ciężko jest znaleźć sobie stałą partnerkę, nie mówiąc już o tym, gdy nie jest ona związana z naszym światem.
- Nie musisz się tłumaczyć. – brunetka zaczęła niespokojnie przyglądać się trzem płonącym świeczkom i skupiać na nich część swojej uwagi.
- Kate. – chłopak niespodziewanie położył swoją dłoń na jej dłoni. – Po ostatnim konkursie poszliśmy z chłopakami na imprezę. Wiesz jak jest. Fannemel, Stjernen, Vilberg… To się wszystko kręci wokół jednego. – mimowolnie zaczął gładzic kciukiem zewnętrzną część jej dłoni, a dziewczyna, jakby wbrew sobie, nie cofnęła jej, lecz z uwagą słuchała co też Norweg ma jej do powiedzenia. – Zdałem sobie sprawę, że nie chce już tak dłużej. Nie mam siły.
- Tom…
- Daj mi skończyć. Ja zwyczajnie chcę…
- Mała latte i espresso. – po raz kolejny drobna kelnerka przerwała jego wypowiedź. Tym razem jednak zeszła im z oczu prawie momentalnie po położeniu na stoliczku oczekiwanego zamówienia.
- Co chcesz Tom? – zaintrygowana Kate ponagliła go.
- Chcę mieć do kogo wracać. Chciałbym móc wracać do ciebie.
            Przeszył ją zimny dreszcz. Objęła rękami filiżankę z kawą i zaczęła intensywnie się w nią wpatrywać, by po chwili podnieść wzrok na milczącego Tom’a.
- Czy ty właśnie… na swój chory i pokręcony sposób… zapytałeś mnie czy będę z tobą? – ledwo wypowiedziała te słowa.
Jakim cudem rozmawiają na ‘takim poziomie’? Ta konwersacja miała chyba przebiegać zupełnie inaczej…
- Posłuchaj mnie. – Tom dynamicznym ruchem wstał z wygodnego, cedrowego krzesła i, przestawiając je bliżej dziewczyny, usadowił się tuż obok niej – Sprawmy, żeby to wszystko było proste.
- To nie jest proste. – Kate wyraźnie zaprotestowała, czując, że chce stamtąd jak najszybciej wyjść.
            Prawda była taka, że w innych okolicznościach, gdyby życie poukładało jej się inaczej, jej serce skakałoby pewnie z radości, słysząc słowa Norwega. Niestety. Nic nie było proste.
            - Oczywiście, że jest! – chłopak nie dawał za wygraną. – To wszystko jest prostsze niż myślisz. – zatrzymał się na chwilę, by dodać – Bądź ze mną, Kate.
- Nie mogę. – brunetka spojrzała na niego przepełnionymi smutkiem brązowymi oczami, po czym odwróciła je w drugą stronę, bojąc się by przypadkiem nie upuściły niechcianej łzy.
- Dlaczego?
- Nie mogę, Tom.
- Masz kogoś.
- Nie, nie mam. To nie tak. Nie szukaj powodów. Znajdź sobie inną, lepszą. Poza tym, przecież się nie znamy. Co ci w ogóle odbiło? To niedorzeczne.
- Myślisz, że to niedorzeczne? – złapał ją za rękę i zmusił, by na niego spojrzała – Niedorzeczne, bo w końcu zdałem sobie sprawę, że to wszystko nie ma już dla mnie znaczenia? Schlierenzauerowe ruchanie znudziło mi się już dawno temu, wierz mi. Tamten wieczór u Gregor’a sprawił, że coś się we mnie zmieniło. Chyba zapragnąłem w końcu stać się prawdziwym mężczyzną. – zaśmiał się pod nosem, czym niespodziewanie wywołał również uśmiech na twarzy Kate. – Chciałbym być mężczyzną i mieć u swego boku kobietę. Boże, to brzmi jakbym się oświadczał. – znowu zaśmiał się, lecz tym razem inaczej, głośniej. – Po prostu… spróbujmy. Proszę.
- Tom. – Kate charakterystycznym gestem poprawiła włosy, chcąc zyskać na czasie i odciągnąć to co musiała powiedzieć. – Nie jestem dla ciebie. Zrozum to. Nie chcę żebyś teraz mówił „to nie tak”, bo to i tak niczego nie zmieni. Nie możemy być razem, rozumiesz?
- Kate…
- Uwierz mi, tak będzie lepiej.
- Komplikujesz to.
- Nauczyłeś się życia bez komplikacji. Przynajmniej tego w sferze towarzyskiej. To tak nie działa, wiesz? Czasami w życiu po prostu trzeba powiedzieć „nie”, bez względu na to, czy się tego chce czy nie.
            Dziewczyna nie chciała już dłużej kontynuować tej rozmowy. Nie mogła. Cierpiała z każdą kolejną prośbą Tom’a. Chciała go, chciała być z nim, może nawet go pokochać… Ale nie mogła tego zrobić, nie będąc z nim całkowicie szczera. A zdanie: „No wiesz, mam 4-letnią córkę” przekreśliłoby wszystko, tak czy inaczej. Nie było więc sensu dalej tego ciągnąć.
            - Dobranoc, Tom. – powiedziała i zdecydowanie wstała, biorąc swój czerwony płaszcz.
- Poczekaj. – chłopak powstrzymał ją gestem. – Tydzień. Spróbujmy. Proszę.
- Tydzień? – niespodziewanie, wahanie wdarło się w jej podświadomość. Może powinna była jednak spróbować?
- Tydzień. Jeśli się nie uda, to zapomnimy o tym… Ale jeśli się uda…
- Zgoda. – zanim Kate zorientowała się co mówi, było za późno. – Ale jeśli rzeczywiście się nie uda, to zapominamy o sobie raz na zawsze, dobrze?
- Umowa stoi.
            Podali sobie ręce jak dwoje biznesowych wspólników i razem wyszli z kawiarenki. Na dworze zrobiło się nieprzyjemnie. Z nieba prószył brudny śnieg, zmieszany z drobnymi kroplami deszczu, a na domiar złego wiał zimny wiatr. To jednak nie przeszkadzało dwójce (Zakochanych? Zauroczonych? Szczęśliwych?) młodych ludzi iść przed siebie z uśmiechami na twarzach.
             Żadne z nich nie było na tyle inteligentne, by pomyśleć o wzięciu ze sobą parasola, dlatego też musieli, oczywiście nie bez obopólnej przyjemności, iść jak najbliżej siebie, trzymając się za ręce, by razem uczucie chłodu nie sprawiało niechcianego dyskomfortu, który mógł zepsuć ten, już teraz, nieźle wyglądający wieczór.
            - Nie zaprosisz mnie? – szepnął cicho Tom, kiedy znaleźli się już pod kawalerką Kate.
- Nie sądzisz, że jeszcze na to za wcześnie?
Dziewczyna kokieteryjnie zatrzepotała rzęsami i zaśmiała się lekko, ukrywając tym samym zakłopotanie i chęć powiedzenia: „Nie możesz. Moja córka już śpi.” Tak bardzo chciała mu powiedzieć, być z nim szczera… Ale jednak coś w środku nie pozwalało jej tego zrobić.   
- No wiesz, teoretycznie rzecz biorąc, to spędziliśmy już razem noc.
- To prawda. Ale dzisiaj spędzimy ją osobno.
- Dobranoc, moja słodka dziewczyno.
Norweg przyciągnął ją do siebie i musnął ustami jej wargi. Delikatnie, zmysłowo, jakby były obiektem kultu. Kiedy już odsunął się od niej, puścił jej dłoń i poszedł w drugą stronę, do siebie, zostawiając Kate w poczuciu strachu i niepewności. Bo… co będzie, jeśli naprawdę zacznie się zakochiwać?

*

            Blondynka nerwowo poruszyła powiekami. Obejrzała się wokoło. Spała przytulona do małej Loli, trzymając w jednej ręce książkę z bajkami. Wstała, uważając by nie obudzić dziewczynki i po cichu wyszła z pokoju, ostrożnie zamykając drzwi. Poszła do kuchni, gdzie odwrócona Kate, popijała whisky z lodem.
            - O nic nie pytaj. – powiedziała, gdy tylko usłyszała kroki przyjaciółki. – Powiem ci, ale jeszcze nie teraz. Powiem, gdy będę gotowa.
            Agnes podeszła do niej i obejmując ją w talii, przytuliła się do niej.
            - Wiesz, że cokolwiek by się nie działo, jestem z tobą. Zawsze. – uśmiechnęła się pod nosem i puściła wyraźnie spiętą Kate. – Pójdę już. Dobranoc.
            Kiedy tylko wyszła, bruneta wypiła do końca alkohol i stanęła nieruchomo, zastanawiając się, co też najlepszego zrobiła. Przecież ma dziecko…

*

            Nie mogła się powstrzymać. Coś w środku mówiło jej, że nie może dzisiaj zasnąć bez zobaczenia jego brązowych oczu, chamskiego wyrazu twarzy i ironicznego uśmieszku. Przecież to tylko niewinne spotkanie. To nic nie znaczy, prawda?
            - Gregor? – odezwała się, gdy tylko odebrał. – Nadal chcesz się spotkać?   
Było już późno, ale najwyraźniej nie przeszkadzało mu to. Zgodził się od razu. Szła więc przed siebie, mimowolnie się uśmiechając. Jakieś dziwne uczucie przepełniało ją całą, podobne do tego, które czuła wtedy, w szpitalu. Tyle się przecież stało od tego czasu, jednak nadal chciała patrzeć na niego w taki sposób jak wtedy. Chciałaby, żeby znowu opowiadał o Austrii, żeby przyniósł ciasteczka, które kruszyłyby się na kołdrę…
            Z przemyśleń wyrwały ją oślepiające światła samochodowych reflektorów. Auto zatrzymało się obok niej, a szyba od strony pasażera otworzyła się.
            - Wsiadaj. – zakomunikował chłopak.
Nie mówiąc nic wsiadła i zapięła pasy. W końcu tego właśnie chciała, czyż nie?
- Dokąd jedziemy? – zapytała zaintrygowana.
- Do hotelu. – odpowiedział, patrząc ja jezdnię. Ani na chwilę nie odwrócił się do niej, więc nie mogła niczego odczytać z jego wyrazu twarzy.
- Hotelu…?
- Taki duży budynek, pięć gwiazdek, luksusowe apartamenty, niebanalny wystrój wnętrz. Coś nie tak?
- Dlaczego jedziemy tam teraz? – spytała, nieco speszona.
- Chcę ci coś pokazać. – tylko na moment skierował ku niej twarz, uśmiechając się lekko, jednak zamiast zadowolenia lub chociaż cienia szczęścia zobaczył w jej oczach niepewność i obawę. – Boisz się mnie. – ponownie odwrócił wzrok, prychając z niesmakiem. – Boisz się, że chcę cię wykorzystać, że jesteś jedną z wielu.
- Gregor.
- Nie gregoruj. Wiem, że tak jest.
            Nie mogła zaprzeczyć. Miał rację. Panicznie się tego bała.
            Pozostałe kilkanaście minut przejechali w milczeniu. Kiedy dotarli na miejsce jej oczom ukazał się ogromny hotel, jak wcześniej wspomniał jej towarzysz, pięciogwiazdkowy. Szybko weszli do środka. Portier przy drzwiach uprzejmie ukłonił się, a recepcjonistka od razu ożywiła się, gotowa udzielać wszelkich informacji
            - Rezerwacja na nazwisko Schlierenzauer. – powiedział machinalnie, nie zwracając na słodką szatynkę najmniejszej uwagi.
- Pokój 216. – powiedziała kobieta, podając chłopakowi kluczyk.
            Gregor chwycił Agnes za rękę i pociągnął ją w stronę widny. Przejeżdżali kolejne piętra, aż w końcu znaleźli się na odpowiednim piętrze. Od razu rzucił im się w oczy potężny hol, z którego wychodziły cztery korytarze. Poszli jednym z nich, by w końcu stanąć przed wejściem do odpowiedniego pokoju. Blondyn przekręcił kluczyk i uchylił drzwi.
            - Panie przodem. – uśmiechnął się szelmowsko i wykonał zapraszający gest.
Blondynka posłusznie weszła, nadal nieco onieśmielona. Zobaczyła przepiękny, przestronny pokój z wielkimi oknami, wychodzącymi na ośnieżone szczyty Alp. W oddali widać było światła usypiającego miasta i górującą nad nim Bergisel, wspaniale oświetloną, prezentującą się jak zwykle dostojnie i monumentalnie.
Widok zaparł dech w piersiach dziewczyny. Zachwycona podeszła do okien, by zbliżyć się do przepięknych krajobrazów jeszcze bardziej. Mieszkała już jakiś czas w Austrii, poznała piękno Innsbrucka, była pod słynną skocznią, ale nigdy nie widziała tego wszystkiego w taki sposób, w jaki ujrzała teraz.
- Lubisz pokazywać mi piękno. – szepnęła cicho, słysząc zbliżającego się Gregora.
- Chciałem tylko żebyś to zobaczyła. – odparł. – Właściwie możemy już iść.  
            Blondynka odwróciła się napięcie i zszokowana przyjrzała mu się uważnie. Nie widać było w nim żadnej sprzeczności, żadnego podstępu, lecz coś na wzór zrezygnowania i zniechęcenia.
            - Nie możemy zostać jeszcze chwilę? – spytała z nieukrywaną nadzieją w głosie.
- Przecież się boisz. – nieoczekiwanie podniósł głos. – Boisz się, że cię przelecę, na tej satynowej pościeli, nie czekając ani chwili. Przecież chcę cię tylko zaliczyć, żeby mieć następną. Tak, masz rację. Taki właśnie jestem. Szczęśliwa? – wbił w nią oskarżycielski wzrok.
-  Boję się, że jesteś bezuczuciowym dupkiem, który zrani mnie, zanim zdążę się zorientować co tak naprawdę się dzieje.
- Raniłem wszystkie. – powiedział przez zaciśnięte zęby. – Powiedziałem już, masz rację. Z tobą miało być tak samo.
- Wcześniej w to wierzyłam, teraz już nie zamierzam.
            W jednej chwili przestawiła swoje myślenie z „Pamiętaj, musisz być odpowiedzialna” na „Pamiętaj, żyjesz tylko raz”. Porzuciła obawy, wahania i niepewność, zdając sobie sprawę czego tak naprawdę chce. Bała się, owszem, ale przecież go kochała, powiedziała mu to, więc jeżeli jutro miałaby zginąć, to dzisiaj musiała żyć pełnią życia, bez względu na to, co przyniesie przyszłość.  
            Spojrzała na niego, by już po kilku sekundach złączyć się z nim w namiętnym, zachłannym pocałunku. Oplotła ręce wokół jego szyi, przywierając do niego. On objął ją w talii, przechylając tak, by móc zjechać ustami niżej, pieszcząc jej szyję i dekolt. Powoli przesuwali się w stronę łóżka. Wsunął chłodnął dłoń pod jej niebieski sweter, odszukując zapięcie stanika. Szybko jednak zrezygnował z jego odpinania, wręcz nieśmiało uśmiechając się pod nosem.
            - Nie bój się. Nie zrobię niczego, czego byś nie chciała. – szepnął, nie mogąc uspokoić oddechu.   
- Czy ja powiedziałam, że tego nie chcę? – zapytała Agnes, odsuwając się od niego na chwilę, by zdjąć sweter. - Nie chcę tego, bo jesteś skoczniem. Nie, bo jesteś Schlierenzauerem, na którego tyle lasek leci. Nie przez twoją sławę i pieniądze. – spojrzała na niego wymownie. – Boję się, że z tego nic nie wyjdzie i że będę cierpieć, ale mimo to chcę.
- Nawet sobie nie wyobrażasz jak cholernie mnie kręcisz. – powiedział, biorąc ją za rękę, kierując się w stronę łóżka.
            Kiedy już usiadła na łóżku, delikatnie objął ją i nie przestając całować, odpiął biały biustonosz. Im dłużej znajdowali się na satynowej pościeli, tym przestrzeń wokół łóżka coraz bardziej zapełniała się częściami ich garderoby. Usta błądziły po rozgrzanych ciałach, by w końcu połączyć się w namiętnym, zachłannym tańcu. Jakby jutra miało nie być.


***

W końcu dodaję kolejny rozdział. Przez tą piosenkę i pamiętną scenę z ostatniego odcinka „Pretty Little Liars” musiałam skończyć go tak jak skończyłam.

Za 9 dni kończę 18 lat. Nie wiem kiedy tak te lata przeleciały, przecież dopiero zaczynałam liceum. Nie ogarniam tego. Jakoś dziwnie zaczęłam się bac dorosłości. Powinnam? -.-

Powiedzcie mi, jakie pytania zadałybyście na chwilę obecną polskim skoczkom? Czego jesteście ciekawe? Nie mówię tutaj o sprawach związanych z karierą i nadchodzącym sezonem, tak letnim, jak i zimowym, ale wiecie (xd) takie bardziej na luzie, jak do normalnych chłopaków :D

Pozdrawiam! I do następnego <3