sobota, 22 grudnia 2012

3.


Podkład muzyczny: Lissie & Ellie Goulding - Everywhere I go

               - Zostaniesz na noc? – Greg, pieszcząc dłoń Agnes namawiał ją na wspólną noc. Nie chciał jej wykorzystać. Sama jej obecność w tym samym domu, pokoju czy łóżku dałaby mu dużo radości. Blondynka wahała się, co do odpowiedzi. Rozważała wszystkie opcje. "Kapać się w morzu jego brązowo-czekoladowych oczu" czy "Wrócić taksówką do domu i  przez resztę życia zastanawiać się jak mógłby skończyć się ten wieczór.”
- Zostanę.
- Sprawisz mi tym ogromną przyjemność. Będziecie mogły spać z Kate w pokoju dla gości.
„Zaraz, zaraz, zaraz. Jaki, kurwa pokój dla gości? Mamy dzisiaj uprawiać gorący seks!” – pomyślała nieco spanikowana. „Gregor wbrew opinii innych był gentelmanem. Jednak dzisiaj mógł wyzbyć się wszelkich rodowych manier.”
- O… to wspaniale! – powiedziała Agnes, z nieszczerym uśmiechem.
            Pokój dla gości? Nie, to zdecydowanie nie było coś, czego by w tej chwili oczekiwała. W końcu… Cała ta podwójna randka wyszła niesamowicie. Przynajmniej w przypadku tej dwójki.
- Swoją drogą, ciekawe jak tam Kate i Tom. – zastanawiał się głośno Gregor.
- Mam nadzieję, że nie wydłubali sobie oczu.
- Czemu mieliby to zrobić? – Gregor poczuł się zaintrygowany, dlatego też przystanął na chwilę i bacznie przypatrywał się Agnes.
- Kate ma… dosyć wybuchowy charakter. – odparła Agnes, jednocześnie zmuszając Gregor’a do kontynuowania drogi do domu.
- Nie polubili się? - zmartwiony słowami dziewczyny chłopak, zaczął ją wypytywać.
- Ewidentnie nie zaiskrzyło. Znaczy ze strony Toma to było całkiem oczywiste, że Kate wpadła mu w oko. Ale z drugiej strony...
- Dali radę. Bądźmy dobrej myśli - uśmiechnął się serdecznie i objął mokrą jeszcze Agnes ramieniem.
- Masz rację. Musimy myśleć optymistycznie. – blondynka przylgnęła bardziej do Gregor’a. Czy wracali jako para? Na pierwszy rzut oka tak to właśnie mogło wyglądać. Kiedy dotarli do domu, zobaczyli, że parter świeci pustkami.
- Okay. Może miałaś rację. – zaczął Gregor. – Szukaj śladów krwi.
- Bardzo śmieszne! – roześmiała się Agnes i od razu zafundowała mu cios w brzuch. – Mrrrr, twardy. Jak Alpy. - Naprężył ciało i zrobią jedną z olimpijskich póz.
- Na dole ewidentnie ich nie ma... - oznajmiła dokładnie penetrując salon.
- Nie sprawdzaj tak dokładnie. Nie schowali się pod kanapą - zażartował widząc, ze Agnes szuka nawet pod poduszkami. Skierowali się krętymi schodami na wyższe piętro. Greg prowadził ekspedycje.
- Macie piwnice? – zapytała Agnes.
- Mamy. Jakie to ma do licha znaczenie? – Greg zatrzymał się na schodach, odwrócił do Agnes i spojrzał na nią, jak na kosmitkę.
- Może Kate wkurzyła się na Tom’a i go udusiła, a teraz trzyma go w piwnicy? Albo gorzej! Tom ją zgwałcił?!
Blondyn, słysząc ten potok słów prawie spadł ze schodów. Zdawało się, że jego gromki śmiech wypełnia każdy kąt domu.
- Zabawna jesteś. Chociaż… - Gregor dalej szedł po schodach. – Wszystko jest możliwe!
            Dziewczyna zarumieniła się jak świeże pomidory na wiosnę, gdy tylko dotarło do niej jakie wygaduje bzdury. Została troszkę w tyle, ale nie na długo. Gdy tylko skoczek zauważył, że coś jest nie tak zatrzymał się i poczekał na Agnes. Złapał ją za rękę i dalej poszli już w takim szyku.
- W łazience ich nie ma... - uchylając drzwi do pomieszczenia w oko chłopaka wpadły czarne szpilki Kate, które zostawiła w centralnym punkcie. - Chodźmy dalej.
Szli wolno korytarzem, prowadzącym do sypialni dla gości. Zanim chłopak uchylił drzwi, popatrzyli po sobie, jakby nawzajem zastanawiając się, czy to właśnie w tym miejscu znajdą przynajmniej jedno ze swoich przyjaciół.
- Nie wierzę… - Gregor, przekraczając próg pokoju, nie mógł uwierzyć w to co widzi. – Chodź tu szybko i zobacz…
            Chłopak pociągnął Agnes za rękę tak, że dziewczyna znalazła się w głębi pokoju. Jej oczom ukazał się jakże ckliwy widok – Kate, w szarym, męskim podkoszulku, spała wtulona w Tom’a.
- Myślisz, że oni… ? – blondynka spojrzała na Gregor’a, nadal niedowierzając własnym oczom. Chłopak wybuchnął śmiechem, który Agnes szybko stłumiła, zatykając mu usta dłonią.
- Obudzisz ich! – warknęła, spoglądając na dosyć słodki obrazek.
- Gregor, to ty? - w pokoju rozległ się zachrypnięty głos Norwega. Agnes popatrzyła złośliwie na winowajcę i ponownie uderzyła do w brzuch, o wiele, wiele mocniej.
- I patrz co narobiłeś!
- Nie spałem... - poderwał się z łóżka i usiadł na jego brzegu.
- Co się tu dzieje? – szepnęła Agnes powoli.
            Tom odwrócił wzrok, sprawdzając czy Kate, chciałoby się powiedzieć, jego drobna, niewinna Kate, dalej słodko śpi. Kiedy przekonał się, że tak, wstał z łóżka i wyszedł z pokoju. Za nim podążyła pozostała dwójka.
- Długa historia. – wyjaśnił krótko Norweg.
- I tyle?! – prawie krzyknęła blondynka.
Tom odwrócił się w stronę zainteresowanej i podnosząc jedną brew do góry powiedział: „To co się stało pomiędzy mną i Kate zostanie pomiędzy mną i Kate...” Agnes zagotowała się w środku. Gregor zauważył, że tutaj nie chodzi o sam fakt uprawiania seksu. Norweg zbiegł po schodach do kuchni po butelkę wody.
- Gówniarz... - pisnęła cicho.
- Wszystko dobrze, Agnes?
- Nie, nie jest dobrze!
Gregor przytulił mocno blondynkę do siebie. Chyba rozumiał, że dziewczyna zwyczajnie boi się o swoją najlepszą przyjaciółkę. Były zawsze dla siebie, starały się sobie pomagać i wspierać, a Kate, po ostatnich złych momentach w życiu, była cicha, jakby mniej odporna na brutalność tego świata. Z tego właśnie powodu, blondynka martwiła się, czy coś nieodpowiedniego nie zdarzyło się między tą dwójką.
- Chodźmy na dół. – zaproponował chłopak. – Tom w końcu zacznie gadać, wierz mi. Taki typ.
Usiedli we dwoje na kanapie. Wyciągnęli nogi na szklany stolik do kawy.
- A zabezpieczyliście się przynajmniej?! - Agnes podniosła głos do takiego stopnia, żeby znajdujący się w kuchni Hilde usłyszał. Gregor przeczesał swoje włosy, również oczekując na odpowiedź.
- Wolę ekstremalne sporty, sytuacje... - popijając niegazowaną wodę wynurzył się z pomieszczenia.
- Ty idioto! – Agnes wstała gwałtownie. – Chciałeś ją tylko przelecieć, wykorzystać jak zabawkę! – nie kontrolująca swojego zachowania dziewczyna podbiegła do Norwega i wytrąciła mu małą butelkę wody z ręki. Kiedy już chciała się zamachnąć i uderzyć chłopaka, ten powstrzymał ją, przytrzymując jej dłoń.
- Do niczego między nami nie doszło. – powiedział Tom, wypowiadając każde słowo bardzo stanowczo. – Satysfakcjonująca odpowiedź? Zawsze wiedziałem, że lubisz świrnięte laski Greg, ale nie myślałem,  że aż tak - podniósł z ziemi butelkę i ominął dziewczynę udając się z powrotem do pokoju, w którym spała brunetka. - Nie będę tego sprzątał - dodał będąc już na schodach.
- Nie przejmuj się nim. Chodź tu do mnie - Austriak starał się pocieszyć dziewczynę. Położyła się tuż obok niego, jej głowa znajdowała się teraz na jego udach. Głaskał ją po włosach. - Nie będziecie chyba jednak razem spały w tym gościnnym.
Słysząc te słowa, serce Agnes zabiło mocnej, szybciej. Znowu na chwilę zwariowało, a w głowie zaczęły się kotłować myśli. „To gdzie będę spała? Tak jak Kate śpi przy Tom’ie, ja będę mogła spać przy Gregorze? Nie, niemożliwe, pewnie ja będę spała na kanapie, a on u siebie. Tak, na pewno tak będzie.”
- Słuchaj, chcesz spać u mnie w pokoju? – blondyn przerwał rozmyślania dziewczyny.
- A co z Tobą? – zapytała.
- Inaczej - uśmiechnął się - chcesz spać ze mną, w moim łóżku? Sprawisz mi tym wielką radość. Nie możemy być gorsi niż Tom i Kate.
- Nie wiem czy powinnam... - zawahała się chwilkę ale widząc smutną minę chłopaka zmieniła zdanie. - Powinnam, zdecydowanie powinnam.
- To wspaniale! – ucieszył się brązowooki i ziewną teatralnie. – Och, jakże czuję się zmęczony od tego przesiadywania z Tobą. Powinniśmy już się położyć.
            Dziewczyna zaśmiała się lekko i wstała z kanapy. W jej ślady poszedł Gregor i razem udali się do jego pokoju. Tuż przed drzwiami, chłopak zawahał się i przyjrzał się badawczo Agnes.
- Kurcze. To będzie cudowne. Będziesz tylko moja. Wykorzystam Cię jak zabawkę, wyobracam, a potem zostawię. Co Ty na to? – nie mógł być poważny, od razu wybuchnął śmiechem.
- Bardzo śmieszne! No bardzo! – blondyna przekomarzając się z nim, wystawiła mu język.
- Już się nie mogę doczekać. – szepnął chłopak i wpuścił dziewczynę do środka.
            Cały wieczór otulony był niesamowitą euforią. Przecież nawet dobrze się nie znali, ale wszystkie gest, słowa wskazywały na to, że to nie będzie krótkoterminowa znajomość. Gdy tylko przekroczyli próg sypialni zatracili się w namiętnych i gorących pocałunkach. Szybko wylądowali na miękkim łóżku. Gregor w chwili, gdy chciał ponownie pozbawić Agnes bielizny poczuł dziwne ukłucie w sercu. Poczucie winy, jakie w sobie skrywał nie dawało mu spokoju.  
- Może pooglądamy film? - poderwał się z łóżka i podreptał do stolika z płytami.
- Okay? – Agnes podkurczyła nogi i oplotła je rękoma.
            Zastanawiała się, co skłoniło Gregor’a do takiego, a nie innego zachowania. Już wcześniej zastanawiała się, dlaczego tak naprawdę razem z Kate się tutaj znalazły. Bardzo chciała wierzyć, że intencje chłopaka były, są i będą dobre.
- Mam nadzieję, że lubisz thrillery. – uśmiechnął się zawadiacko i zajął miejsce obok mnie.
- No to play... - przysunęła się na taką odległość, że chłopak mógł swobodnie objąć ją ramieniem.

*

            Już pierwsze drgnięcie jej powiek było nerwowe. Obudziła się. Serce podeszło jej do gardła, gdyż pierwsze co ujrzała to roznegliżowany Tom, leżący kilka centymetrów od niej. Nie zastanawiała się jak on się tutaj znalazł, ja ona się tutaj znalazła co się w ogóle stało, ale jak bezszelestnie wstać i czmychnąć, by go nie obudzić. Delikatnie odkryła swoje nogi, wcześniej otulone kołdrą, zsunęła się z łóżka z obawy, że któraś sprężynka może zrobić jej na złość i wydać głośny, tworzący na plecach ciarki, dźwięk. Szybko znalazła się na nogach. Co chwilkę spoglądała jednak na chłopaka. Ani drgnął. „To teraz do wyjścia” - pomyślała i zbierając swoje rzeczy z podłogi kierowała się w stronę drzwi. Niestety, tak zaaferowana ucieczką nie zauważyła niskiego mebla, stojącego tuż przy drzwiach.
- Kurwa! Kto tutaj postawił ten stolik! - łapiąc się za piszczel, krzyknęła głośno z bólu. Co za niezdara. A miało być bezszelestnie…
- Kate? – zaspany Tom przetarł niemrawo oczy. – Co Ty do licha wyrabiasz?
Dziewczyna nie bardzo wiedziała co ma odpowiedzieć, więc stała tylko w bezruchu, a chłopak, dla odmiany, zapalił małą lampkę, stojącą na szafce obok łóżka.
- Proszę. Droga wola. Chcesz uciekać? – zaśmiał się pod nosem. „Ta dziewczyna jest niemożliwa.” – pomyślał w duchu.
- Ależ oczywiście, że nie! – od razu zaprzeczyła. – Chciałam się zwyczajnie czegoś napić…
- Nie kłam - odwrócił się na drugi bok i naciągnął na siebie kołdrę.
- Jakoś niezręcznie mi z tobą spać... - mruknęła po chwili.
- Na dole jest dosyć wygodna sofa, dobranoc - odwrócił się jeszcze na chwilkę żeby zgasić światło i nic już więcej do niej nie powiedział. Resztę nocy Kate spędziła w salonie.

*

            To był dziwny poranek. Agnes, jeszcze z przymkniętymi oczami, próbowała przeciągnąć się na łóżku, tak jak to miała w zwyczaju. Coś jednak jej przeszkodziło. Zdała sobie sprawę, że spała w bardzo dziwnej pozycji, a na domiar wszystkiego, obejmuje ją czyjaś ręka. Dopiero po chwili zrozumiała gdzie jest i z kim.
- Gregor? – szepnęła mu cicho na ucho. – Muszę się już zbierać. I ja i Kate.
- Co? Jeszcze pięć minut mamo.
- My naprawdę musimy się już jechać.
- W takim razie chodźmy... - jeszcze ziewający Greg odprowadził Agnes do salonu. Nie można było zmierzyć ich zdziwienia, gdy zobaczyli na sofie Kate, śpiącą w naprawdę dziwnej pozycji.
- Zlituj się, Panie! Ta kanapa jest taka niewygodna - blondyn zwrócił się do Agnes.
- Kate wstawaj! Musimy jechać.
- Co? – dziewczyna, prawie nieprzytomna, odwróciła się gwałtownie do dwójki intruzów i niepostrzeżenie wylądowała na twardej pobudce. – Tak, tylko tego potrzeba mi było z rana. – mruknęła niezadowolona pod nosem.
- Czemu tu śpisz? – zapytał Gregor, jednocześnie pomagając jej pozbierać się z ziemi.
- Długa historia, wierz mi. – brunetka wzruszyła tylko ramionami, dając znać, że za bardzo nie ma ochoty rozwodzić się nad całą tą nocą. – Daj mi 10 min, Agnes.
- Nie mamy dziesięciu minut! Jest już po ósmej. Słyszysz? Po ósmej! – dziewczyna, mówiąc to gestykulowała i kilkakrotnie wskazywała na wyimaginowany zegarek na nadgarstku. Kate patrzyła niezrozumiale na przyjaciółkę. W pewnej chwili jednak coś do niej dotarło.
- Co? Po ósmej?! Bardzo ci dziękujemy Gregor - zaczęła obcałowywać chłopaka. - Było bardzo miło. Pozdrów ode mnie Tom'a! A i powiedz mu, że koszulkę oddam mu przy okazji!
- Ej! – zawołał za nimi chłopak, kiedy te dobiegały już do drzwi. – Co jest? Po co ten pośpiech?
W chwilę później był już przy nich.
- Zamierzacie tak jechać do domu? Może chcecie chociaż umyć twarz, czy coś..
- Nie, nie, naprawdę. – Agnes spojrzała na chłopaka. – Uwierz, musimy już jechać.
- Rozumiem. – przytaknął chłopak. – A co z pożegnaniem?
            Agnes słysząc te słowa równie szybko jak wcześniej znalazła się przy drzwiach, podbiegła do chłopaka i uraczyła go czułym całusem prosto w usta. Potem szybko wybiegła z domu w ślad za Kate, która już odpaliła samochód.
- Wariatki... - zaśmiał się.

*


- Cześć Tom, co jest? - Greg włączył głośnik tak, aby móc swobodnie rozmawiać z kumplem przez telefon i jednocześnie prowadzić samochód.
- Chciałem zapytać, czy dziewczyny się do Ciebie odzywały?
- Jakie dziewczyny? - w pierwszej chwili nie załapał.
- No Kate. Kate i Agnes... nie pamietasz? - dziwił się, jak ktoś mógłby zapomnieć taką noc.
- Aaaa, o tym mówisz. Dzisiaj umówiłem się z Agnes do kina...
- Naprawdę? - poziom zdziwienia Hildego, doszedł do maksimum. Nie spodziewał się, że zawodowy łamacz serc postanowił ponownie użyć.. jednorazówki.
- No tak? Co w tym dziwnego? Z resztą nie ważne. Po co dzwonisz?
Tom zawahał się przy odpowiedzi. Dodał sobie jednak otuchy myślą, że cel uświęca środki.
- Masz numer do Kate?
Nie wziąłeś od niej numeru? – blondyn nie mógł w to uwierzyć. Był przekonany, że między tym dwojgiem, początkowo nie zgadzających się ze sobą osób, coś jednak zaiskrzyło.
- Tak wyszło… - bąknął Tom. – To masz?
- Zadzwonię do Agnes, a zaraz potem podeślę Ci go sms-em, dobrze?
- Super, dzięki.
            Norweg momentalnie się rozłączył, a prowadzący samochód Gregor, wybrał numer Agnes. Po trzech sygnałach dziewczyna odebrała.
- Widzimy się wieczorem? - tymi słowami nadwyraz wesoło przywitała chłopaka.
- Oczywiście. Nic się nie zmieniło - zręcznie zamknął temat i przeszedł do innej sprawy. - Dzwonie z innego powodu.
- Coś się stało?
- Nie. Znaczy tak. W sumie to już sam nie wiem - zastanowił się przez chwilę. - Tom chce numer do Kate, a ty mi ostatnio mówiłaś, że ona nie jest w najlepszej formie i sam nie wiem czy mu dawać czy nie. Powiedziałem, że nie mam i muszę zadzwonić do ciebie. Co z resztą jest przecież prawdą.
Blondynka milczała, co jakiś czas wypełniając ciszę pojedynczymi westchnieniami.
- Agnes?
- Co? A tak.. Nie wiem co ci powiedzieć. Kate ma ostatnio dużo kłopotów. Między innymi dlatego przyjechała tutaj, do Austrii. Nie wiem, czy to dobry pomysł.
- Rozumiem. – odezwał się chłopak. – Może rozmowa z Tom’em poprawiłaby jej nastrój?
            Dziewczyna zastanowiła się przez chwilę. Problemy Kate nie wynikały z nieudanego ciasta czy kłótni z koleżanką. Nie były łatwe do rozwiązania, a Norweg mógłby jeszcze wszystko bardziej skomplikować, ale… Kate jest ostatnio taka przybita.
Agnes nie mówiła przez chwilę nic, analizując każdą z opcji. Dać mu numer czy nie?
- Może masz rację. Zaraz Ci go wyślę. – odpowiedziała w końcu.

*

            Kate siedziała w mieszkaniu Agnes tuż przy oknie. Popijała gorącą, zieloną herbatę, której jej przyjaciółka miała w brud. Patrzyła na piękne góry. Aż łza kręciła się w jej pięknym brązowym oku, gdy widziała coś takiego, coś tak nieziemskiego, a jednak dostępnego. Siedziała w grubych, wełnianych skarpetach, które również należały do Agnes. Co chwile na nie spoglądała.
- Norweski wzór... - uśmiechnęła się pod nosem i wypiła kolejny łyk napoju.
            Czas przemyśleń przerwał jej niespodziewany dźwięk przychodzącej rozmowy. Komórka leżała gdzieś na stoliku, z dala od miejsca, w którym obecnie przebywała dziewczyna.
- Niech sobie dzwoni… - powiedziała brunetka sama do siebie.
A telefon rzeczywiście dzwonił, dzwonił i dzwonił. Tak uparcie, jakby się gdzieś paliło, kogoś gwałcili lub ktoś umarł.
- Cholera… - zdenerwowana w końcu wstała i chwyciła telefon, na którym widniał napis „numer nieznany”.
- Tak? - zapytała delikatnie, ale z tym wrogim dystansem, jak to do obcych i to jeszcze takich, których się nie widzi.
- Kate? - znajomy męski głos zwrócił się do niej po imieniu.
- Tak? - odpowiedziała nieśmiało.
- Cieszę się że cię słyszę...
- Kto mówi?
- Nie poznajesz?
Chwila zawahania. Oczywiście, że poznała ten głos. Jak mogłoby być inaczej?
- Tom. – wypowiedziała tylko jego imię.
            Przez głowę przebiegły jej wspominania z tamtego wieczoru, tamtej nocy, kiedy razem spędzili tyle czasu. Od bardzo dawna nie czuła takiej swobody, rozluźnienia, wolności, a przede wszystkim szczęścia, którego tak pragnęła.
- Jesteś bezbłędna.
- Coś się stało? Po co dzwonisz? - lekko zdenerwowana, jakby pod wpływem napięcia zapytała gwałtownie.
- Nie, nic się nie stało.
- Chciałeś tak sobie pogawędzić, rozumiem.
- Nie zupełnie.
            W rozmowę wdarła się niechciana cisza. Brunetka zaczynała się już poważnie denerwować, gdy Norweg w końcu przemówił.
- Zastanawiałem się, czy może moglibyśmy się spotkać.
- Kiedy? - zapytała, chcąc – nie chcąc, szczęśliwa.
- Kiedy tylko chcesz... - zaskoczył go jej entuzjazm, myślał, że będzie trudniej.
- Powinieneś sam zaproponować, w końcu to ty mnie zapraszasz.
- A no tak - zastanowił się chwilkę. - To może teraz?
- Teraz? Zaraz? - zdziwiła się.
- No tak, za pięć minut.
- Ale ja wyglądam okropnie, nie umyłam włosów.
- Nie przejmuj się. Ja też nie.
- Skoro tak mówisz… - dziewczyna zastanowiła się przez chwilę, by w końcu odpowiedzieć.  - Czekam.
Po jeszcze krótkiej wymianie zdań, rozmowa zakończyła się.
            Kate mimowolnie odżyła, zdając sobie sprawę, że za chwilę go zobaczy. Zły nastrój, który przed chwilą spowijał całą jej duszę, teraz odszedł w niepamięć, jakby go w ogóle nie było.
- Rany, muszę się ogarnąć.. – szepnęła do siebie, patrząc w lustro.
Już miała szarpnąć za gumkę, która trzymała w jednym miejscu wszystkie, nieposłuszne dzisiaj kosmyki włosów, ale dźwięk dzwonka do drzwi pomieszał jej plany. Podreptała cicho aby sprawdzić kto to. Nie miała pojęcia, ze Hilde jak zwinny ptak a raczej jak cwany pies warował juz przed drzwiami.
- Ale ja jestem nie ubrana.
- Ty chyba nie wiesz, co to znaczy być nieubranym. Miałem nadzieje, że jakoś cieplej mnie przywitasz.
- No więc… witaj. – mówiąc to, Kate przytuliła się mocno do Tom’a. Tego było jej trzeba.
Przecież znali się tak krótko, tak mało o sobie wiedzieli, a nawet ten jeden, wydawać by się mogło nic nieznaczący uścisk, dawał jej poczucie bezpieczeństwa i akceptacji. Chociaż… może tylko jej się wydawało?
- Ładnie wyglądasz. – zagadnął Norweg, wchodząc do środka.
„Nie myłam się od dwóch dni” – pomyślała i westchnęła ciężko w duchu. Tom stał już na środku salonu i obserwował piękny krajobraz.
- To twoje mieszkanie?
- Nie, należy do Agnes. Napijesz się czegoś?
- Wody. Zimnej wody.
- Na zewnątrz jest tak chłodno, a ty chcesz zimnej wody? – w tym właśnie momencie chłopak spojrzał na nią tak jakby chciał powiedzieć – Za chwilkę to ty mnie rozgrzejesz, kochanie. Tak się oczywiście nie stało. Dziewczyna pobiegła grzecznie do kuchni i przyniosła zachciankę.
- Mieszkasz w Austrii?
- Nie. Przyjechałam odwiedzić moją najlepszą przyjaciółkę – uśmiechnęła się grzecznie.
- W takim razie… - podniósł jedną brew – Gdzie mieszkasz?
- We Francji…
- A.. to.. interesujące. – zająknął się. Doprawdy, nie spodziewał się takiej odpowiedzi. - To dosyć pokręcone, nie sądzisz?
- Życie bywa czasami pokręcone. – Kate zdecydowanie nie chciała kontynuować tego tematu. Mogłaby narodzić się z niego zbyt poważna dyskusja, która zagrażałaby przyjemnej atmosferze. – Usiądź, proszę. – gestem wskazała skórzany fotel w salonie Agnes.
Chłopak przytaknął jej, lecz kiedy tylko zajął miejsce, coś zaczęło mu przeszkadzać.
- Kurczę, chyba usiadłem na czymś..
Uniósł delikatnie swoje pośladki z kanapy i dokładnie sprawdził czy niczego pod nim nie ma.
- Dziwne… - spojrzał na Kate z niedowierzaniem, gdyż rzeczywiście sofa była pusta.
- Albo masz jakiś nadwrażliwy tyłek, albo podnieś te pufy do góry. Może coś wpadło do środka – Tom posłuchał rady Kate i uniósł jedną z trzech puf, z których składała się zewnętrzna część kompletu wypoczynkowego.
- A to ciekawe... – zmarszczył czoło.
- Co tam masz? – zapytała zaciekawiona widząc, że coś znajduje się w jego dłoni.
- Lalka? Może to jest jakaś najnowsza wersja wibratora?
- Tom! Zostaw to natychmiast. – dziewczyna podbiegła do niego i wyrwała mu z ręki przedmiot.
            Ku swojemu wielkiemu zdziwieniu, Norweg zauważył przerażenie w oczach dziewczyny, zupełnie tak, jakby ta lalka była czymś najcenniejszym na świecie, co on chciał jej odebrać.
- Spokojnie.. to tylko lalka.
- Tylko lalka? Z resztą nieważne. Chcesz kawałek ciasta? – Nie czekając na jego odpowiedzieć, dziewczyna zniknęła w kuchni.
- Ok… - mruknął pod nosem i podążył za dziewczyną. – Jakaś pamiątka z dzieciństwa? – zapytał opierając się o framugę drzwi.
- Nie mojego… - nerwowo odpowiedziała.
- Co? – nie zrozumiał tego co mówiła, zaczął rozglądać się dookoła, szukając sposobu na uratowanie marnej sytuacji. Nie wiedzieć czemu – zależało mu. Głucha cisza narastała. Powtarzał sobie w myślach „Niech stanie się coś, żebym mógł się wykazać!”.
            - Ała! – przeraźliwy głos rozległ się w pomieszczeniu. Tom ruszył jak na zawołanie.
- Krwawisz.
- Nie, to nic, zostaw. – brunetka wzięła ścierkę leżącą obok na kuchennej ladzie i szybko owinęła w nią palec wskazujący.
- Daj mi chociaż zobaczyć. – nie dawał za wygraną. – Co ci szkodzi?
- Przestań, dobrze? – spojrzała na niego wręcz złowrogo. – Powinieneś wyjść.
- Mówisz, jakbyś była wampirem. – Tom ryknął śmiechem, jednak jego towarzyszka najwyraźniej nie była w nastroju do żartów. – Hej, co jest?
Chłopak dopiero teraz zauważył, ż dziewczyna nieco pobladłą i zaczęła szybciej oddychać.
- Oh, Tom – oparła swoją głowę na jego klatce piersiowej. – Brzydzę się krwią, a cała podłoga jest zakapana. I moja ręka. Do łokcia.
- Gdzie jest łazienka? – trzymając dziewczynę za nadgarstek skierował się z powrotem do salonu.
- Drugie drzwi na lewo – mruknęła cicho. Wszystkie odgłosy, które wydawała były dla Hilde’go niewiarygodnie słodkie. Uważał ją za cukier w czystej postaci. Odkręcił kurki, najpierw z ciepłą, później z zimna wodą tak, aby temperatura była przyjemna dla skóry i zaczął powoli odwijać.
- Uuu… szczerze Ci powiem, że miałaś talent niesamowity, żeby tak się przeciąć. – przyznał. Rana była dosyć głęboka, dlatego właśnie tak krwawiła.
- Przepraszam. Znowu lądujemy razem w łazience i to przeze mnie.
- Uwierz mi, że nie mam nic przeciwko temu. – Tom spojrzał na nią czule i lekko dmuchnął w bolące miejsce. – Doktor Hilde przybywa na ratunek! Gdzie apteczka?
            Nawet w takiej chwili potrafił ją rozbawić. Mimo całego tego dramatu i beznadziejności sytuacji, nie tracił poczucia humoru. To sprawiało, że Kate czuła się przy nim tak swobodnie.
            Na jego pytanie kiwnęła tylko głową, wskazując na małą, białą szafkę obok zlewu.
Kiedy ją otworzył jego oczom ukazały się różnorodne bandaże i opatrunki. Wziął pierwszy z brzegu i zabrał się za zaklejenie rany specjalnym lepcem. Gdy przykładał go do nacięcia dziewczyna syknęła cicho, jednak jego uszy to wychwyciły.
- Przepraszam, jeszcze tylko chwilka. Wytrzymaj – uśmiechnął się serdecznie i dokleił opatrunek do końca.
- Dziękuję – Kate uśmiechnęła się i obejrzała dzieło, którego dokonał Tom. Była zadowolona. Uniosła wzrok, który mimowolnie utkwił głęboko w jego oczach. Zdziwił ją to, że Tom bardzo spoważniał. W mgnieniu oka zmienił wyraz twarzy. Przełknęła głośno ślinę, czuła się bowiem zahipnotyzowana.
- Nie ma za co. – szepnął Tom, coraz bardziej przybliżając się do jej ust.
- Rany, zapomniałam! Przecież muszę dać Ci w końcu tego ciasta. – Kate zwinnie wywinęła się mu i ruszyła w stronę kuchni. Kiedy jednak przypomniała sobie o krwi, która zdobi tam podłogę, zrezygnowała i usiała w salonie.
- Wybacz… możesz ukroić sobie sam?
- Jasne. – uśmiechnął się lekko i zniknął z jej pola widzenia.
Niby nic się nie stało, lecz coś w środku dziewczyny nie dawało jej spokoju.
„Tak nie może być. To jest złe… Nie mogę do tego dopuścić.” – myślała gorączkowo.
- Dla ciebie – podał jej talerzyk. – I dla mnie.
- Dziękuję.
- Naprawdę niezłe – wspomniał już po pierwszym kęsie.
- Agnes ma rękę do takich, pierdów. Ja kompletnie nie – uśmiechnęła się i poprawiła spięte na czubku głowy włosy.
- Wiesz, powinniśmy upiec coś razem. – stwierdził po chwili.
Jego towarzyszka omal nie spadła z fotela, na którym siedziała.
- Chyba zwariowałeś. – odpowiedziała z nad wyraz poważną miną.
- Mówię teraz całkiem serio, Kate. – Tom, mimo tego, iż wyszczerzał zęby w szerokim uśmiechu, to naprawdę był zdeterminowany, by upichcić coś z brunetką.
- Jesteś wariatem.
Kate z trudem przeszła przez myśl perspektywa kuchni całej w mące, jajkach, cukrze i innych składnikach potrzebnych do upieczenia ciasta. Tak bardzo nie lubiła się w to bawić! No ale, raz kozie śmierć.
- Jeśli uważasz, że pieczenie ciasta to wariactwo to wybacz, ale chyba nie ja, jestem tutaj dziwakiem - zgrabnie, a nawet bardzo zgrabnie ją sprowokował. Dziewczyna nie spodziewała się takich słów, nawet zmarszczyła czoło z niedowierzania. – To co? – wyciągnął w jej stronę dłoń – Idziemy, coś upiec?
- Ale ty robisz ciasto.
- Ach, ten mój urok osobisty. Jak zwykle, niezawodny.

*

            - Mam nadzieję, że jest w domu. – Agnes szepnęła do siebie i zatrzasnęła drzwi od auta.
            Nie powiedziała Gregorowi o swojej wizycie. Chciała zrobić mu niespodziankę jeszcze przed wyjściem do kina. Prawdę mówiąc, nie mogła się już tego doczekać. Poza tym, autentycznie się za nim stęskniła. Właśnie dlatego zaraz po wyjściu z uczelni postanowiła go odwiedzić. Nie zastanawiając się długo, nacisnęła na dzwonek. Raz, krótko. Żeby tylko nie pomyślał, że staje się nachalna.
„Może to jednak był zły pomysł?” – pomyślała, gdy ten chwilę już nie otwierał.
- Idę, idę.  – w pewnym momencie dało się słyszeć jego stłumiony głos, który z sekundy na sekundę stawał się wyraźniejszy. Serce Agnes zaczęło bić coraz mocniej. Im chłopak był bliżej drzwi, tym dziewczyna stawała się bliższa pozbycia serca z klatki piersiowej. W pewnym momencie biło tak mocno, że aż spojrzała na kurtkę, sprawdzając czy przypadkiem tego nie widać.
- Kogo my tu mamy? – drzwi uchyliły się, a w nich stanął świeżo wyjęty spod prysznica Gregor. – Pani zabłądziła? Pokazać drogę?
- Bardzo śmieszne. Mogę wejść?
- Naturalnie – zrobił jej miejsce tak, aby swobodnie przeszła.
            Nie chciała tego robić.. Jednakże jej oczy mimowolnie błądziły po jego nagim torsie, jak gdyby chciały prześwietlić go na wylot. Gdzieniegdzie widać było jeszcze drobne kropelki wody, których zapewne nie zdążył wytrzeć, bo musiał pędzić do pewnej zielonookiej blondynki.
- Wybacz, że nie zdążyłem się ubrać. – powiedział rozbawiony. – Masz taką minę, jakbyś widziała mnie w samych bokserkach pierwszy raz.
- Na razie to drugi… - przygryzła mimowolnie jedną wargę.
- Miło, że wpadłaś. Właśnie miałem do ciebie dzwonić – powiedział, wprowadzając ją do salonu. Usiedli na sofie, naprzeciw siebie.
- Będziesz tak siedział w samych gaciach? – wyrwało jej się nagle. Nie była skupiona na tym co do niej mówi. Zbyt wiele seksu było w zasięgu jej ręki.
- Wybacz. – zmieszał się trochę. – Myślałem, że Ci to nie przeszkadza, ale skoro…
- Nie przeszkadza. – przerwała mu. – Co nie znaczy, że możesz tak siedzieć.
- Wracam za minutkę.
            Chłopak pospieszył na górę do swojego pokoju, a Agnes postanowiła w tym czasie trochę pomyszkować. Wstała z kanapy i rozejrzała się dokładnie po całym salonie. Dziwne, że wcześniej nie zwróciła uwagi na jego bardzo nowoczesny wystrój. Wszystko współgrało w niesamowitej harmonii żywych kolorów, jednocześnie dając pomieszczeniu uczucie przestronności.
             W oko wpadła jej wysoka szafka, przypominała komodę. Spojrzała w stronę schodów. Nie było słychać nawet kroków Gregora. Podeszła więc bliżej mebla i odsunęła pierwszą lepszą szufladę. Trafiła można rzec w dziesiątkę.
- Naprawdę? – zakpiła, widząc szufladę przepełnioną zdjęciami z fankami. Wszystkie blondynki, wszystkie szczupłe, wszystkie cycate. Ogarnął ją dziwny stan. Czuła coś pomiędzy naiwnością, a zdenerwowaniem. Brała zdjęcie jedno po drugim. Przeglądała je dokładnie. Na niektórych, blondyn był pod skocznią, gdzie fanki to normalna sprawa, wręcz łatka którą musi nosić, będąc sławnym sportowcem. Pozostałe jednak, były zrobione w domu, tym domu… Tym, w którym właśnie przebywała.
- Dziwne… - szepnęła pod nosem.
            Nagle usłyszała tak dobrze znany jej dźwięk schodzenia po schodach. Pospiesznie więc zamknęła szufladę, nie zauważając niestety, iż jedna fotografia przez przypadek znalazła się na podłodze.
- Już jestem – rzucił, siadając na tym samym miejscu, co wcześniej.
- Tak, widzę – ton głosu Agnes wydawał się być nieco chamski, ale Gregor to zignorował.
- Napijesz się czegoś?
- Przyjechałam samochodem.
- Rozumiem… - pomyślał chwilkę. – To może coś zjesz?
- Nie, nie jestem głodna.
            Cała sytuacja zaczynała robić się podejrzana. Gregor zabawnie zmarszczył czoło i spojrzał na dziewczynę, która rozglądała się po całym pokoju.
- Hej, co jest? – gwałtownie wstał i podszedł do niej.
Chciał ją objąć, jednak dziewczyna zgrabnie się mu wywinęła. Właściwie wręcz uciekła od niego, nie wiedząc nawet czemu. Przecież to były tylko zdjęcia, nic wielkiego… Coś jej jednak w nich nie pasowało.
- Dobra. – Gregor oddalił się od niej nieco. – Powiesz mi co jest grane? – na jego twarzy wyraźnie widać było wymalowane niezadowolenie i zdezorientowanie. Nie lubił, kiedy jakakolwiek sytuacja wymykała się mu spod kontroli.
- Właściwie to wpadłam tylko cię zobaczyć, powinnam już iść. – Agnes złapała za klamkę najszybciej jak mogła. – I nie wiem co będzie z tym kinem.. – Dodała i szybko znalazła się na zewnątrz. Nerwowo szukała w kieszeni kurtki kluczy do samochodu.
- Co jest? – usłyszała za sobą poirytowany głos chłopaka.
- Co to są za zdjęcia?! – prawie krzyknęła, dając upust emocjom.
Za późno było już na udawanie, że nie grzebała mu w szufladzie i nie widziała tych wszystkich blond laluni. Trudno, mając świadomość tego, że może to być ich ostatnia rozmowa, czekała na choć jedno słowo wyjaśnienia.
            Chłopak, ku jej zdziwieniu, tylko milczał, tempo się w nią wpatrując. Raz po raz spuszczał wzrok, by potem znowu wrócić do poprzedniej postawy.
- Nie wiesz, że nie ładnie grzebać komuś w rzeczach? – powiedział po chwili. Wydawał się być zawiedziony. Dlatego, że bez pozwolenia przeszukała jego rzeczy? Nie, raczej nie. Zawiedziony, że spieprzył rzecz na której mu naprawdę bardzo zależało.
- I tyle? Śmieszne… - otworzyła drzwi pojazdu i wsiadła do środka. Włożyła kluczyki do stacyjki i delikatnie przekręciła. „Co ja sobie myślałam” – mówiła sobie w duchu. Już miała wrzucić wsteczny i odjechać ale chłopak zmobilizował się w sobie i podbiegł do samochodu. Otworzył drzwi.
- Wszystko Ci wytłumaczę. Złość jest nie na miejscu. – powiedział to całkiem na poważnie. Wydawać by się mogło, że nawet delikatnie z niej zakpił. Nie są przecież razem. Spotkali się raz, jeden jedyny raz.
- Wytłumaczysz? – wysiadła z samochodu i stanęła przed nim wyprostowana jak struna, by móc spojrzeć na niego dokładnie. – Jak możesz to wytłumaczyć? Bo mnie się wydaje, że ktoś tu chciał mnie wrobić. I czekaj… nie ma tu nikogo, poza Tobą.
Znowu milczał. Zdawał się dobierać w głowie słowa, które były odpowiednie. Nie chciał żeby się o tym dowiedziała w ten właśnie sposób, żeby w ogóle kiedykolwiek się o tym dowiedziała…
- Przejdźmy się. – zaproponował – Daj mi tylko szansę się wytłumaczyć. – dziewczyna skinieniem zgodziła się.
- Agnes nie znamy się długo – zaczął gdy tylko ruszyli – i nie będę przepraszał cię za to, co widziałaś, bo taki właśnie jestem.
- Kobieciarz… - mruknęła pod nosem.
- Tak, tak. Kobieciarz. Lubię dziewczyny.
- To zauważyłam.
- Nie bądź poirytowana. Nie chcę tego zepsuć. – dziewczyna stanęła naprzeciw chłopaka i przekręciła głowę w lewą stronę.
- Chcesz mi powiedzieć, że nie jestem kolejną blondyneczką do kolekcji?
- Miałaś być.. – powiedział prawie bezgłośnie.
Dziewczyna prawie opadła na kolana. Nie wierzyła własnym uszom.
- Słucham?!
- Poczekaj. Usiądźmy. – Greg wskazał na małą ławeczkę, znajdującą się przy ścieżce, którą szli.
            Zajęli więc oboje miejsca, a kiedy każde z nich usiadło w wygodniej dla siebie pozycji, chłopak kontynuował swoje tłumaczenie się.
- Razem z Tomem się w to bawimy. Już od dłuższego czasu. Obieramy cel, zdobywamy, porzucamy, a potem śmiejemy się z tego do rozpuku. – przyznał szczerze – Zdjęcia tylko potwierdzają zaistniałe wydarzenia.
- Nikt mnie jeszcze tak nie poniżył – stwierdziła w pewnej chwili. – Proszę, nie próbuj mi wmawiać, że coś do mnie poczułeś. Najbardziej żal mi Kate. To ja ją w to wciągnęłam. Marna ze mnie przyjaciółka, co? – dziewczyna nie miała siły ani ochoty słuchać jego lamentów. Wstała i ponownie skierowała się w stronę samochodu.
- Agnes! Agnes, zaczekaj! – podążał za nią jak pies pasterski.
- Daj sobie spokój. Jestem taka naiwna – uśmiechnęła się perliście i przyspieszyła kroku.
- Czy Ty serio niczego nie rozumiesz?! – wrzasnął na nią tak, że aż przystanęła i wręcz z pokorą zerknęła na niego. – Mam Ci się tłumaczyć jak dzieciak? Nie możesz pojąć, że to był błąd? Chcę to zmienić.
Dziewczyna przypatrywała mu się ciągle. By dodać sobie pewności siebie założyła ręce na piersi i biła się z myślami.
- Posłuchaj. – zaczęła – Rozumiem.
- Rozumiesz? – chłopak nie ukrywał swojego zdziwienia.
- Jasne. Popularność, laski, kasa. Fajna sprawa. Kto by na to nie leciał? O, czekaj, czekaj. Ja. -  Chłopakowi brakowało argumentów. Pozostało mu patrzeć, jak niebieski samochód opuszcza z piskiem opon jego podjazd.
            - Nie płacz, nie płacz! – wrzasnęła do siebie gdy poczuła pierwszą łzę na policzku. Dojazd do domu nie zajął jej dużo czasu, nie były to bowiem godziny szczytu. Szybko wbiegła na klatkę schodową, nie czekała na windę, wydawało się jej to zbyt bezsensowne. Pierwsze piętro, drugie, trzecie i tak aż do szóstego. Nie mogła znaleźć odpowiedniego klucza, kilka razy przeklęła pod nosem aż wreszcie trafiła.
            Z impetem wpadła do domu, rzucając torebkę i kluczyki od samochodu na szafkę w korytarzu. Potem skierowała się do salonu. Każda część jej ciała błagała wręcz o łyk czegoś mocniejszego. W barku znalazła szkocką, którą niedawno dostała od znajomych. Nadawała się idealnie.
            Kiedy nalewała sobie alkoholu, usłyszała podejrzane dźwięki, dobiegające z kuchni. Wzięła do ręki szklankę i ruszyła w stronę, z której dobiegał, jak zidentyfikowała, damski i męski głos. Przekraczając próg kuchni zobaczyła bardzo słodki obrazek. Kate była cała biała od mąki, w objęciach trzymał ją Tom, razem mieszali coś w misce. Śmiali się przy tym głośno. Kuchnia wyglądała jak po przejściu tornada lub jakiegoś innego naturalnego czynnika. Nie wahała się ani chwili. Postanowiła wyrzucić kurewskiego zdrajcę z domu.
- My tutaj nie zapraszamy dziwkarzy – przerwała im niezłą zabawę po czym upiła trochę ze szklanki.
- Agnes? Powaliło Cię? – przyjaciółka spojrzała na nią jak na wariatkę.
Pierwszy raz nie wiedziała o co jej chodzi.
- Co ja znowu zrobiłem? – Tom również zwrócił się do blondynki, z wyraźnym wyrzutem w głosie.
- Kate? Musimy porozmawiać. – powiedziała stanowczo. – A Tobie Tom, już dziękujemy. – po czym gestem wskazała mu drzwi.
Dwójka, jeszcze do niedawna bawiących się w najlepsze ludzi, czuła się wyjątkowo zdezorientowana. Nikt nie wiedział o co chodzi, prócz Agnes, rzecz jasna. No cóż… Norweg nie należał chyba do zbyt bystrych.
- Tom, zostań – Kate poważnym głosem zaprzeczyła sugestii przyjaciółki i uraczyła ją niewybrednym spojrzeniem.
            Podążyła za Agnes, która skończyła pierwszą szklankę szkockiej i poszła nalać sobie jeszcze raz to samo.
- Wyrzuć tego palanta z domu albo ja to zrobię – syknęła ostro.
- Agnes, co z tobą?
- Rany, jesteś taka naiwna. – powiedziała z goryczą Agnes. – Przepraszam. Ja nas w to wplątałam i teraz chcę nas wyplatać z tego bagna.
Brunetka nie mogła tego słuchać. Cały bełkot przyjaciółki rozbijał się gdzieś o ściany domu, by w końcu docierać do jej uszu ze zdwojoną siłą. Nawet, jeśli dźwięk był tak głośny i dobitny, jego sens był ukryty zbyt głęboko, by można było go tak po prostu zrozumieć.
- Powiedz mu, żeby wyszedł. Chcę z Tobą porozmawiać. To jest ważne, Kate.
Niestety Kate nie zdążyła wyprosić gościa, domyślił się co naprawdę swoją drogą było nietrudne, że jest nieproszony i wyszedł. Trzaśnięcie drzwiami uświadomiło je w tym, ze zostały we dwie.
- Jak widzisz, zostałyśmy same – pretensjonalnie stwierdziła Kate. – Mów!
- Nie pozwolę żeby ktoś Cię skrzywdził!
- O czym ty mówisz?
- O tym, ze oni są zwykłymi oszustami! Chcieli się nami pobawić, zaliczyć! Wiesz syndrom potrójnego P!
- Poznać, przelecieć, porzucić… - wymamrotała pod nosem.
            Blondynka przytuliła przyjaciółkę mocno do siebie. Zdawała sobie sprawę, że jej reakcja na taką wiadomość nie będzie łatwa… Jakby miała za mało problemów w życiu.
- Skąd wiesz? – Kate otrząsnęła się na chwilę, by wypytać o szczegóły.
- Byłam u Gregor’a. Przypadkowo znalazłam te zdjęcia, a on powiedział co znaczą…
- Jakie zdjęcia?
- Jego w towarzystwie panienek.
- Kurwa… Nalej mi też.
- Jesteśmy takie głupie… - blondynka zaśmiała się głupkowato i podała jej kieliszek.
Położyły się na sofie i bardzo mocno w siebie wtuliły. Agnes zaczęła bawić się włosami Kate ciągle mocno ją przytulając.
- Kocham Cię… - szepnęła cicho brunetka po czym zamknęła oczy.


***

            Kolejny rozdział oddałam pod Waszą szczerą krytykę. Mam nadzieję, że nie jest taki straszny XD
            Poza tym, święta święta, więc życzę Wam wszystkiego co najlepsze, czyli skoków, skoków i jeszcze raz skoków! Śniegu, przyjaciół, uśmiechów, uścisków, radości, miłości i wszystkiego czego tylko chcecie! <3

sobota, 15 grudnia 2012

2.

Podkład muzyczny: Blue Fundation - Eyes On Fire

*3 miesiące później*

Dosłownie metry dzieliły mnie od drzwi do mieszkania Sandry. Nad ranem wróciłem ze zgrupowania i chciałem zrobić jej niespodziankę. W moich myślach malował się idylliczny  obraz: dzwonię, ona otwiera w szlafroku, rzuca się na mnie i do łóżka. Zaczesałem rozmierzwione włosy do tyłu i stanąłem przed dzwonkiem. Już miałem go nacisnąć – ale czy nie lepiej zrobić jej niespodziankę? Wyjąłem więc z kieszeni klucz. Pasował jak zwykle. Po cichu otworzyłem drzwi.
Zostawiłem torbę w przedpokoju i nie widząc nigdzie ukochanej podążyłem w głąb mieszkania. Kuchnia? Pusto. Salon? Pusto. Łazienka? Ani żywej duszy.  „Przecież o tej porze musi być w domu. Miała czekać…” – myślałem w duchu. Po chwili zorientowałem się, że coś jest ewidentnie nie w porządku. Sandra była pedantką, lubiła gdy wszystko, a zwłaszcza ubrania i buty zawsze były na swoim miejscu. Teraz jednak nic nie leżało na swoim miejscu. Płaszcz, jakby zrzucony z siebie w pośpiechu, leżał na oparciu fotela; ulubiona torebka ciśnięta w kąt; buty, kupione w zeszłym tygodniu, artystycznie ozdabiały środek korytarza… I te dziwne dźwięki.
Udałem się z niepokojem wyrysowanym na twarzy, do sypialni. Serce mi stanęło, gdy naciskałem klamkę i popchnąłem drzwi.
            - Gregor?! – krzyknęła zdezorientowana Sandra i natychmiast przykryła się kocem. Jej twarz zrobiła się najpierw czerwono-buraczana, później blada niczym śnieg. Przypominała śmierć. Zaczesała nerwowo rozczochrane włosy i zaczęła coś mówić, ale nie pamiętam tych słów. Byłem zajęty obserwowaniem faceta, który leżał tuż koło niej. Najwyraźniej moja obecność nie wprawiała go w zakłopotanie, ponieważ nawet nie mrugnął. Wstał, włożył spodnie i stanął przede mną.
            - To. Jest. Kurwa. Chyba. Jakiś. Żart. – wreszcie przemogłem się i coś powiedziałem. Nie było to najmądrzejsze, ale nic innego nie przychodziło mi wtedy do głowy.
- Ciekawy jestem, jak to jest się dowiedzieć, że twój własny prawnik pieprzy twoją dziewczynę. To ja już będę leciał…
- Gdzie, sukinsynu?!
Złapałem za jego żałośnie pomięty kołnierz od lamerskiej czarnej koszuli i popchnąłem na ścianę. Biedaczek, bezradność w jego oczach była zabawna.
- Słucham?! Co masz mi do powiedzenia?!
- Pilnuj suni, za często rozstawia nogi. – stwierdził z irytującym uśmieszkiem wąskich warg.        Początkowa bezradność nie przeszkodziła mu w stawianiu, jak się okazało, cennych uwag. Słysząc jednak jego słowa nie zamierzałem się hamować. Nie dość, że się z NIĄ pieprzył, to jeszcze potem ją obraża?!
Pięść zacisnęła się mimowolnie i wymierzyła kilka ciosów w jego proste do przesady zęby.
            - Gregor! Gregor, przestań! – wrzeszczała za uchem Sandra. Ale ja nie przestawałem go bić. Dopiero, gdy moja dłoń zalała się jego krwią, ustąpiłem. Wypuściłem go z ręki, poturlał się po podłodze. Sandra z przerażeniem w oczach podbiegła do niego, łzy spływały jej po policzkach.
            - Nie musiałeś go tak bić!
- Owszem, musiałem. Nikt nie będzie obrażał mojej byłej narzeczonej.
- Byłej? – jej oczy zapłonęły, wstała i podeszła bliżej. – Gregor nie mam nic na swoją obronę! Ale proszę nie zostawiaj mnie! – próbowała mnie objąć, ale ją odepchnąłem. Ominąłem ją i podszedłem do tego leżącego na podłodze zera. Podniosłem go i wypchnąłem z pokoju.
- Chyba trafisz sam do wyjścia. – rzuciłem i zamknąłem drzwi.
Odwróciłem się w stronę Sandry i spojrzałem na jej zapłakane oczy. Jakoś dziwnym trafem, nie było mi przykro.
            - Kochałem Cię. – zacząłem. – Dałem Ci wszystko czego chciałaś. A Ty mnie zdradziłaś?! - zbliżyłem się i wbiłem w nią oskarżycielskie spojrzenie.
- Gregor, błagam Cię. – wybuchła kolejną falą płaczu – Wybacz mi! Przecież wiesz, że Cię kocham!
- Mnie? Czy moje pieniądze… ? – zawiesiłem głos. Zdawało mi się, że doskonale znam odpowiedź na to pytanie. – Możesz już zmienić status na facebook’u. Nasz związek dobiegł końca.
- Przepraszam – zaczęła mnie dotykać, zbliżać się. Czułem do niej wstręt, obrzydzenie. Znowu ją odepchnąłem.
            - W sumie, to ja też już pójdę. Nie mamy o czym gadać. – odwróciłem się na pięcie i podnosząc torbę z podłogi, położyłem klucze na półeczce obok drzwi.
- Gregor! – wrzeszczała za mną. Po mojej głowie biegały myśli o tym, że jest mistrzynią hipokryzji. Wsiadłem do samochodu. Uderzyłem z całej siły ręką w kierownicę.
- Kurwa, kurwa, kurwa! Halo? Hilde? Powiedz, że jesteście z chłopakami na nartach.
- No właśnie wracamy. – odezwał się Norweg ze śmiechem. Och ironio, nie miał pojęcia jak bardzo mnie nie jest do śmiechu. – Co jest?
- Idziemy do baru, ja stawiam.
            Wcisnąłem pedał gazu, jadąc coraz szybciej i szybciej. Austriacki autostrady dawały mi pole do popisu, szczególnie w tak żenującej sytuacji. Świadomość, że zostałem zdradzony (JA), doprowadzała mnie do szaleństwa. Pokonując kolejne kilometry podjąłem jedną z najważniejszych decyzji ostatnich miesięcy: koniec z miłością. „Kochać” to słowo zakazane.
Można go używać tylko i wyłącznie, jako określenie bardzo dynamicznej czynności. Od dzisiaj można się kochać, w czysto fizyczny sposób.
Szybko zjawiłem się w umówionym miejscu. Od razu czupryna Hilde’go rzuciła mi się w oczy. Nigdy nie był moim przyjacielem, ale dzisiaj to właśnie jemu chciałem się wygadać, i to właśnie jego chciałem wciągnąć w mój plan. Co dwie głowy, to nie jedna. I to jeszcze jakie głowy! Podszedłem i przywitałem się.
- Stary, kopę lat! – zironizował Norweg, i uścisnął mi dłoń. – Co się stało?
- Dwie setki poproszę – zwróciłem się do barmanki, kontem oka patrzyłem na Toma. Gdy zamówienie było gotowe, podałem Tomowi kieliszek. – Wypij, za nasz nowy układ.
- Wybacz, Schlierenzauer, ale nie bardzo nadążam. – skrzywił się Tom, patrząc na mnie jak na kretyna. – Co masz, do licha, na myśli?
Zignorowałem jego pytanie, by szybko przechylić kieliszek i delektować się ostrym smakiem wódki. Tak, właśnie tego było mi trzeba. Po chwili Hilde zrobił to samo, a po odstawieniu szkła, powtórzył pytanie.
- Sandra mnie zdradziła. – powiedziałem szybko, wyrzucając to z siebie.
To takie upokarzające… Szok, konsternacja, niedowierzanie. Właśnie takie emocje rysowały się na twarzy kumpla, który z rozdziawionymi ustami przypatrywał mi się gorączkowo.
- Zapomniałeś języka w gębie? – zirytowałem się.
- Jak to „zdradziła Cię” ? – nadal był w konsternacji.
- Pierdole… - za dużo przeklinania jak na jeden dzień, no ale jak tu można inaczej? – Nie wiesz jak się zdradza? – rzuciłem mu znaczące spojrzenie. – Powiem Ci coś jeszcze lepszego. Z moim własnym prawnikiem, rozumiesz? Skończony sukinsyn oberwał za to po ryju.
            Tom przywołał gestem barmankę. Zamówił cztery następne kolejki. Najprawdopodobniej w końcu pojął powagę sytuacji.
- O jaki układ Ci chodziło? – zwrócił się do mnie.
- Zero miłości. Zero uczuć. Tylko seks, Hilde. – odpowiedziałem krótko, dodając: - Nie możemy narażać się na destabilizację formy przez nieudaną miłość. Musimy być zimni i oschli. Chcę ranić, rozumiesz?
            Norweg przyglądał mi się badawczo, a kiedy skąpo ubrana brunetka podała jego zamówienie, szybko wypił dwa kieliszki.
- Masz rację.
- Wchodzisz w to?
- Tak. – potwierdził swoje stanowisko. W sumie, nie dziwie mu się. Też nie miał lekko. Ostatnia… jak jej było? Marina? Marie? Marry? W każdym razie, skończyło się podobnie jak u mnie.
- Akcję uważam za rozpoczętą.

*

*kolejne 3 miesiące później*

- Tom? Wpadasz do mnie?
- Po co?
- No wiesz, mieliśmy obgadać to i owo. – Gregor tajemniczo uśmiechnął się do słuchawki.
- A no tak… już pamiętam. – Norweg zawtórował mu praktycznie od razu. – Daj mi pół godziny, okay?
- Dobra. Czekam!
Takim to sposobem, dwaj podrywacze umówili się w domu Austriaka, by dokładnie obrać cel i zaczaić się na zdobycz. Ach, to właśnie, prócz skoków oczywiście, było ich ulubioną rozrywką.

*

- Jak to Cię zaprosił? - zdziwiona Kate, na te słowa przyjaciółki aż poderwała się z fotela.
- No normalnie! Zadzwonił i powiedział żebym wpadła na kolacje! Czytałam w gazecie, że jego związek się rozpadł. – podekscytowana Agnes krzyczała do telefonu.
- Gratuluję. Tylko bądźcie ostrożni… - ponury głos przyjaciółki, ostudził zapał dziewczyny. Jej słowa nie były jednak nieszczere, wręcz przeciwnie. Cieszyła się, smucąc.
- Kate?
- Tak?
- Przestań się tym tak namiętnie przejmować. Wszystko się ułoży. – blondynka zrobiła dłuższą pauzę. – Nie mogę uwierzyć, że mnie pamięta. On. To co stało się wtedy w szpitalu… Myślałam, że zapomniał. I ten telefon w środku nocy... – spojrzała na przyjaciółkę, szklącymi się oczami. – Nie mogę się doczekać, gdy go zobaczę.

*

- Greg! – Tom z impetem wszedł do willi Gregor’a i pewnym krokiem zmierzał do salonu.
- Czego się drzesz? – Kumpel wyszedł z łazienki zapinając sprzączkę od paska. – O, masz całą zgrzewkę, to dobrze. – wyraźnie ucieszył się na widok kilku piw, przyniesionych przez gościa. – Chodź, usiądźmy. Muszę Ci się czymś pochwalić!
- Coś czuję, że od razu zacząłeś od jakieś grubszej akcji, zgadłem?
- Zaprosiłem dzisiaj na wieczór tą blond laskę – dumnie oznajmił przyjacielowi.
- Jaką laskę? Wiesz, ile blond lasek znam?
- Tą którą poznałem w szpitalu, Agnes. Pamiętasz? – Gregor zmierzył kompana wzrokiem. Powinien pamiętać. Czas kiedy mu o niej opowiadał, był jedynym, kiedy miał wrażenie, że uczucie do Sandry wygasa. Potem jednak zrozumiał, że to z nią chce dzielić swoje życie. Fascynacja przypadkowo poznaną dziewczyną w szpitalu w Engelbergu nie mogła trwac przecież wiecznie. Teraz to tylko kolejny cel do zaliczenia. 
- Ta ze szpitala?
- Dokładnie ta!
- Zaruchasz dzisiaj. W sumie też bym chciał…
- Tom, jesteś czasami naprawdę strasznie nieogarnięty. – Greg wzruszył z politowaniem ramionami i otworzył pierwsze piwo.
- Czemu? Ciesz się, że Ty jesteś alfą i omegą.
- Ta laska. Przecież ma przyjaciółkę. Ją też zaprosiłem, znaczy, powiedziałem blondynce, żeby ją wzięła ze sobą. Zabawimy się razem. – Iskierka w oczach blondasa była aż nadto widoczna. Mimowolnie uśmiechnął się na myśl o tak emocjonującym wieczorze, jaki mógłby spędzić w towarzystwie najlepszego przyjaciela i dwóch znakomitych dziewczyn.
- Ty tak na serio? – Tom spojrzał na niego z lekkim niedowierzaniem.
- A czemu nie?
-  No w sumie..

*

- Nie daj się prosić! Jedź ze mną!
- Nie ma mowy, Agnes. Nie mam humoru. Jest mi przykro. Zrozum proszę.
- Zamartwiając się niczego nie zdziałasz! A tak przynajmniej zapomnisz.
- Zapomnę…  taaa.
- Nie masz nic do gadania. Będę u Ciebie po szóstej. Ogarnij się.
Agnes rozłączyła się, błądząc myślami gdzieś wysoko na miarę mamuciej skoczni w Planicy. Pochłonięta była planami na wieczór. Chciała rozwinąć jakoś swoje życie towarzyskie. Dawno z nikim się nie umawiała. Zaczęła odczuwać potrzebę bliskości drugiej osoby, kogoś kto nie jest tylko przyjacielem. Kogoś kto przytuli, pocałuje i zrani. Bez bólu nie ma zabawy.

*

„A może jednak powinnam jechać?” Kate biła się z myślami, co rusz znajdując następne argumenty zarówno na „za” jak i „przeciw”. Ostatecznie jednak zdecydowała postawić wszystko na jedną kartę.
„Pojadę.” Właśnie takim treściwym sms-em oznajmiła to Agnes.
Kiedy tylko odłożyła telefon, doszła do wniosku, że skoro klamka zapadła, to wypadałoby wyglądać lepiej niż zazwyczaj. Poszła, więc pod ożywczy prysznic jednocześnie zastanawiając się co na siebie włoży.
- Na pewno by mu się spodobała – mruknęła do siebie, trzymając w dłoni wieszak z krótką, niezobowiązującą czarną. – Kate. O czym ty myślisz.
Podłamana ostatnimi wydarzeniami nie potrafiła myśleć o niczym innym. Nawet perspektywa pięknego wieczoru ze światowej sławy skoczkiem narciarskim nie poprawiała jej humoru. Zwyczajnie chciała uciec. Uciec od problemów. Tak zawsze jest najprościej, ale czy najlepiej?
Agnes podjechała pod dom. Wkrótce obie znajdowały się w drodze do domu Gregora z tą jednak różnicą, że miały kompletnie odmienne pomysły na dzisiejszy wieczór.

*

- Tom, kurde, ale będzie zabawa! – Gregor podgorączkowany rychłym przyjazdem dziewczyn, wydawał się być niezwykle napalony. – Ach, brakowało mi tego.
- Mnie też, mnie też. Kate ma duże walory? – zagadnął.
- Ha, nawet większe niż Agnes! – Odpowiedział przyjaciel. – Wino się chłodzi?
- No pewnie. Stary numer zawsze przechodzi, co? Winko, świece, puchary, medale, woda kolońska… Ich naiwność poraża.
- Gdyby nie ich naiwność, to nie byłoby zabawy, więc nie narzekaj. – Austriak wyjrzał przez okno, mając nadzieję, że ujrzy w nim zbliżający się samochód. Tak się jednak nie stało. – Och, niech już przyjadą! – bąknął zniecierpliwiony.

*

Agnes była cała w skowronkach. Schlebiało jej to, że Gregor się nią interesuje. Od ich ostatniego spotkania minęło tyle czasu… Dziewczyna zmieniła się. Stała się pewną siebie młodą kobietą, która już nie chce żyć marzeniami, ale działać.Może akurat dopisze jej szczęście i dzisiejszy wieczór stanie się początkiem czegoś interesującego?
Pogoda zaczynała płatać figle. Był środek wiosny. Pierwsze burze, ulewy, silne wiatry.
- Chyba zbiera się na burzę! – krzyknęła z radości i skręciła na drogę dojazdową do domu skoczka.
- Skąd ta radość?
- Zawsze można skłamać, że się jej boisz – uśmiechnęła się cwanie do przyjaciółki i wyciągnęła z bagażnika najlepsze wino, jakie tylko można dostać w Innsbrucku. Poprawiła się troszkę w lusterku samochodu i szybciutko podbiegła do drzwi. Subtelnie zadzwoniła dzwonkiem i popędziła snującą się gdzieś z tyłu Kate.

*

- Cieszę się, że dotarłyście. Proszę, wejdźcie do środka. – Gregor idealnie wcielał się w rolę wyrafinowanego pana domu z najwyższej klasy uprzejmością.
- O, jesteście. – z głębi domu wyszedł Tom, który uśmiechając się zalotnie przywitał się z dziewczynami.
Kate poczuła się, jakby spadł na nią ciężki, ciemnofioletowy wazon, który zawsze stał na szafie, jej zmarłej przed trzema laty babci Elmiry. Zdecydowanie była pod wrażeniem niewątpliwego uroku Norwega.
- Chodźmy do salonu. Wino już pewnie się schłodziło. – Greg wskazał dłonią drogę do salonu i cała czwórka ruszyła we wskazanym przez niego kierunku.
- Nie miałyście problemu z dotarciem? – grzecznie zapytał, chcąc zacząć jakiś temat.
- Oczywiście, że nie! Precyzyjnie określiłeś gdzie jest twój dom. Swoją drogą bardzo ładny – Agnes od razu zabrała się do roboty. Komplementowała chłopaka. Ewidentnie było widać chemię między tą dwójką. Towarzystwo płynnie przechodziło z tematu do tematu. Czasami jednak w rozmowie brakowało Kate, która zazwyczaj ożywiała rozmowę trafnymi dowcipami.
- Musisz mi kiedyś pokazać tą rzekę! – Agnes na opowieść Austriaka wybuchła niepohamowanym śmiechem.
- W sumie, mogę nawet teraz! Co wy na to?
- Widziałam, że się błyskało – Kate delikatnym głosem oznajmiła towarzystwu, że nie ma ochoty nigdzie wychodzić – ale wy idźcie. Poczekam.
- Boisz się burzy? – Tom spojrzał na Kate i bacznie zaczął ją obserwować.  Właściwie robił to już od jakiegoś czasu, ale oczywiście w taki sposób, by dziewczyna niczego nie zauważyła.
- Nie, ja tylko…
- Tak. Od dziecka. – Agnes postanowiła wkroczyć do akcji i wyręczyć Kate w jej niezgrabnych tłumaczeniach. Cóż, przyjaciółka zawsze wstydziła się właśnie tej słabości, której nijak nie potrafiła się wyzbyć.
- Wy idźcie, ja zostanę z Kate.
- Świetny pomysł! – Gregor od razu przystanął na jego propozycję. – A wy dziewczyny? Co wy na to?
Kate uśmiechnęła się do Agnes, która oznajmiła chłopcom, że to świetny pomysł.  Gregor otworzył  Agnes drzwi i wyszli do ogrodu. Zrobiło się chłodno. Chmury spowiły całe austriackie miasteczko. Blondynka zgrabnym ruchem otarła ramiona, aby je troszkę ogrzać. Greg widząc to ściągnął sweter i okrył ją. Wszystko odbywało się bez słów, tylko z porozumiewawczymi  uśmiechami, spojrzeniami, gestami.
- Cieszę się, że mnie zaprosiłeś.
- Cieszę się, że się zgodziłaś. Masz piękne oczy.
- Dziękuję. – Agnes zarumieniła się lekko spuszczając wzrok. Na usta cisnęło jej się milion głupich słów, formułowanych w zdania, które chciała skierować do blondyna. Jednak cisza, która była między nimi sprawiła, że nie odważyła się wydusić z siebie głosu. Czekała, aż blondyn sam rozpocznie temat.
- Intrygujesz mnie. – odezwał się po chwili, bacznie obserwując reakcje dziewczyny. Zawsze wykorzystywał te same sztuczki, które za każdym razem przynosiły pożądany efekt.
Tego wieczoru poczuł jednak coś innego. Co konkretnie? Przyjaźń. Przyjazne nastawienie dziewczyny zmieniło jego plany. W pierwszej wersji mieli tylko skończyć razem w łóżku i w ten sposób zakończyć znajomość. Na obecną chwilę wiedział, że na pewno po tej nocy ponownie do niej zadzwoni.
- Przestań. Krępuje się. Miałeś mi cos pokazać.
- A no tak. Podaj mi proszę dłoń.
- Ale po co? – Agnes zawahała się przez chwilę, bynajmniej nie przez brak zaufania do blondyna, lecz ze względu na to, iż nie miała pojęcia jak zareaguje na dotyk jego dłoni.
- Spokojnie. Nie ufasz mi?
- Ależ skąd, po prostu ja… - dziewczyna nie wiedziała jak ma się wytłumaczyć i gubiła się w zeznaniach.
- Po prostu podaj mi swą dłoń. – Spojrzenie Gregor’a sprawiło, że wszelki lęk jaki rodził się w niej, znikł momentalnie. Posłusznie podała mu rękę, którą ten lekko uścisnął.
            Podczas gdy Greg i Agnes spacerowali po ogrodzie, Kate zaciskała dłonie z obawy przed burzą. Śmieszne? Fakt. Tom bacznie ją obserwował. Nie ukrywał zainteresowania dziewczyną. Ewidentnie wpadła mu w oko.

*

            - Pójdę zrobić nam herbatki owocowej. Jesteś za, prawda? – Tom nie czekając na odpowiedź Kate, którą z resztą uznał za dosyć oczywistą, wstał i ruszył pewnym krokiem w stronę kuchni. Zatrzymał go jednak niepewny, lecz błagalny głos dziewczyny.
-Zostań…
Tylko tyle zdołała powiedzieć. Doskonale zdawała sobie sprawę, iż jej niecodzienne zachowanie może budzić w skoczku lekkie rozbawienie, jednak strach paraliżował ją od środka i nic nie mogła na to poradzić. W końcu, każdy czegoś się boi, prawda?
Chłopak uśmiechnął się pod nosem i wrócił na poprzednio zajmowane miejsce. Szatynka niepewnie się rozglądała, szukając na siłę jakiegoś błysku za oknem. Siedziała jak na szpilkach.
- Hej - zwrócił się do niej Norweg - nie denerwuj się. Burza jest niesamowita.
- Słucham? – spojrzała na niego jak niemalże na wariata. – Co Ty w ogóle wygadujesz? To najokropniejsza rzecz jaka istnieje. Boję się jej od zawsze… Jest gorsza niż te ogromne pająki ptaszniki..
- Tego też się boisz? - zaśmiał się szyderczo, co ewidentnie nie spodobało się Kate. Zniesmaczona jego zachowaniem, przewróciła oczami.
- Darowałbyś sobie. Zgadzam się. Jest piękna, ale straszna również - oznajmiła po czym wstała.
- Nie chciałem Cię urazić. Gdzie idziesz?
- Właściwie miałam zamiar znaleźć jakiś pokój bez okien czy coś takiego. Wiesz, są przynajmniej dwa plusy. – rzuciła w stronę Norwega zimne spojrzenie i kontynuowała. – Po pierwsze: brak okien – zero błyskawic. Po drugie – brak Ciebie. Ach, czyż to nie cudowna wizja?
Tom zmarszczył czoło i jednocześnie cwanie się uśmiechnął. Brakowało mu takich, zabaw. Był pewien, że łatwo o niej nie zapomni.
- Jesteś niemiła, ale pasuje mi to.
-Bożee!
- Ależ spokojnie, wystarczy zwyczajnie Tom. – jego tryumfalny uśmieszek był po prostu zabójczy. Aż chciałoby się powiedzieć: był w stanie skruszyć nawet najbardziej zatwardziałe serce.
- Bardzo śmieszne, bardzo! – Kate przyklasnęła komicznie z udawaną, niewzruszoną miną. Nie chciała pokazać towarzyszowi, że jednak jego zabawne teksty robią na niej wrażenie. – Więc, czy mógłbyś mi wskazać takie pomieszczenie? Na pewno jest tu takie, nieprawdaż?
- Oczywiście, ze jest. Wskażę Ci je z wielką przyjemnością, za niewielką opłatą.
-Co za pech, zapomniałam portfela.
- Może być szybki numerek. Nie pogardzę.
Kate sprzedała towarzyszowi bardzo pytające spojrzenie. "Z kim ja przebywam?" - pomyślała. Zero kultury, zero.
- Znowu tak patrzysz. – powiedział chłopak z nutką wyrzutu w głosie.
- Jak patrzę? – zapytała szatynka.
- Jakbym był winny temu, że jest burza!
- O niee. Ja zaznaczam tylko, że chyba coś Ci się pomyliło.
- Ależ skąd. Po prostu jasno i precyzyjnie określam swoje potrzeby.
Brunetce powoli kończyła się cierpliwość do chłopaka. Co to w ogóle było za zachowanie? Nie prezentował się teraz jak kulturalny człowiek. Bliżej mu było raczej do pięciolatka, któremu wydaje się, że jest tak słodki i kochany, iż za skinieniem palca dostanie wszystko, czego tylko żąda, ale niestety – rzeczywistość tego świata nie była taka prosta.
- Zaprowadzisz mnie tam czy nie? – Kate skrzyżowała ręce na piersiach i czekała. Już w uszach słyszała jedną z jego „zabawnych” odpowiedzi.
„Ciekawe co tym razem wymyśli? A może jednak będzie miły?” – zastanawiała się gorączkowo.
- Jeśli zaprowadzę Cię tam za darmo, to dostanę chociaż napiwek? - uśmiechnął się i nie czekając na odpowiedź, która z pewnością była dla niego oczywista, zaplótł swoją dłoń w jej i gwałtownie ruszył bliżej nie znanym dziewczynie kierunku.
- Jesteś bezczelny... - mruknęła cicho. Hilde nawet na to nie mrugnął, co jeszcze bardziej ją wkurzyło. Ponadto miał takie obrzydliwie śliskie dłonie, jakby spocone…

*

               - Gdzie ty mnie prowadzisz?
- Nie otwieraj jeszcze oczu! - chłopak trzymał mocno Agnes,  prowadząc ją niewiadomo gdzie.
- Gregor! – zaśmiała się głośno, trzymając jego dłoń, ufając mu i kompletnie zdając się na niego.
Zaintrygował ją. Nie miała pojęcia, co też on może kombinować.
- Jeszcze sekundka, no! – uspokajał blondyn, kiedy dziewczyna już nie mogła wytrzymać z ciekawości.
- Już... - szepnął jej do ucha. Mimo, iż znajdowali się na miejscu, chłopak nie puścił jej dłoni. Co ukazało się oczom blondynki? Gdy podniosła powieki, ujrzał lazurową rzeczkę przepływającą przez środek austriackiego ogródka. Bił od niej niesamowity blask, tak jakby była podświetlona od dna. Na dodatek niebo urządziło sobie niesamowitą dyskotekę, co dopełniało magii tego miejsca. Agnes nie wiedziała co powiedzieć. Jej usta rozwarły się mimowolnie.
- Pięknie, no nie? - błogą ciszę przerwał Gregor.
- Gregor, to jest… - dziewczyna nie umiała znaleźć odpowiedniego słowa. Zdawało jej się, że nikt na świecie nie wymyślił takiego, które opisywałoby tak niesamowite miejsce. Czuła się jak w bajce, w której błądząca po świecie, zagubiona księżniczka, odnalazła wreszcie miejsce, gdzie może czuć się zarazem wolna i bezpieczna.
- Niewiarygodne. – Dokończyła. To nie było wystarczające określenie, jednak na tyle mocne, by opisać chociaż w połowie ten mały raj, do którego trafiła.
- Przecież obiecałem, że ci ją pokażę!
- Myślałam, ze żartujesz... wybacz - skruszona dziewczyna obdarowała Gregora nieśmiałym uśmiechem i schowała twarz w dłoniach. Co jakiś czas rozchylała palce, aby popatrzeć na rekcję chłopaka. Bardzo go to rozbawiło.
- No to wskakujemy! - krzyknął i zacząć ściągać poszczególne części garderoby. Mina Agnes była bezcenna. Nie wiedziała co zrobić. - Na co czekasz? Rozbieraj się! - zachęcał ją aby tak jak on za kilka sekund, wskoczyła to krystalicznie czystej wody.
- Jesteś pewien? – spojrzała na niego z niemałym wahaniem.
- Mam się rozkoszować czyściutką, chłodną wodą sam? – to ją przekonało. Takie perswazje zawsze działy na nią jak magnes. Już jako dziecko nie mogła przeżyć, gdy ktoś miał coś, czego ona nie miała, a bardzo pragnęła lub kiedy bała się czegoś zrobić, a inni cieszyli się tym, bo byli odważniejsi. Tak właśnie nauczyła się wygrywać z przeciwnościami losu, strachem czy wstydliwością.
- Chyba śnisz! – krzyknęła rozochocona i tak jak wcześniej Gregor, zaczęła ściągać z siebie ubrania.
W samej bieliźnie wbiegła do wody, rozchlapując ją na wszystkie strony. Wyglądała jak nimfa uciekająca przed łowcą.
- Chodź do mnie!
- Gregor! Chyba mamy problem! Zgubiłam stanik.

*

            - Łazienka? - Kate zapytała kpiąco, widząc, gdzie przyprowadził ją Norweg.
- Tylko tutaj nie ma okien - uśmiechnął się i zamknął za sobą drzwi.
- Masz jakiś skurcz twarzy?
- Nie, bo co?
- Bo ciągle suszysz zęby.
Chłopak momentalnie spoważniał, wręcz stanął przed nią na baczność i patrzył się beznamiętnym wzrokiem.
- Tak lepiej? – zapytał, nadal utrzymując taki wyraz twarzy.
- Oczywiście. – potwierdziłam, chociaż wcale tak nie było. Zdecydowanie jest mu lepiej w tym suszeniu zębów. Chciałam się jednak z nim podroczyć. To była naprawdę wspaniała rozrywka w czasie tej przerażającej, szalejącej na zewnątrz burzy (jeżeli takowa miała w ogóle miejsce, bo w sumie… grzmotów słychać nie było, deszczu również…).
            Z pokerową miną otworzył szafkę tuż pod umywalką, gdzie jak się okazało, znajdowała się lodówka. Nie było szampana, nie było wina, jedynie whisky i cola. Chłopak skinieniem dłoni zaproponował, że naleje dziewczynie szklankę. Kiwnęła głową twierdząco i wróciła do poprzedniego zajęcia - sprawdzania miękkości ręczników.
- Mogę już się uśmiechnąć? Przepraszam, ale w twojej obecności trudno mi się powstrzymać.
- Jestem, aż tak śmieszna? - Kate zapytała Toma całkiem serio. Spojrzała mu głęboko w oczy i duszkiem wypiła zawartość szklanki. - Nie musisz odpowiadać. Jeszcze raz to samo.
- Cóż, przemilczę. – zaśmiał się Tom ochoczo. Widać było, że powaga jest mu zdecydowanie nie w smak. – Proszę.
Podał Kate trunek, a potem przygotował taki sam dla siebie.
- Za co pijemy? – zapytał, unosząc brew.
- Za nasze szczęście, marzenia. Za nas, za co chcesz - wymamrotała Kate, pochłaniając w mgnieniu oka kolejną porcję whisky. Tom patrzył na to wszystko z zaciekawieniem. Dziwił się jak tak drobna osóbka potrafi tak szybko spożyć tyle alkoholu.
- Jeszcze? – spytał Norweg. Nie odpowiedziała. Zdobyła się jedynie na lekkie skinienie głową. Było miło. Łazienka, zero okien, wkurzający Tom, alkohol. Naprawdę miło.
- Nie wiem co będzie dalej, jak zamierzasz pic tyle i to w takim tempie. – zaśmiał się Tom, podając jej kolejną porcję.
            Dziewczyna była już lekko wstawiona. Nie dawała zbyt wiele po sobie poznać, ale jednak pojawił się u niej weselszy humor. Poza tym ściągnęła wysokie czarne szpilki i zsunęła się po ogromnej, szklanej kabinie prysznicowej.
- Usiądź koło mnie - ręką pogładziła jedną z podgrzewanych płytek, z jej lewej strony. Tom posłusznie usiadł obok niej, rozpiął koszulę i odetchnął.
- Rozluźniłaś się. – powiedział Tom. – I mógłbym, tak wiesz, delikatnie rzecz ujmując stwierdzić, że trochę mnie polubiłaś.
Kate spojrzała na niego spode łba, słysząc te słowa.
- Ja? Polubiłam? Ciebie? Chyba śnisz!
Niestety, widać było, że ewidentnie kłamała. Trunek wędrujący w jej żyłach powodował, iż rzeczywiście coraz bardziej przekonywała się do Norwega, mimo iż ten ciągle tak ją irytował. Może to właśnie było jego cechą, która ją do niego przyciągała? Poza tym… do twarzy było mu w seksownie rozpiętej koszuli.
- Nie kłam. Po alkoholu zazwyczaj mówi się prawdę, widzę, że odbiegasz od reguły. Może to nie była wódka tylko coś innego... - długowłosy zaczął intensywnie myśleć o zachowaniu koleżanki. Chciał nawet wstać i sprawdzić butelkę ale Kate sprawnie mu to uniemożliwił,a łapiąc go za spodnie i sprowadzając do parteru.
- Siedź. Tutaj, ze mną.
- Jesteś pijana - stwierdził jednoznacznie i uśmiechnął się triumfalnie.
- Ja? Proszę Cię.
- Mógłbym Cię teraz zgwałcić i nic byś nie pamiętała.
- Kochanie, dlaczego ty od razu chcesz mnie gwałcić? Ja nie mam nic przeciwko szybkiemu numerkowi w łazience.
- Mówisz? – Tom poczuł nagły przypływ adrenaliny. Temu chłopakowi naprawdę niewiele było potrzeba, by rozochocił się do niegrzecznych igraszek. Obrzucił Kate pragnącym spojrzeniem. Zbliżył się do niej i musnął ustami jej szyję. O dziwo, dziewczyna nie zaprotestowała.
- Naprawdę za dużo wypiłaś. – uśmiechnął się i ponownie oddalił się od niej nieco.
            Wkrótce głowa Kate spoczęła bezwładnie na ramieniu Toma. Ta sytuacja bardzo go zaskoczyła. Mimowolnie przybliżył się troszkę tak, aby znajdowała się w bardziej komfortowym położeniu. Odgarnął z jej twarzy włosy, które ją zasłoniły.
- Może zaniosę Cię do sypialni? - szepnął jej na ucho.
- Ciiii... - nie otwierając oczu, precyzyjnie położyła wskazujący palec na jego ustach, aby go uciszyć. - Śpimy kochanie.
Chłopak nic jej nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się delikatnie pod nosem.
„Dziwne.” – pomyślał. Gdyby to była jakakolwiek inna dziewczyna, nie wahałby się ani sekundy. Nie zależało mu przecież na uczuciach, już nie mówiąc o czymś tak abstrakcyjnym, jak miłość. Zdał sobie jednak sprawę, że Kate była w chwili obecnej jego problemem. Wyzwoliła w jego wnętrzu niechciane emocje. Oczywiście, mieściło się w nich pragnienie bliskości połączone z podnieceniem, ale chęć zwyczajnej rozmowy i możliwość zaopiekowania się nią przynajmniej przez krótką chwilę, była dla niego istotniejsza.
- Tom? - po długiej chwili milczenia, gdy chłopak był przekonany, że brunetka już śpi, ta niespodziewanie się odezwała.
- Tak?
- Nie pójdziesz sobie nigdzie? - wypowiadając to zdanie zmieniła pozycje i wtuliła się mocno w jego umięśnioną rękę. Przeszył go dreszcz. Dreszcz, którego jeszcze nigdy nie czuł.
- Zostanę z tobą tak długo jak będziesz chciała - wydukał po chwili.

*


            - Masz go? - podenerwowana i jednocześnie zawstydzona Agnes rozpaczliwie zakrywała swoje wdzięki tak, aby Gregor niczego nie podpatrzył. Że też w takim momencie, musiało się jej przytrafić coś tak głupiego!
- Spokojnie zaraz go znajdę. Zanurkuję jeszcze raz.
Chłopak ponownie schował się pod wodą. Starał się, naprawdę się starał, jednak nurt rzeki sprawił, że zguba była najprawdopodobniej nie do odnalezienia.
- Przykro mi.. – powiedział bezradny Gregor, lecz już w sekundę potem wyszczerzył się, ukazując rządek śnieżnobiałych zębów.
- Z czego się cieszysz? – powiedziała urażona, obracając się tyłem do niego.
- Jesteś taka słodka, gdy się wstydzisz.
"Co za tupet", pomyślała i jeszcze bardziej ścisnęła zaplątane wokół piersi ręce.
- Odwróć się proszę. Chce wyjść z wody - oznajmiła i robiąc kilka kroków w tył jednocześnie zerkała czy Austriak już wykonał jej polecenie.
- Oczywiście, wedle życzenia.
Agnes zrobiła jeszcze kilka kroków w tył i ufając słowom Gregora odwróciła się. Nie posłuchał jej. Stał tam, w wodzie po kolana. Półnagi. Stał i czekał, aż jej nagie i mokre ciało wpadnie prosto w jego ramiona.
Nagle bose stopy Agnes ześlizgnęły się z małego kamienia na środku rzeki. Po chwili dało się słyszeć jej cichy krzyk. Kiedy dziewczyna była już pewna, że upadnie i boleśnie się zrani, poczuła, że silne ręce podtrzymują ją i sprowadzają do pionu. Zaciśnięte ze strachu powieki powoli się rozchylały, zdając sobie sprawę, że zagrożenie już minęło. Wtedy właśnie Agnes zrozumiała, że zamiast osłaniając swoje piersi, kurczowo trzyma się Gregor’a.
Patrzyli sobie głęboko w oczy. Tak głęboko, ze oboje dostrzegli czego chcą. Blondynka zamknęła swoje piękne zielone oczy. Gregor również zacisnął mocno powieki. Po kilku sekundach trwali już w bardzo namiętnym pocałunku.
Ręce blondyna mimowolnie zmieniły swoją pozycję. Zamiast trzymać mocno Agnes, błądziły po jej prawie nagim ciele. Był zachwycony jej krągłościami, kobiecymi kształtami, figurą.. Mimo, iż nie była standardowym modelem piękna, dla niego stała się idealna. Nie wiedział czy na jutro, na najbliższą przyszłość czy na całe życie. Wiedział jednak, że na dzień dzisiejszy jest idealna.
            - Wracajmy... - dziewczyna oderwała swoje miękkie usta od ust Gregora.
- Coś nie tak? - zapytał.
- Nie. wręcz przeciwnie Nie zróbmy czegoś, co mogłoby to wszystko popsuć. Wracajmy.

*

            Tom obserwował, śpiącą na jego ramieniu Kate. Wyglądała trochę jak zmęczone dziecko, które po długich godzinach zabawy w końcu położyło się do łóżka; rozwichrzone włosy, lekko rozmazany makijaż i rozchylone wargi. To wszystko jednak sprawiało, że chłopak mógł patrzyć na nią godzinami. Właśnie ze względu na budzące się w nim uczucia postanowił, iż przeniesie dziewczynę do łóżka. Nie chciał, by spała w tak niewygodnej pozycji.
Przełożył jej rękę za swoją szyję i uniósł jej zgrabne nogi.
- Jak taka mała istotka, może tyle ważyć - westchnął i otwierając nogą drzwi, powędrował w stronę sypialni dla gości. Pokój znajdował się na przeciwko łazienki, wiec nie musiał długo męczyć się z ciężką kruszynką. Położył ją na czerwonej, satynowej pościeli.
- Ehm… Tom? – zamruczała niemrawo Kate. Chyba nie bardzo kontrolowała przebieg sytuacji i nie miała pojęcia, gdzie się znajduje.
- Tak? – chłopak przysunął się do niej.
- Bądź. – odpowiedziała, praktycznie nie wydając z siebie dźwięku.
- Jestem - uśmiechnął się pod nosem i okrył ją kołdrą.
- Bądź, tutaj ze mną - podniosła niezgrabnie rękę i wskazała na puste miejsce tuż obok.
- Mam z tobą spać? - w głowie kotłowało mu się pełno myśli. Powiedział to zdanie, nie przemyślając go dokładnie. Często tak robił. Mówił co ślina przyniosła mu na język. "Na pewno nie o to jej chodzi" - mówił sobie w duchu, jednocześnie mając nadzieje, że zaraz rozepnie do końca koszule, ściągnie marynarkę i położy się tuż obok niej.
- Koło mnie - mruknęła kolejny raz i złapała Tom'a za dłoń. Ich palce zaplątały się między sobą. Norweg nie czekał ani chwili dłużej. Ułożył się tuż obok Kate. Bardzo, bardzo blisko. Czuł jak pracuje jej ciało, powoli, rytmicznie. Czuł ciepłe powietrze, które wydycha idealnym noskiem. Gdy poczuła go obok siebie, ścisnęła dłoń jeszcze mocniej. Tą samą, której wcześniej tak się brzydziła.
- Dziękuję, że jesteś. – powiedziała.
Tom nic nie odpowiedział. Trzymał tylko jej rękę i patrzył jak jej klatka piersiowa rytmicznie podnosi się i opada.
            To była dla niego nowa sytuacja. Tak bardzo odbiegająca od tej, którą utworzył sobie w głowie. Ale czy to mu przeszkadzało? Zdecydowanie nie. Wreszcie poczuł, że można widzieć w życiu coś więcej prócz tak ukochanej przez ludzi, fizycznej przyjemności.
- Tom? – odezwała się Kate. Nie mogła zasnąć. – Bardzo chce mi się pic.
- Przyniosę Ci. – momentalnie zaoferował się chłopak. – Będę za minutkę. – kiedy tylko chciał puścić rękę dziewczyny, ta przytrzymała ją mocnej.
- Wiesz co? Odechciało mi się. Bądź.
Jej głos był bardzo cichy i niewyraźny. Była pijana. Zdawał sobie z tego sprawę mimo to, czuwał przy niej. Szczególnie dlatego, że czuł przy niej coś dziwnego, czego nie potrafił w żaden sposób opisać. Po prostu, gdy był blisko każda część jego ciała krzyczała. Podobało mu się to uczucie.
- Lubię cię - stwierdziła siadając po turecku na łóżku. Jej nagłe zmiany świadomości, dezorientowały chłopaka.
- Tak? – zapytał, unosząc jedną brew i by lepiej mu się rozmawiało, usiadł naprzeciw niej w takiej samej pozycji.
- Tak. – odparła dziewczyna. – Jesteś dziwy. Lubię to w tobie. – takiej odpowiedzi chłopak zdecydowanie się nie spodziewał. No tak, ale czegóż można oczekiwać od tak nieprzeciętnej dziewczyny jaką była Kate? W czasie tego jednego wieczoru, zaskakiwała go już przecież wiele raz.
- Wiesz? – odezwał się Norweg. – Burza się skończyła. Znaczy, właściwie to jej wcale nie było. Nie miałaś się czego bać. – jak można było się domyślić, Kate, jak można było się domyślić, od razu rozpromieniła się na te słowa.
- Okłamałeś mnie? - zachichotała i zagestykulowała rękami.
- Nie, nie nazywajmy tego tak brzydko. Raczej ukryłem prawdę.
- Cwaniaczek... - zmarszczyła nos i opadła z impetem na łóżko. Tom również zmienił pozycje. Stykali się zewnętrznymi bokami swoich ciał.
- Ciepło mi od ciebie...
- Mi od Ciebie też. – przyznała dziewczyna. Chyba powoli wracała do stanu sprzed lekkiego przeszarżowania z whisky. – Ale nadal chce mi się pic.
Spojrzałam błagalnie na Tom’a. Ten tylko zaśmiał się pod nosem i poszedł przygotować im obojgu coś do picia. Po chwili wrócił, niosąc dwie szklanki, napełnione dwukolorowym sokiem. Na spodzie znajdował się sok malinowy, natomiast wyżej – limonkowy. Był to ulubiony napój chłopaka, nie mówiąc już o tym, że zawsze dogadzał sobie, dodając 3 kostki lodu. Wtedy mieszanina była wprost idealna.
- Proszę. – podał dziewczynie i z powrotem zajął miejsce obok niej.
- Dzięki - wyciągnęła rękę w stronę szklanki, niestety złapała ją tak niefortunnie, że cała zawartość wylała się na jej sukienkę. Kate schowała czerwoną ze wstydu twarz w dłoniach i ponownie gruchnęła na łóżko. - Przepraszam, przepraszam, przepraszam...
- Spalę jeszcze troszkę kalorii – westchnął, mrużąc oczy i wyszedł po kolejną porcję.
Kiedy wrócił z kolejną porcją napoju, zobaczył, że dziewczyna jest w samej bieliźnie.
- Przepraszam, ja.. – Kate, nie widząc co robić schowała się pod kołdrą. Poplamiona sukienka leżała na podłodze, zwinięta niedbale.
- Co ja z Tobą dzisiaj mam? – Norweg postawił trzymaną przez siebie szklankę na stoliczku obok łóżka i wyszedł z pokoju. Nie upłynęła minuta, a ten przyszedł rozanielony, podając Kate swój T-shirt, który kiedyś zostawił u Gregor’a.
- Trzymaj. Będzie Ci w nim do twarzy. – uśmiechnął się szeroko. – Albo wiesz co? Nie zakładaj. Ładnie Ci w bieliźnie. Już nie mówiąc o tym, jak musi Ci być ładnie bez niej…
- Obrzydliwe...
- Zdecydowanie trzeźwiejesz - stwierdził i usiadł na łóżku. Kate wciągnęła na siebie szarą koszulkę. - Chcesz iść już spać?
- Tak.
- Pójdę już - uniósł jeden z kącików ust na znak rozczarowania i podniósł się z łóżka.
- Dobranoc - pisnęła cicho, naciągając na siebie kołdrę. Tom zgasił światło i zamknął za sobą drzwi.
- Toooooooom! Boję się ciemności!
- Serio? – Tom wszedł znowu do pokoju. Z szerokim uśmiechem, a jakżeby inaczej!
- Serio. – pisnęła Kate. W gruncie rzeczy trochę naciągała fakty. Bała się, owszem, ale w dzieciństwie. Teraz po tamtym strachu pozostało już tylko wspomnienie. Ewidentnie było jednak widać, że nie chce, by Norweg sobie poszedł.


***

Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego rozdziału wiecie już dlaczego pojawił się on w tym tygodniu, a nie w poprzednim. Szpital w Engelbergu! :D + moje problemy z komputerem, wirusami, ale to nieważny uwagi szczegół ;)
Dzisiejszy konkurs był cudowny! Emocje jak za starych, dobrych, małoszowkich czasów! Jest pięknie! Podoba mi się takie podium, naprawdę. Jakie są Wasze opinie? Podekscytowani jutrzejszą rywalizacją? 
Pozdrawiam Was gorąco! <3